poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 53






      Szłam boso wzdłuż Pól Elizejskich, trzymając szpilki w dłoniach. Nad Paryżem powoli wstawał dzień. Nie miałam sił iść dalej, więc położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Dookoła słychać było śpiew ptaków, a pierwsze promienie słońca zaczęły ogrzewać moją twarz. Odkąd przyjechałam do Paryża 10 dni temu, nie było dnia kiedy była bym trzeźwa. Każdego wieczora szłam do klubu, tańczyłam, piłam, piłam i jeszcze raz piłam. Tak bardzo chciałam zapomnieć o tym, że Zayn mnie zdradził, jednak nic nie pomagało, ani nie przynosiło ulgi. Rana była cały czas świeża. Gdy trochę doszłam do siebie i świat przestał mi wirować przed oczami, wróciłam do domu. Po cichu weszłam po schodach do swojej sypialni i zamknęłam drzwi. Długo krzątałam się po pokoju bez celu, zanim zdecydowałam się położyć. Słońce zawitało nad Paryżem na dobre.  Kładą biżuterię na szafce przy łóżku, coś przykuło moją uwagę. Koperta. Wzięłam ja i otworzyłam. Ze środka wyjęłam 2 bilety lotnicze: jeden do Londynu, a drugi do Nowego Jorku..

- No tak.. Jutro powinnam wracać.. – powiedziałam sama do siebie i dłuższą chwilę wpatrywałam się w bilety. Wzięłam głęboki oddech i wrzuciłam kopertę z biletami do kosza stojącego przy biurku.

- Nie dam rady.. – szepnęłam i nakryłam głowę kołdra, próbując zasnąć.


                                                                        ***


      Wszyscy powoli zbierali się na hali lotniska, każdy był podekscytowany wyjazdem i koncertami w Stanach, jednak nie ja. Siedziałem na walizkach z zamkniętymi oczami. Odkąd Eva zniknęła, nie mogłem spać. Cały czas o niej myślałem, dzwoniłem, jednak jej telefon nie odpowiadał. Czułem się podle. Nie mogłem darować sobie, że mogłem być aż tak głupi i ją zdradzić.

- Ej, a co to za ślicznotka.. – usłyszałem głos Louisa Otworzyłem oczy i spojrzałem na Payne’a, który pokazywał na młodą dziewczynę o kasztanowych włosach, rozmawiającą z Paul’em.

- Nie mam pojęcia. Chodźcie, dowiemy się kto to. – rzucił Paynoo i razem z Lou i Niall’em podeszli do niej. Harry został z tyłu, cały czas wysyłając mi badawcze spojrzenia.

- Hej… Będziesz z nami pracować? – zapytał Liam z zawadiackim uśmiechem. Był beznadziejny, jeśli 
chodziło o podrywanie dziewczyn.

- Tak. Jestem Mandie. Jestem waszą nową stylistką. – odpowiedziała dziewczyna. Cała trójka zamilkła, a ja poczułem silne ukłucie w sercu i schowałem twarz w dłoniach.

- Czyli Eva odeszła.. Przeze mnie.. – pomyślałem i kopnąłem walizkę stojącą przede mną.

- Ej.. ej.. A co z Evą.. – rzucił zdenerwowanym głosem Liam.

- Zayn’a pytajcie. – odpowiedział ironicznie Harry.

- Paul, chodź na chwilę. – krzyknął Lou.

- Co jest? –zapytał nasz menago.

- Ta Mandie.. Nowa stylistka.. o co chodzi? – dodał Niall.

- To wy nic nie wiecie?

- Nie..

- To już wiecie. Zbierajcie się. Odprawa za raz się zaczyna. – powiedział i odszedł.

    Cała czwórka utkwiła we mnie swe mordercze spojrzenia. Czułem się jak w pułapce, z której nie ma ucieczki. Miałem wrażenie, że za raz rzucą się na mnie i mnie zlinczują. Należało mi się. Czekałem tylko na egzekucję.
- Eva!!!! – krzyknął Lou i popędził w stronę wejścia do hali odlotów.


                                                                     ***

Poczułam jak zwala się na mnie ważący tonę słoń i wywróciłam się na podłogę.

- Lou, zejdź ze mnie. – odpowiedziałam ze śmiechem, jednak po chwili Liam, Niall i Harry leżeli na mnie. Gdy wreszcie udało mi się wstać i otrzepać, mogłam ich swobodnie wyściskać.

- Liam!!! Gdy Ty masz włosy???!!! -  krzyknęłam

-Ściąłem. Fajnie nie? Bony Eva, myśleliśmy, że odeszłaś. Pojawiła się jakaś nowa stylistka.. – powiedział zdyszany Liam.

- Nawet bardzo. Tak.. Biedna Amber złamała nogę dwa dni temu i musieliśmy szybko kogoś znaleźć. – odpowiedziałam spokojnie.

- Myślałem, że odeszłaś.. – powiedział poważnie Harry i mocno mnie przytulił.

- Nie mogłabym was zostawić. Chodźcie.. Paul już się denerwuje.

   Liam wziął mój wózek z bagażami i razem poszliśmy do odprawy. Gdy zobaczyłam Zayn’a serce mi stanęło i wszystkie moje mięśnie się napięły. Wyglądał tak pięknie. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Jego czekoladowe oczy były pełne żalu i bólu. Nie mogłam wytrzymać jego wzroku i szybko odwróciłam głowę w drugą stronę.

- Ślicznie wyglądasz.. Zmieniłaś fryzurę.. – powiedział Harry, gdy zapinaliśmy pasy przed startem. Faktycznie.. Postanowiłam drastycznie zmienić swój wygląd: ścięłam swoje długie włosy do uszu i zmieniłam kolor na platynowo - siwy blond.

- Tak.. Musiałam coś zmienić po tym wszystkim. – odpowiedziałam z uśmiechem.

- A jak się trzymasz?

- Próbowałam jakoś o wszystkim zapomnieć, będąc w Paryżu, jednak nic się nie zmieniło.

- Będzie lepiej. – odpowiedział Harry i dyskretnie pocałował mnie w policzek. Cały lot spędziliśmy ze Styles’em na rozmowach o byle czym, durnych grach dla zabicia czasu i na oglądaniu filmów. Gdy wreszcie wylądowaliśmy w NY, wszyscy czuliśmy się całkowicie przytłoczeni ogromem i monumentalnością tego miasta. Zameldowani byliśmy w jednym z najlepszych hoteli w mieście. Bogactwo jego wyposażenia mogłoby wykarmić małe państwo w Afryce. Po krótkim odpoczynku w pokoju, postanowiłam pokręcić się po mieście, pozwiedzać i zrobić małe zakupy. Miałam wrażenie, że wszyscy ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę. Nie dziwiłam im się. Cały czas szłam z głową zadartą do góry, a moje usta cały czas były otwarte. Nie mogłam uwierzyć, że byłam w Stanach.  Od zawsze chciałam tutaj przyjechać, jednak nigdy nie myślałam, że mi się to uda. Spędziłam na zakupach dobre 5 godzin i obładowana torbami pełnymi ubrań wróciłam do hotelu. Weszłam do windy, postawiłam torby na ziemi i odetchnęłam ciężko ze zmęczenia. Gdy drzwi już miały się zamknąć, ktoś zablokował je ręką. Był to Zayn. Popatrzył na mnie przerażonym spojrzeniem. Był bardzo zmieszany i spięty.

- Wytrzymasz moją obecność przez chwile, czy mam wsiąść do następnej? – zapytał z żalem Malik. Patrząc na niego, serce pękało mi na malutkie kawałeczki. Machnęłam tylko ręką, pokazując, że może wejść i utkwiłam wzrok w podłodze. Zayn stał pod jedną ścianą, ja pod drugą. Panowała między nami bardzo napięta i niezręczna atmosfera. Nagle poczuliśmy mocne szarpnięcie, zgasło światło, a winda stanęła w miejscu. Serce podskoczyło mi do gardła, mocno chwyciłam się poręczy, starając się uspokoić. Nienawidziłam ciasnych i zamkniętych przestrzeni.

- Tutaj Richard Brook, szef ochrony hotelu. Proszę się niczym nie martwić. To tylko chwilowy problem z dostępem prądu. Za 10 minut wszystko powinno wrócić do normy. – powiedział głos z mikrofoniku umieszczonego pod przyciskami pięter.

- Dziękujemy. – odpowiedział Zayn. Po kilku sekundach zapaliło się delikatne światło.

- Eva.. Dobrze się czujesz? – zwrócił się do mnie Malik. Pokiwałam tylko twierdząco głową i odkleiłam dłonie od poręczy.

- Słuchaj.. skoro mamy chwilę dla siebie.. Może porozmawiamy.

- Nie mamy o czym..

- Eva.. Cały ten czas myślałem o Tobie, dzwoniłem.. Nie mogę bez Ciebie żyć..

   Zayn zrobił kilka kroków w moją stronę. Poczułam cudowny zapach jego perfum i przygryzłam wargę. On działał na mnie jak nikt inny wcześniej. Kochałam go całym sercem.. Sercem, które tak perfidnie złamał.

- Zayn proszę, nie zaczynaj tego wszystkiego od nowa. Myślisz, że to, że ona nie jest w ciąży cokolwiek zmienia? Otóż nie.. Zdradziłeś mnie.. Nie umiem Ci wybaczyć.

- Wiem.. Tak bardzo tego żałuję.. Błagam.. Powiedz co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? Zrobię wszystko. – powiedział, delikatnie dotknął mojego policzka i założył mi kosmyk włosów za ucho. Nogi się pode mną ugięły i nie mogłam złapać tchu.

- Proszę, powiedz.. – szepnął i oparł swoje czoło o moje. Nasze usta dzieliły milimetry, a od jego ciała biło to cudowne ciepło.

- Nigdy do Ciebie nie wrócę.. – powiedziałam poważnie, patrząc mu w oczy i po sekundzie winda ruszyła,  a gdy zatrzymała się na moim piętrze, wybiegłam z niej i szybko zamknęłam się w pokoju zanosząc się płaczem.

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 52.


   SOUNDTRACK.:) 


   Stałam w miejscu całkowicie skołowana i patrzyłam na Zayn’a. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak się zachować.. Całkowicie nie rozumiałam co stało się przed kilkoma minutami.

- Zayn.. Może mi wyjaśnić o co tutaj chodzi? – powiedziałam wreszcie, po dłużej chwili. Malik utkwił we mnie swoje przerażone spojrzenie. Była blady i miałam wrażenie, że wcale nie oddycha. 

- Eva… - zaczął.

- To jest jakiś głupi żart prawda? – powiedziałam z panicznym śmiechem. Zayn zszedł ze schodów, podszedł do mnie i chwycił moje dłonie.

- Eva.. Ja.. ja nie wiem jak mam Ci to powiedzieć. To.. to może być prawda.. – wydukał ledwo i spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam jak serce podskakuje mi do gardła, robiąc przy tym salto.

- Słucham??

- Kiedy nie zgodziłaś się, żebyśmy znowu byli razem to całkowicie się załamałem.. Na jednej z imprez poznałem Victorię, piliśmy, bawiliśmy się no i… no i wylądowaliśmy w łóżku..

  Jego słowa całkowicie odebrały mi oddech, wysunęłam swoje dłonie, zrobiłam kilka kroków w tył i oparłam się o ścianę by się nie przewrócić.

- Ehh to nie wszystko… Ostatnio nie byłem w studiu.. Znowu się do mnie odezwała i nie umiałem się jej oprzeć…

  Nie miałam sił już powstrzymywać łez. Opuściłam głowę, by tego nie widział i mocno zacisnęłam pięści.

- Eva, żałuję tego cholernie! To nie powinno się wydarzyć. Chciałem to zakończyć, wczoraj nawet jej to powiedziałem… Nie wiedziałem, że jest w ciąży. Wybacz mi, błagam! – powiedział i upadł na kolana, jakby chciał błagać o litość.

- Ja potrzebowałam trochę czasu, że wszystko sobie poukładać, a Ty od razu poleciałeś szukać sobie pocieszycielki… Po jaką cholerę chciałeś, żebyśmy znowu byli razem i żebym z Tobą zamieszkała?! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.

- Bo Cię kocham…

- Jasne! Kochasz mnie i mnie zdradzasz, kochasz mnie i mnie okłamujesz, kochasz mnie i będziesz miał dziecko z inną.. Nie…

  Szybki krokiem wróciłam do sypialni Malika, ubrałam się i wrzuciłam większość swoich rzeczy, które wpadły mi pod rękę do dużej torby i wrzuciłam je do bagażnika.

- Eva, błagam porozmawiajmy! – krzyczał za mną Zayn.

- Nie mamy o czym. – rzuciłam, zatrzasnęłam drzwi od strony kierowcy i z piskiem opon odjechałam z podjazdu domu Malika. O dziwo nie płakałam. Cała wewnętrznie się trzęsłam, ale żadna kropla łez już na moim policzku się nie pojawiła. To wszystko wydawało mi się być jakimś cholernym koszmarem lub scenariuszem tandetnej telenoweli brazylijskiej. Zaparkowałam pod swoja kamienicą i ociężale weszłam do mieszkania. Weszłam do salonu, bezwładnie opadłam na kanapę i schowałam twarz w dłoniach. Czułam wzbierający gniew, zaczęłam szybciej oddychać. Gdy podniosłam głowę, moim oczom ukazało się zdjęcie moje i Zayn’a, stojące na kominku. Nie wytrzymałam. Gwałtownie zerwałam się z kanapy i cisnęłam zdjęciem o ścianę, a szkło rozbryzgło  się po całym salonie. Moja wściekłość osiągnęła już stopień maksymalny. Zaczęłam rzucać wszystkim co tylko mnie taczało: wazonem stojącym na stole, książkami, kieliszkami, ciągle przy tym krzycząc. Gdy opadłam z sił, ułożyłam się na podłodze, zwinęłam się w kłębek i zaczęłam zanosić się płaczem. Znowu.. Znowu płakałam przez Zayn’a.

                                                                          ***

     Długo nie mogłem znaleźć sobie miejsca w domu. Kręciłem się bez celu po pokojach patrząc na zdjęcie USG. Wreszcie postanowiłem pojechać do Vici i z nią porozmawiać. Muszę wziąć odpowiedzialność za swoją głupotę i swoje czyny. Gdy dotarłem do jej mieszkania, ze słychać było głośną muzykę i rozmowy. Zapukałem. Otworzyła po chwili. W ręce trzymała butelkę piwa i papierosa.

- Zwariowałaś! W twoim stanie nie możesz pić, ani palić! – rzuciłem ze złością.

- To chyba Ty zwariowałeś. Ja nie jestem w żadnej ciąży kretynie. –odopowiedziała.

- Ale..ale jak to.. Przecież na USG pisze V.Lopez..

- To badania mojej idealnej siostrzyczki. Nasi rodzicie uwielbiają imiona na V. Ja jestem Victoria, a ona Veronica.

Poczułem jak krew odpływa mi od mózgu, a przed oczami zrobiło mi się ciemno.

- Cooo… Czemu to zrobiłaś?

- Serio się pytasz? Musiałeś dostać karę za to co mi zrobiłeś. Nigdy w życiu byś się swojej ukochanej dziewczynie nie przyznał do tego, że ja zdradziłeś, więc musiałam dać Ci jakiś impuls. Masz za swoje. Sory Zayn, ale goście na mnie czekają. – powiedziała z triumfem w głosie i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

                                                                        ***

    Nie wiem jak długo już leżałam na podłodze. Łzy samoistnie płynęły mi po policzkach, choć już nie miałam sił płakać. Czułam piekący ból dłoni, którą musiałam skaleczyć szkłem. Nie miałam sił, ani chęci ruszyć się z miejsca. Nie miałam siły oddychać. Po pewnym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Całkowicie je zignorowałam i dalej nie wydając dźwięki leżałam na ziemi. Pukanie jednak znów się powtórzyło, a potem stało się bardziej natarczywe.

- Eva, błagam Cię, otwórz. – usłyszałam głos Zayn’a dobiegający z zewnątrz. Moje mięśnie gwałtownie się napięły. Przyciągnęłam kolana bliżej twarzy, jakbym chciała zbudować sobie bezpieczną przestrzeń. Z dala od Malika. On jednak nie odpuszczał. Zaczął walić mocno pięściami w drzwi. Zerwałam się z podłogi i jednym szarpnięciem otworzyłam drzwi.

- Czego chcesz? – syknęłam.

- Poro.. Boże Eva, co Ci się stało?! Twoja ręka jest cała zakrwawiona. – rzucił szybko.

- Nic. Skaleczyłam się. Chcesz coś jeszcze powiedzieć?

- Tak.. Proszę wybacz mi… Nie umiem żyć bez ciebie..

  Znów poczułam tą ogromną złość, mocno zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się po nich na podłogę, chowając głowę w kolanach i zasłaniając uszy dłońmi.

- Odejdź stąd!  

- Porozmawiajmy, proszę.. Widziałem się z nią.. Ona wcale nie jest w ciąży.. Chciała mnie ukarać.. Proszę, wpuść mnie.

- Nie! Nie chcę Cię widzieć! Idź stąd!

- Kochanie..

- Wynoś się stąd rozumiesz! Wynoś!!! – krzyknęłam dławiąc się przy tym płaczem. Po chwili zrobiło się cicho. Niepewnie wstałam i spojrzałam przez wizjer. Zayn zniknął. Poczułam chwilową ulgę. Wiedziałam, że nie mogę dłużej zostać w Londynie. Wyjęłam z garderoby walizkę i zaczęłam wrzucać do niej potrzebne rzeczy. Zamknęłam mieszkanie, zostawiając je w totalnym nieładzie i złapałam taksówkę.

- Na lotnisko proszę…. – powiedziałam szybko.

______________________________________________________________________________

PRZEPRASZAM  ZA  MARNOŚĆ  ROZDZIAŁU I ZA TO, ŻE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE NA NIEGO CZEKAĆ.  NA SZCZĘŚCIE SYTUACJA W MOJEJ PRACY SIĘ JUŻ UNORMOWAŁA I MAM NADZIEJĘ, ŻE TERAZ BĘDĘ MIĘĆ WIĘCEJ CZASU NA TO, ŻEBY PISAĆ NOWE ROZDZIAŁY.:) Love ya.xx

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 51.



     Harry patrzył na mnie przez dłuższą chwilę zdziwionym spojrzeniem, ciężko westchnął i wpuścił mnie do środka.

- Napijesz się czegoś? – rzucił z kuchni.

- Piwo! – odpowiedziałem.

Harry wrócił do salonu po chwili i podał mi butelkę z trunkiem. Otworzyłem ją szybko i pociągnąłem duży łyk, wyjąłem fajki z kieszeni i trzęsącymi się rękami odpaliłem jedną.

- Ej, stary.. Co jest? Wyglądasz jak milion nieszczęść. – zapytał zaniepokojonym głosem Styles.

- Jestem potworem Harry..

- Nie no.. Jesteś bardzo przystojny, nie przesadzaj.

- Nie o to chodzi… Zdradziłem Evę…

Zapadła między nami wroga cisza. Źrenice Harrego gwałtownie się rozszerzyły, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.

- Słucham?

- Zdradziłem ją i ciągle to robię.. Nie umiem wyplątać się z tej sytuacji.

   Gdy znów upiłem duży łyk piwa, zadzwonił mój telefon. Znowu dzwoniła ona. Wyłączyłem telefon i z wściekłością cisnąłem nim przed siebie.

- Zayn.. Mów po kolei, bo nie za bardzo rozumiem.

- Ehh.. Kiedy Eva nie zgodziła się, byśmy znowu byli razem po jej próbie samobójczej, byłem totalnie rozbity… Na jednej z imprez poznałem dziewczynę.. Ma na imię Victoria.. Piliśmy razem i jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy u niej..

- Ja pierdolę… - wtrącił się Harry i gwałtownie wstał z fotela.

- A wy czasem nie wróciliście do siebie z Ev? – dodał

- Tak.. I Eva się do mnie dzisiaj wprowadziła. Jednak Victoria znowu się odezwała.. I zamiast wczoraj przyjechać do Evy i zabrać wszystkie jej rzeczy, ja pojechałem do Victori, nie mówiąc słowa, że się nie pojawię. Okłamałem ją, że byłem w studiu. Dzisiaj znowu zrobiłem to samo.. Nie umiem jej się oprzeć… Chcę to zrobić, ale nie potrafię… Ona ma coś takiego w sobie… - powiedziałem z lekkim uśmiechem.

- Zayn do jasnej cholery!! Kochasz Evę? – burknął.

- Tak.. Jak nikogo na świecie… - odpowiedziałem pewnie.

- No to to jest powód, przez który musisz potrafić się oprzeć tej całej Victorii.

- To nie jest takie łatwe… Vici grozi, że wszystko powie Evie, jeśli zerwę z nią kontakt.

- Aha, czyli wolisz zdradzać, okłamywać Evę, a później udawać przed nią, że nic się nie stało.

- A co innego mogę zrobić…?

- Nie wiem! Sory stary, ale ja Ci nie pomogę i kryć na pewno Cię nie będę. Zachowujesz się jak skończony dupek i nie zasługujesz na Evę. Sory, ale wyjdź stąd.
Zerwałem się szybko z kanapy i wysłałem Styles’owi zabójcze spojrzenie.

- No tak.. Teraz będziesz mógł spokojnie mi ją odbić! – syknąłem.

- Wyjdź stąd Zayn.

                                                         ***

„ Biegłam pustym korytarzem jakiegoś zniszczonego budynku. Słyszałam, że biegnie za mną. Wbiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Próbowałam je zaryglować, jednak ona była silniejsza. Wpadła do środka i stanęłam kilka centymetrów ode mnie. Uśmiechnęła się tylko i wbiła mi nóż w serce. Poczułam przeszywający ból i upadłam na podłogę.”

- Nie! – krzyknęłam i usiadłam na łóżku cała zlana potem. Nie mogłam uspokoić oddechu.

- Eva, kochanie. – usłyszałam głos Zayn’a. Spojrzałam na niego przerażona.

- Zayn? Gdzie byłeś? – zapytałam.

- W studiu.. Mamy strasznie dużo pracy nad nowym albumem. Przepraszam, że nie zadzwoniłem. – odpowiedział. Rzuciłam mu się na szyję, a Zayn objął mnie delikatnie i ułożył na poduszce.

- Śpij.. Jestem przy Tobie. Nic Ci nie grozi. – mówił spokojnie i głaskał mnie po głowie . Wtuliłam się w jego tors i z każdą sekundą byłam coraz bardziej spokojna, aż wreszcie zasnęłam.

                                                               ***

    Gdy patrzyłem na śpiącą Evę, serce mi krwawiło. Nie rozumiałem sam siebie. Jak mogłem zdradzać tak cudowną dziewczynę. Poczułem silny impuls, wstałem po cichu z łóżka i wyszedłem z sypialni. Musiałem zakończyć tą sprawę z Victorią.

- Hej Zayn. – usłyszałem jej uroczy głos w słuchawce.

- Hej. Dzwonie tylko by powiedzieć Ci, że to koniec. Nigdy więcej nie dam Ci się omotać. Nie dzwoń do mnie więcej! Nie chcę Cię widzieć. Nasze spotkanie, to było najgorsze co mnie spotkało. Zapomnij o mnie! – mówiłem podniesionym głosem.

- Ty chyba nie mówisz poważnie! Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! Pożałujesz tego co właśnie powiedziałeś! Pożałujesz! – krzyczała i rozłączyła się. Poczułem ulgę. Wątpiłem w to, że Vici będzie w stanie coś zrobić i coś udowodnić. Wróciłem do łóżka i wtuliłem twarz we włosy Evy.

                                                             ***

    Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku i otworzyłam oczy. Moim oczom ukazał się Zayn z tacą pełną jedzenia i różą w zębach. Wybuchnęłam śmiechem i usiadłam na łóżku.

- Dzień dobry Kochanie. – powiedział słodkim głosem i położył tacę na moich kolanach.

- Coś Ty zmajstrował złego Zayn, hm? – zapytałam z uśmiechem.

- Chciałem Ci zrekompensować, że nawaliłem ostatnio. Dzisiaj jestem cały Twój. – odpowiedział. 

Przygryzłam wargę, odłożyłam tacę na bok i wpiłam się w usta Zayn’a. On położył mnie na łóżku i zaczął delikatnie całować moją szyję. Cicho mruknęłam i wplotłam palce w jego zmierzwione włosy. Zayn na chwile przerwał swoje pieszczoty, oparł się na ramieniu i patrzył na mnie swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami.

- Kocham Cię najbardziej na świecie, wiesz? – powiedział poważnie i założył kosmyk moich włosów za ucho. Bez słowa przyciągnęłam go do siebie i znów całowaliśmy się jak szaleni. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości, jego ciała i zapachu. Zayn był dla mnie jak narkotyk od którego nigdy nie chciałam się uwolnić. Nagle ktoś zaczął usilnie dobijać się do naszych drzwi. Oderwaliśmy się od siebie i ciężko oddychaliśmy. Niestety ten ktoś nie odpuszczał. Chwyciłam szlafrok z podłogi i zbiegłam po schodach na dół. Za drzwiami zobaczyłam śliczną brunetkę. Była bardzo zdenerwowana.

- Jest Zayn? – syknęła przez zęby.

- Yyy tak… Ty to.. – zaczęłam, jednak nie mogłam dokończyć, gdyż dziewczyna wparowała o środka.

- Zayn, kochanie.. Do Ciebie…-powiedziałam zamykając drzwi.

- Co Ty tu robisz? – rzucił wrogo Malik.

- Ja tylko na chwilę. Myślałeś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?! Nie doczekanie Twoje. Jestem w ciąży!- krzyknęła, położyła jakieś papiery na stole i wyszła z domu.