niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 35.



      Stałam bez ruchu i patrzyłam na niego. Wszystkie mięśnie miałam napięte do granic możliwości. Był taki bezbronny.. Dokładnie tak samo jak my kiedyś. Ledwo powstrzymywałam płacz i chęć ucieczki. Ojciec lekko podniósł powieki, spojrzał na mnie, a jego źrenice rozszerzyły się.

- Evy.. To naprawdę ty.. – powiedział ledwo i podniósł rękę, by zdjąć maskę dostarczającą mu tlen, z twarzy.

- Evy.. Tak dawno tego nie słyszałam.. – powiedziałam w myślach.

- Cześć.. tato.. – powtórzyłam.

- Chodź bliżej, usiądź. Nie bój się. – powiedział z rozżaleniem.

Wzięłam głęboki oddech i powoli podeszłam do krzesła, które stało obok łóżka, usiadłam i utkwiłam wzrok w podłodze. Miałam wrażenie, że nie oddychałam. Ojciec patrzył na mnie, a po jego policzkach spłynęło kilka kropel łez.

- Nawet nie wiem jak mam Ci dziękować córeczko.. Za to, że tutaj przyszłaś.. Po tym wszystkim.. – powiedział i lekko dotknął mojej dłoni. Poczułam jak przeszywa mnie impuls i szybko zabrałam swoją dłoń.

- Nie bój się córeczko..

- To silniejsze ode mnie tato.. – powiedziałam zachrypniętym głosem.

- Wiem.. Nigdy nie znajdę słów, żeby przeprosić Ciebie, mamę i Alana za to co Wam zrobiłem.. Zresztą.. nie mam już na to czasu..

- Nie mów tak.. To świetny szpital.. Pomogą Ci tato.

- Evy.. Nie oszukujmy się. To już koniec. To jest moja kara za to co Wam zrobiłem. Zasłużyłem.

   Patrząc na niego, serce pękało mi  na pół. Słuchając jego słów.. Zapomniałam. Zapomniałam o wszystkim co nam zrobił. Przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać. Ojciec podniósł rękę i położył mi ją na głowie.

- Nie płacz córeczko.

- Nie zostawiaj mnie tato..

- Nie zostawię Cię. Nigdy. Powiedz mi lepiej co u Ciebie się dzieje.

Wyprostowałam się, otarłam twarz i lekko się uśmiechnęłam. Ojciec ledwo już ruszał powiekami i oddychał coraz ciężej.

- Ekhmm.. Dobrze, dobrze. Zostałam stylistką, wieszz.. I pracuję dla najsławniejszego zespołu na Świecie. Niedługo jadę z nimi w trasę po Stanach. I wiesz kto w tym zespole śpiewa… Zayn.. Zayn Malik.. – powiedziałam i wskazałam na mulata, który cały czas stał na korytarzu i patrzył na nas.
Ojciec delikatnie się uśmiechnął i pokazał Zaynowi, żeby wszedł do nas dołączył. Po kilku sekundach usłyszałam zamykające się drzwi i Zayn stanął za mną i położył mi dłonie na ramionach.

- Witaj chłopcze.. – powiedział.

- Dzień dobry.. – odpowiedział ledwo Zayn. Czułam, że cały się trzęsie, więc chwyciłam mocno jego dłoń i delikatnie ją pocałowałam.

- Jesteście razem? – zapytaj mój ojciec. Pokiwałam tylko twierdząco głową i uśmiechnęłam się do Malika.

- Dobrze.. To dobrze.. Zawsze chciałem, żebyście kiedyś byli parą. Zayn zbliż się…
Zayn podszedł bliżej łóżka i pochylił się nad moim ojcem, a on z trudem podniósł rękę i położył mu dłoń na ramieniu.

- Opiekuj się nią. Bądź dla niej dobry Zayn. Zasługuje na to.. – powiedział, spojrzał na mnie, z lekkim uśmiechem na twarzy i zamknął oczy. Na maszynie stojącej obok, pojawiła się ciągła linia, a kilka sekund później do środka wpadł lekarz i dwie pielęgniarki, które wyprosiły mnie i Zayn’a.

- Kochanie, co się dzieje? – zapytałam przerażona Malika. On tylko bez słowa mocno przyciągnął mnie do siebie. Po chwili z Sali wyszedł lekarz. Wyrwałam się z objęć Zayn’a i podeszłam do niego.

- I co z nim? – zapytałam.

- Przykro mi.. Choroba niestety wygrała..

Zrobiło mi się ciemno przed oczami i zachwiałam się. Zayn chciał mnie znów przytulić, jednak ja wyrwałam mu się i rzuciłam się w ramiona mamy i Alana. Każdy z nas płakał jak dziecko. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój ojciec nie żyje. Tyle razy w myślach życzyłam mu śmierci w męczarniach i teraz czułam się z tym wszystkim miliony razy gorzej.. Miałam wrażenie, że to moja wina. Postanowiłam pobyć sama. Patrząc bezwiednie przed siebie, wyszłam ze szpitala i znalazłam ustronne miejsce, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Usiadłam na ziemi, zaczęłam płakać i krzyczeć. Wszyscy mieli rację.. Do końca życia nie darowałabym sobie, gdybym dzisiaj tutaj nie przyjechała. Nawet nie zauważyłam, gdy zrobiło się ciemno.

- Ev.. Zwariowałaś.. – usłyszałam głos Zayn’a. Popatrzyłam tylko na niego.

- Wszyscy szukamy Cię od 2 godzin. Wstawaj, cała się trzęsiesz, przemarzłaś. – dodał troskliwie. Poczułam jak wzrasta we mnie bliżej nieokreślona złość.

- Zostaw mnie! Zostaw mnie! – krzyczałam i wyrwałam się z jego rąk.

- Kochanie, spokojnie. Proszę uspokój się..

- To moja wina! To wszystko moja wina!

 Zayn nie zważając na mój opór, przyciągnął mnie do siebie i nie puszczał, mimo iż biłam go pięściami. Po chwili jednak uspokoiłam się i wtuliłam twarz w jego twarz.

- Jestem przy Tobie.. – szepnął mi do ucha.
- To moja wina…

- Przestań. To niczyja wina. A Twój ojciec umarł szczęśliwy, bo byłaś przy nim.

- Tak myślisz?

- Jestem tego pewien. Chodź, Twoja mam się zamartwia.

Zayn objął mnie ramieniem i spokojnie ruszyliśmy z powrotem do szpitala. Jednak przed wejściem czekało na nas z 10 fotoreporterów, którzy gdy tylko nas zobaczyli od razu popędzili w naszą stronę i zaczęli robić zdjęcia.

- Co tu się dzieje? – zapytałam przerażona.

- Nie wiem.. – rzucił Zayn.

- Eva!!! Powiedz, co się stało? Znowu coś jakieś problemy z Twoim zdrowiem??
  Eva, ma to coś wspólnego z wypadkiem?!!!!
  Zayn!!! Jak przełknąłeś pogłoski o romansie Evy z Harrym?!!!
 Gdzie jest Styles??!!!
 Jak Wam się żyje w trójkącie?!!!!

Zayn mocno przyciągnął mnie do siebie, chcąc uchronić mnie przed błyskającymi fleszami. Ja tylko zasłaniałam twarz kawałkami jego koszuli.

- Eva!!! Jesteś w ciąży?!!! A jak to dziecko Harrego?!!!

Czułam jak mięśnie Zayn’a z każdą sekundą napinają się, a jego serce waliło jak szalone. Był niewyobrażalnie wściekły.

- Walcie się!!! Walcie się, wy pieprzone hieny!!!! Nie macie za grosz szacunku!!!! – krzyczał Zayn i pokazał w stronę reporterów środkowy palec i szybko wepchnął mnie przez głównego wejście do hall’u szpitala.

                                                                   ***
.
- To będzie materiał.. – stwierdził z triumfem jeden z dziennikarzy.


--------------------------------------------------------------------------------------------------

WIĘC.. NIE BĘDĘ UKRYWAĆ, ŻE PRZED DŁUŻSZY CZAS MYŚLAŁAM NAD ZAWIESZENIEM TEGO BLOGA, ALE MOJA KOCHANA  małaW  MNIE PRZEKONAŁA. TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ TOBIE.:* MAM NADZIEJĘ, ŻE 35 PRZYPADNIE WAM WSZYSTKIM DO GUSTU.:)

9 komentarzy:

  1. po pierwsze chciałam baaardzo podziękować za dedykację ;* jesteś przekochana! cieszę się, że nie zawieszasz tego cudownego bloga <3
    a co do rozdziału: niesamowity! smutny a zarazem kochany. Zayn to taki niesamowity człowiek tutaj. ;)
    a co do dziennikarzy - rzeczywiscie, to zawsze cholerne hieny. mam nadzieje, ze nie wyniknie nic zlego ze zlosci i wypowiedzi Zayn'a!
    czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny ;*
    Kocham <3
    zapraszam na nowy na breathe-me-please.blogspot.com
    buziaczki moja droga ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie darowałabym Ci gdybyś zawiesiła bloga. Dobrze, że Eva pogodziła się z ojcem, mam nadzieję że to co stało się na końcu nie zaszkodzi im wszystkim i jednak wszystko się jakoś ułoży.
    Zmieniłaś wygląd! Podoba mi się :D

    Czekam na kolejny oczywiście. :D
    www.all-our-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNY!!!!!!!!!!! <3 Nie opuszczaj nas bo świetnie piszesz! KC ;*
    zapraszam:
    http://nig-d-y.blogspot.com/
    http://lifeisbrutal-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny <33
    nawet nie myśl o zawieszaniu ! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co powiedzieć to było WOW!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. znowu musze pospamować xd przepraszam! znowu mnie porąbało i przyszalałam. mam nadzieje, ze to ostatni raz xd zapraszam na nowy ;* http://nanosekundybezciebie.blogspot.com/
    buziaaaaczki kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. jpd jak to zawiesić?! czyś ty zwariowała?! tak genialnie piszesz i chcesz zawiesić :O Z całego serca dziękuję osobi która Cię przekonała do nie zawieszania ;* Bóg zapłać ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wyobrażam sobie zawieszenia bloga w takim momencie :O Dobrze, że piszesz dalej ;)
    Rozdział REWELACYJNY!!! Miałam łzy w oczach jak go czytałam.
    Genialny...

    OdpowiedzUsuń