czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 47.


      Chodziłam wzdłuż salonu, od jednej ściany do drugiej, odpalając papierosa od papierosa. Myśl, która pojawiła się w mojej głowie, nie dawała mi spokoju. Spojrzałam na zegarek. 2 w nocy.

- Cholera, późno.. Ale muszę to załatwić.. – powiedziałam sama do siebie i chwyciłam telefon leżący na stole.

- Halo… - usłyszałam jego zaspany głos.

- Hej Liam. Strasznie przepraszam, że Cię budzę, ale to piekielnie ważne. – mówiłam szybko.

- Stało się coś? O co chodzi?

- Chodzi o Harrego i Rosie.. Czy się stało.. Nie wiem, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Potrzebuję Was.. Natychmiast..

- Jasne Eva. Lou i Niall nocują akurat u mnie, więc za raz ich budzę i jedziemy do Ciebie. Ty zadzwonisz do Zayn’a, czy ja mam to zrobić?
Na dźwięk jego imienia, przeszył mnie dreszcz.

- Nie.. Zayn’owi nic nie mów.. To nie jest dobry moment na nasze spotkania.

- Okej Ev, jak chcesz. Widzimy się niedługo.

    Rozłączył się, a ja dalej nie mogłam znaleźć sobie miejsca w domu. Co chwilę zerkałam na zegarek, miałam wrażenie, że mija wieczność. W duszy modliłam się, żeby Rosie nie była w to zamieszana.. Jeśli jednak jest.. Harry się całkowicie załamie.. Jest w niej tak zakochany. Postanowiłam przygotować jakieś jedzenie dla chłopaków w zamian za pobudkę. Przynajmniej na chwilę czymś zajęłam myśli. Po godzinie od mojego telefonu Lou, Niall i Liam siedzieli na kanapie w moim salonie.

- Przepraszam że Was budziłam tak późno. To w ramach zadośćuczynienia. – powiedziałam, kładąc wielki talerz z kanapkami na stole.

- Wybaczam. – rzucił z uśmiechem Horan i nałożył sobie od razu 3 na talerzu.

- Dobra, Eva mów co się stało. I czemu chodzi o Harrego i Rosie? – zapytał poważnie Louis. Wzięłam głęboki oddech i ciężko opadłam na kanapę. Wzięłam jednego papierosa z paczki, odpaliłam go i zamilkłam na krótką chwilę. Musiałam się zastanowić jak im to powiedzieć i wg co im powiedzieć.

- Słuchajcie.. Dzisiaj przeczytałam artykuł w Internecie.. O moim wypadku.. Z tym, że powiedziane było dokładnie, że chciałam się zabić.. I do tego pojawiło się tam duża wzmianka o Rob’ie i całej tej sytuacji. – zaczęłam.

- Do czego zmierzasz? – wtrącił się Liam.

- Daj mi dokończyć.. Nikt poza Wami i Paul’em nie wiedział o moim samobójstwie..

- A Rob? – wtrącił się tym razem Niall.

- Też nie. Wydzwaniał do mnie dzisiaj i pisał sms’y, skąd wyszła ta informacja i był w szoku, że chciałam się zabić.. Żaden z Was, ani Paul tego nie zdradzili. O Robie wiedzieliście tylko Wy i…

- Rosie. – dokończył Liam.

- Mam nadzieję, że się mylę, ale musimy to sprawdzić.. Musimy to zrobić dla Harrego.

- Okej, co proponujesz Ev? – zapytał Lou.

- Patrzcie.. – powiedziałam, wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Rosie. Odebrała po krótkiej chwili. Włączyłam ją na tryb głośnomówiący.

- Rosie.. Pomóż mi… - mówiłam udając, że płaczę.

- Eva, co się stało? Czemu płaczesz? – zapytała z przerażeniem. Czułam, że udaje.

- Jestem w ciąży!

- Co?! Jak to????

- A najgorsze jest to, że nie wiem czyje to dziecko.. Czy Rob’a czy Zayn’a..

- Boże, ale ktoś o tym wie?

- Rob wie… I na razie niech tak zostanie.. Rosie, nie wiem co robić.

- Spokojnie, tylko spokojnie. Przyjadę do Ciebie po południu i coś wymyślimy kochana. Nie martw się.

- Dziękuję..

- Nie ma za co.. Teraz kładź się spać. Buziaki. – powiedziała i rozłączyła się. Lou, Niall i Liam patrzyli na mnie z otwartymi buziami.

- No co? – rzuciłam.

- Nic.. Sam Ci prawie uwierzyłem. – powiedział Niall.

- I jeśli ta informacja pojawi się w prasie, mamy pewność, że to ona… - stwierdził Lou.

- Dokładnie. Tak bardzo chciałabym się mylić. Musimy czekać.


                                                                          ***

- Sparks, widzienie. – rzucił urzędowym tonem strażnik i zapiął kajdanki na nadgarstkach Amy. Szli długim korytarzem, który prowadził do Sali widzeń.

- Macie 15 minut. – rzucił i wyszedł na korytarz.

- Rosie.. Co Ty tu robisz? Nigdy nie przychodzisz do mnie w środy. – powiedziała Amy, zajmując miejsce przy stole.

- Wiem, ale muszę Ci coś ważnego powiedzieć. Eva jest w ciąży!

- No i co z tego?

- Ale ona nie wie czy jest w ciąży z Malikiem, czy z tym fotografem.

- Żartujesz?! Hahaha no to nasza mała Evusia jest skończona. Malika szlak trafi jak się dowie, że poszła z tym całym Rob’em do łóżka, a jego fanki ją chyba zlinczują. Ale nikt Cię nie podejrzewa?

- Co Ty.. Dawson jest taka tempa, że powiedziała Rob’owi o wszystkim Będzie na niego. W końcu to ja jestem jej ukochaną przyjaciółeczką.

- Genialnie. Wiesz co masz robić siostrzyczko. Świetnie się spisałaś.



                                                                        ***


      Obudziło mnie silne walenie do drzwi. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek. Była 14. Ten ktoś nie odpuszczał, więc z niechęcią pomaszerował do przedpokoju i otworzyłam drzwi. Na klatce stali Lou, Niall i Liam.

- Chłopaki.. Co jest? – powiedziałam zachrypniętym głosem.

- To Rosie! Pół godziny temu wyszła informacja, że jesteś w ciąży. – mówił szybko Niall i wszyscy weszli do salonu. Od razu się przebudziłam. Nie mogłam uwierzyć, że Rosie była w stanie zrobić coś takiego. Już nawet nie chodziło o mnie, ale o Harrego. On naprawdę się zakochał, a ona to skrzętnie wykorzystała. Weszłam do salonu, oparłam się o ścianę i utkwiłam wzrok w podłodze.

- To co teraz.. Musimy powiedzieć Hazzie.. – stwierdził grobowym tonem Liam.

- Tylko jak… - powiedziałam cicho.

Wspólnie zdecydowaliśmy, że najbardziej stosownie będzie, gdy Rosie sama mu się przyzna do tego, co zrobiła. Punktualnie o 17 Rosie zasiadła na mojej kanapie. Po krótkiej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Otworzę. – powiedziałam do Rosie i wyszłam z salonu.

- Hej Harry. Chodź. Musimy porozmawiać.. – powiedziałam do Styles’a i zaciągnęłam go za rękę do salonu.

- Rosie, a Ty co tutaj robisz kochanie? – powiedział z uśmiechem. Miałam wrażenie, że nie wytrzymam i wydrapię jej oczy.

- Harry, słonko… - zaczęła.

- Dobra.. Powiesz mu sama czy ja mam to zrobić? – rzuciłam wrogo.

- Ale o co chodzi? – powiedzieli chórem.

- Rosie.. Nie pogrążaj się bardziej. Powiedz Harremu jak sprzedałaś wszystkie newsy o mnie, o Zayn’ie, Rob’ie, moim samobójstwie do prasy..

- Co, żartujesz?! Nie możesz mnie o to oskarżać!

- Owszem mogę. Nie jestem w ciąży. Wymyśliłam to, żeby sprawdzić czy to naprawdę Ty.

- Rosie… To prawda?

- Lou, Niall i Liam mogą to potwierdzić… Dzwoniłam do Ciebie przy nich.. – wtrąciłam.

- Tak to prawda! Ona zasłużyła na to, żeby wszyscy ją nienawidzili po tym co zrobiła Amy!!! – krzyczała Rosie.

- Co Amy ma do tego? – rzucił wrogo Harry.

- To moja siostra!

  Widziałam, że pod Harrym nogi się ugięły. Ja stałam jak sparaliżowana w miejscu, nie mogąc ruszyć nawet palcem. Wszystkie obrazy z pożaru przeleciały mi w tamtej chwili przed oczami.

- Harry, ale ja naprawdę Cię kocham… - rzuciła rzewnie.

- Zejdź mi z oczu! – syknął, a Rosie zapłakana wybiegła z mojego mieszkania. Staliśmy chwilę w ciszy. Harry miał zamknięte oczy i głęboko oddychał. Pięści miał mocno zaciśnięte.

- Harry.. – zaczęłam i zrobiłam krok w jego stronę, jednak on odwrócił się napięcie i wyszedł. Wybiegłam szybko na balkon, ale zobaczyłam tylko jak Styles odjeżdża z parkingu z piskiem opon. Fatalnie się czułam z tym, że Harry przeze mnie ma złamane serce, ale on nie zasłużył na takie traktowanie. On zasługuje na dziewczynę, która będzie go kochać bez względu na to kim on jest. Próbowałam się później do niego dodzwonić, ale bezskutecznie. Resztę wieczoru spędziłam na odbierania chyba miliarda telefonów i zaprzeczaniu plotki o mojej ciąży Byłam wykończona, jednak nie byłam w stanie spać. Leżałam bez ruchu na łóżku z zamkniętymi oczami. Mój spokój przerwał dźwięk telefonu. Zignorowałam go. Miałam dość formułki: Nie jestem w ciąży! To durna plotka” jak na jeden dzień. Jednak ten ktoś zadzwonił 3, później 4 i 5 raz, więc postanowiłam sprawdzić kto to. Dzwonił Liam. Czy prędzej do niego odzdzwoniłam.

- Eva, wreszcie! – powiedział. Był bardzo zdenerwowany.

- Co się stało? Masz dziwny głos.

- Harry zniknął… 

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 46.


      Siedziałam na parapecie i patrzyłam przez okno bez określonego celu. Czułam się jak w więzieniu. Nikt nie mówił mi kiedy mogę wreszcie wyjść, odcięli mnie całkowicie od świata, stoczyłam wielką batalię, by zatrzymać telefon. Nawet przy śniadaniu dostawałam plastikowe sztućce. Czułam się jak wariatka. Codziennie odwiedzała mnie młoda psycholożka, próbując zrozumieć dlaczego chciałam się zabić i sprawdzić, czy dalej stanowię zagrożenie dla samej siebie. Kiedy tylko słyszała stukot jej obcasów na korytarzu, od razu robiłam się wściekła. Fran, bo tak miała na imię, usilnie próbowała pokazać mi jak to złą jestem dziewczyną, że targnęłam się na swoje życie. Nie chciałam jej słuchać, ani z nią rozmawiać, więc nasze sesje psychoterapeutyczne zawsze nie dochodziły do skutku. Niestety, bez jej zgodny nie mogłam opuścić szpitala. Siedząc na parapecie, cały czas ściskałam w dłoni telefon. Miałam na nim wybrany numer do Zayn’a. Co chwilę zerkałam na ekran chcąc wcisnąć zieloną słuchawkę, jednak po kilku sekundach patrzenia na ekran, rezygnowałam i chowałam telefon znowu w dłoni. Zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić.. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, przebywać blisko niego, rozmawiać z nim. Nie umiałam także wyobrazić sobie swojego życia, gdy wyjdę ze szpitala.. Tego wszystkiego co się rozpęta, gdy wrócę do Londynu. Gdzieś w głębi duszy nawet chciałam zostać w tej Sali na zawsze.

- Pani Dawson, możemy porozmawiać. – powiedział lekarz, zamykając za sobą drzwi. Zeskoczyłam z parapetu i usiadłam na łóżku.

- Dzisiaj porozmawiałem z panią psycholog i zdecydowaliśmy, że jutro może Pani opuścić szpital i wrócić do domu. – rzucił spokojnym głosem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Bardzo się cieszę panie doktorze.. – odpowiedziała spokojnie, dalej się uśmiechając.

- Jutro o 12 wypis powinien być gotowy. Tylko niech Pani nie robi więcej takich głupot.

- Oczywiście. Dziękuje raz jeszcze.

    Lekarz wyszedł, a ja zaczęłam zastanawiać się jak wrócić do Londynu. 1D skończyli koncertować w Australii 3 dni temu, więc na pewno byli już dawno w Anglii. Mogłam co najwyżej poprosić Harrego, żeby odebrał mnie z lotniska. Napisałam mu tylko, krótkiego sms’a, że jutro wychodzę i że dam znać kiedy ląduję i czy mógłby mnie odebrać z lotniska. Schowałam telefon do szafki i wyciągnęłam się na łóżku.

- Wreszcie wolna.. – powiedziałam cicho do siebie i znów się uśmiechnęłam. Poczułam jakiś dziwny wewnętrzny spokój i jeszcze inne dziwne uczucie.. Szczęście? Całą noc nie mogłam spać. Kręciłam się tylko po Sali, odliczając godziny do odzyskania upragnionej wolności. Punktualnie o 12 siedziałam spakowana i czekałam na pielęgniarkę, która miała przynieść mi wypis. Do mojej Sali zawitał jednak ktoś inny.

- No hej Evuś. – usłyszałam głos Harrego. Czym prędzej rzuciłam mu się w ramiona, o mało go przy tym nie wywracając na ziemię. Za nim do środka weszli Niall, Liam i Lou.

- Boże, chłopaki co wy tutaj robicie? – zapytałam zapłakana.

- Myślisz, że zostawilibyśmy Cię tutaj samą? – zapytał z uśmiechem Liam.

- Tak. – odpowiedziałam.

- Głupia jesteś. – rzucił i mocno mnie przytulił.

- Ale przecież skończyliście koncerty 3 dni temu.

- No tak, ale postanowiliśmy zrobić sobie krótkie wakacje i poprosiliśmy Paul’a, żeby nam załatwił hotel. No i czekaliśmy, aż wypuszczą Cię z tego więzienia. Bez Ciebie byśmy stąd nie wyjechali. – wtrącił się Lou. 
Zrobiło mi się tak ciepło na serduchu. Miałam najcudowniejszych przyjaciół na świecie.

- Gdzie jest Zayn? – szepnęłam na ucho Harremu.

- W hotelu. Chciał przyjechać, ale stwierdził, że nie chcesz go pewnie widzieć i nie chciał sprawiać Ci przykrości. – odpowiedział Styles. Od razu posmutniałam i utkwiłam wzrok w podłodze. Po chwili do środka weszła pielęgniarka, oddała mi wszystkie papiery i razem z chłopakami wyszliśmy ze szpitala. Niestety na zewnątrz czekał na nas tłum dziennikarzy. Każdy z nim pchał się na nas, z każdej strony błyskały flesze. Ja założyłam tylko kaptur na głowę, a Harry objął mnie ramieniem, próbując osłonić mnie przed ostrzałem. Reporterzy przekrzykiwali się wzajemnie, a ich pytania mieszały się ze sobą. Ochroniarze odeskortowali nas do samochodu.

- Chyba ode chciało mi  się wracać do Anglii.. – powiedziałam cicho. Louis, który siedział obok mnie, objął mnie ramieniem i zaczął wciskać mi palec między żebra.

- Ja Ci nie wrócę. – rzucił z uśmiechem i dalej mnie łaskotał. Gdy dojechaliśmy do hotelu, cała 4 stwierdziła, że trzeba mnie nakarmić, bo na szpitalnym wikcie nie da się wyżyć. Chcąc nie chcą, musiałam przyznać im rację, umierałam z głodu. W hotelowej restauracji czekali na mnie wszyscy z ekipy 1D. Nikt nie wrócił do Anglii, wszyscy czekali na mnie.

- Ale jak to? – wydukałam ledwo.

- Bez Ciebie się nigdzie nie ruszamy. – powiedział Matt i zawiesił mi się na szyi.

   Przywitałam się z resztą, porozmawiałam chwile z każdym. Po chwili do środka wszedł Zayn. Jego oczy błyszczały, a jego klata piersiowa unosiła się nienaturalnie szybkim tempie. Widać był, że bardzo powstrzymywał się żeby nie rzucić się w szaleńczy bieg w moją stronę. Ja w głębi duszy chciałam zrobić to samo.. Pobiec do niego i wtulić się w jego ramiona. Poczuć znowu jego cudowny zapach i ciepło jego skóry.

- Yyy dobra, trzeba się pakować na samolot. Pomóżcie mi. – powiedział Paul i wszyscy wyszli z restauracji, zostawiając mnie i Malika samych. Czułam się bardzo niezręcznie, uciekałam wzrokiem gdzie tylko mogłam, byleby tylko nie napotkać jego spojrzenia.

- Jak się czujesz? – zapytał po chwili.

- Już dobrze, dzięki. – odpowiedziałam zdawkowo i przygryzłam wargę. Zayn tylko zmarszczył brwi i utkwił wzrok w podłodze.

- Bardzo się cieszę.. Napędziłaś nam ogromnego stracha.. – powiedział i podniósł swoją dłoń, tak jakby chciał położyć mi ją na policzku. Po chwili jednak opamiętał się i wyszedł. Westchnęłam ciężko, a serca waliło mi tak szybko, że musiałam na chwilę usiąść na krześle, by ochłonąć. Nie potrafiłam wrócić do Zayn’a.. Po prostu nie potrafiłam. Po 40 minutach wszyscy siedzieliśmy już w specjalnych busach i jechaliśmy na lotnisko. Lou i Liam całą drogę wygłupiali się i tańczyli. Muszę stwierdzić, że prywatny samolot to świetny wynalazek. Od razu zostaliśmy podwiezieni na płytę lotniska, zajęliśmy swoje miejsca na pokładzie samolotu i po 20 minutach samolot oderwał się od ziemi. Całe 17 godzin lotu przespałam. Byłam wykończona, choć sama nie wiedziałam czym. W Londynie lało. Gdy wysiedliśmy z samolotu, a zimne powiewy wiatru przeszyły mnie na wskroś, od razu zatęskniłam za słoneczną Australią. Przed lotniskiem czekali na nas oczywiście fotoreporterzy. Oczywiście każdy z nich krzyczał w moją stronę zadając mi jakieś dziwne pytania. Ignorowałam ich głosy najlepiej jak potrafiłam. Paul razem z dwoma ochroniarzami odwieźli mnie do domu. Gdy przekroczyłam próg swojego mieszkania, poczułam się bezpiecznie. W mieszkaniu panował niemały bałagan, więc postanowiłam przewietrzyć cały dom i posprzątać. Po 2 godzinach zaległam na kanapie, wzięłam laptopa i postanowiłam poczytać co działo się na świecie. Trochę zdziwiło mnie tak duże zainteresowanie dziennikarzy, więc postanowiłam zacząć od portali plotkarskich. Gdy zobaczyłam jeden artykuł, zmroziło mnie. „ ZNAMY PRZYCZYNĘ TAJEMNICZEGO WYPADKU EVY DAWSON!!! OKAZUJE SIĘ, ŻE STYLISTKA 1D CHCIAŁA POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO!! SKŁONIĆ JĄ DO TEGO MIAŁA ZDRADA, KTÓREJ SIĘ DOPUŚCIŁA ZE SWOIM BYŁYM CHŁOPAKIEM, FOTOGRAFEM ROB’EM PASCAL. DO ICH ROMATYCZNEGO UNIESIENIA DOSZŁO PODCZAS JEDNEGO Z KONCERTÓW ONE DIRECTION, GDY, BYŁA JUŻ, CHŁOPAK DAWSON, ZAYN MALIK, ZAJĘTY BYŁ ŚPIEWANIEM. GDY KOTA NIE MA, MYSZY CHARCUJĄ.” Z całej siły zamknęłam laptopa, zerwałam się z łóżka i zaczęłam kręcić się po pokoju. Byłam wściekła. Skąd oni to wszystko wiedzieli.. O Robie wiedział tylko Zayn, Lou, Niall, Liam i Harry, a o próbie samobójczej jeszcze Paul, ale żaden z nich na pewno nie poleciałby z tym do gazety. Po chwili doznałam olśnienia.

- To nie może być prawda.. – powiedziałam cicho. 

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 45.



     Cały czas czułam się oszołomiona, jaskrawe światło jarzeniówek raziło moje oczy, a głowa mi pękała. Nie czułam radości z tego, że mnie uratowali. Dalej będę musiała znosić upokorzenia i nienawiść ze strony fanów 1D.

- Czemu go wyrzuciłaś? – usłyszałam zachrypnięty głos Harrego.

- A co miałam innego zrobić? – rzuciłam i spojrzałam na niego.

- Porozmawiać, wyjaśnić to wszystko.

- Harry.. Zayn zachował się jak skończony dupek. Fakt popełniłam ogromny błąd, ale żałowałam tego najbardziej na świecie. Zayn nie potrafił zachować tej sytuacji w naszym gronie, tylko wywlókł to wszystko do prasy i jeszcze akcja z tą dziewczyną…

- Wiem, zachował się jak kretyn, ale on Cię kocha.

- Nie wątpię…

- Błagam, powiedz czemu chciałaś się zabić…

- Przez Zayn’a wszyscy mnie nienawidzą… Nie mogłam znieść tego, że jego fanki mnie wyzywają, jedna mnie uderzyła w twarz, a druga opluła.

- Żartujesz chyba?

- Chciałabym, ale nie… To się stało po waszym wywiadzie… Wtedy już całkowicie straciłam chęć i siły do życia.

- Nie wiem nawet co mam Ci powiedzieć..

- Eva, córeczko! – powiedziałam moja mama, wparowując do Sali.

- Mamo.. Co Ty tutaj robisz? – zapytałam szokowana.

- Zostawię Was. Zadzwoń do Rosie, bardzo się o Ciebie martwi.

- Jasne Harry. Odwiedzisz mnie jeszcze?

- Jasne, przyjedziemy później z resztą chłopaków. – powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostałam sama z mamą. Byłą całą roztrzęsiona i zapłakana.

- Dziecko.. co Ty chciałaś zrobić? – powiedziała ledwo i usiadła na skraju mojego łóżka.

- Mamo…

- To wszystko wina Malika, prawda?

- Nie chce to tym rozmawiać… Fatalnie się czuję, chcę spać..

- Dobrze córeczko. Pójdę po lekarza, niech dadzą Ci jakieś leki.

    Po kilku minutach przyszła pielęgniarka i zrobiła mi zastrzyk, po którym zasnęłam. Liczyłam, że może nie obudzę się ze snu, ale pierwsze promienie słońca, odebrały mi tą nadzieję. Postanowiłam zadzwonić do Rosie, by choć trochę ją uspokoić.

- Halo. – usłyszałam jej ciepły głos w słuchawce.

- Hej, Rosie. – odpowiedziałam.

- Boże Eva, jak to dobrze, że Cię słyszę… Jak się czujesz, błagam mów! – powiedziała, a jej głos się załamał.

- Już lepiej, naprawdę. Harry powiedział, że się martwisz, więc postanowiłam Cię troszkę uspokoić.

- Martwię? Ja tutaj w Londynie od zmysłów odchodziłam, gdy Harry mi powiedział. Eva.. Co Zayn Ci zrobił… Nie chciałam Harrego wypytywać.. Tak bardzo to wszystko przeżywał…

- Raczej co ja Zayn’owi zrobiłam..

- Jak to?

- Ehh, w Sydney spotkałam mojego byłego.. Dałam mu się podjeść i całowaliśmy się.. Zayn się dowiedział… Za nic nie chciał mi wybaczyć…

- Ale rozmawiałaś z nim już?

- Wyrzuciłam go ze szpitala…

- Czemu?

- Wiesz.. ta historia ma też drugie dno.. Po tym jak Zayn się dowiedział, na lotnisku flirtował z jakąś laską i na moich oczach ją całował, a później w wywiadzie powiedział, że nasz związek to był jego największy błąd.. No i wszystkie fanki mnie znienawidziły i dały mi to odczuć bardzo dosłownie..

- Boże, co z kretyn z tego Zayn’a.. Jak on tak mógł się zachować.. Zero klasy i godności..

- Wiesz Rosie, ja nie byłam lepsza..

- Popełniłaś błąd, miał prawo być zły i załamany, ale nie miał prawa się tak zachować.. Ale Eva.. porozmawiaj z nim.. Przecież byliście taką piękną parą.. Kochacie się… Musicie być razem..

- Nie Rosie.. Ja już nie widzę dla nas przyszłości.. Nie po tym co się stało..
W tej samej chwili do Sali wszedł lekarz.

- Muszę kończyć.. Kontrola lekarska.

- Jasne kochana. Dzwoń do mnie, żebym była spokojna. Buziaki!

- Jasne. Buziaki!

    Pielęgniarka zmierzyła mi ciśnienie, pobrała krew, lekarz walnął mi kazanie, jak bardzo nieodpowiedzialne było moje zachowanie, znowu dostałam jakiś zastrzyk po którym całkowicie odpłynęłam. Nie spałam, ale byłam tak zmęczona i ledwo kontaktowałam, że nie miałam sił otworzyć oczu. Nie wiem ile to trwało. Cały czas myślałam o tym co zrobiłam i o tym co powinnam teraz zrobić.. Porozmawiać z Malikiem, czy nie.. Z rozmyślań wyrwał mnie błysk flesza. Szybko otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku przerażona. Na środku stał fotogram i robił mi zdjęcia.

- Co Pan tu robi? Proszę wyjść! – syknęłam ledwo.

- Eva powiedz.. Czemu chciałaś się zabić, co zrobiłaś Zayn’owi?

- Wynocha!

- Ej, co tu robisz frajerze! – krzyknął Liam i razem z Lou rzucili się na fotografa i wyprowadzili go z mojej Sali. Harry usiadł na moim łóżku i mocno mnie przytulił. Cała się trzęsłam.

- Już, spokojnie Eva.. – powiedział mi do ucha. Jego serce biło szybo, a klata piersiowa unosiła się w nienaturalnie szybkim tempie.

- Czego oni ode mnie chcą… - wydukałam przez łzy.

- To są cholerne hieny. Nas też cały czas wypytują o Ciebie, śledzą Zayn’a.

- Najgorsze jest to, że z nimi nie da się walczyć.. – wtrącił się Niall. Po chwili do Sali wrócił Liam i Lou.

- To jest jakiś skandal. Jak oni wg pozwolili mu tutaj wejść! – krzyczał Payne, chodząc w tej i z powrotem.

- Wymyślimy coś, zobaczysz. – powiedział Lou i usiadł obok Styles’a.

- Dziękuję Wam.. Za wszystko.. – powiedziałam i mocno przytuliłam Tomlinsona.

***

Szła za strażnikiem długim, ciemnym korytarzem. Po chwili doszli do dużej Sali, gdzie strażnik ją zostawił.

- Macie 15 minut. – powiedział kolejny ze strażników. Dziewczyna zajęła miejsce przy jednym stole, a po chwili dołączyła do niej inna dziewczyna zakuta w kajdanki.

- Cześć siostrzyczko. – powiedziała Amy.

- Hej… - odpowiedziała druga.

- Co jesteś taka smutna? Stało się coś?

- Jakoś coraz mniej mi się to wszystko podoba..

- Przestań. Dowiedziałaś się czegoś nowego?

- Tak, ale nie wiem czy chcę to dalej ciągnąć.

- Rosie! Nie gadaj głupot. Zasłużyli na to. Jutro kontynuujesz nasz plan. Eva na to zasłużyła. Przez nią jestem gdzie jestem i straciłam wszystko.

- Ona mnie nie obchodzi... Ale jak Harry się dowie.. Znienawidzi mnie..

- Uwierzę, że przejmujesz się tym lokowanym kretynem.

- Zależy mi na nim.

- Ale jemu na Tobie nie. Błagam, znam ich. Nie bądź głupia i nie popełniał moich błędów. On się tylko bawi Twoim kosztem. Nie jesteś pierwszą naiwną, którą wyrwał na te swoje słodkie słówka, które nie mają żadnego znaczenia. On się Tobą bawi. Prędzej czy później znajdzie sobie inną, a Ty skończysz ze złamanym serce. Zrób tę ostatnią rzecz i nigdy w życiu Cię o nic już nie poproszę.

- Ehh dobrze siostrzyczko.. 

------------------------------------------------------------------------------------------------

PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO TO ZAJĘŁO, ALE NIE MIAŁAM OSTATNIO NA NIC CZASU...:( CHOĆ NIE JESTEM WG ZADOWOLONA Z TEGO ROZDZIAŁU, MUSIAŁAM GO DODAĆ... BUZIAKI!

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 44.



     Patrzyłem na nią i nie potrafiłem dalej mówić. Tak bardzo bym chciał zamienić się z nią miejscami. To ja powinienem leżeć na tym szpitalny łóżku, a nie ona. Nie potrafię sobie wyobrazić świata bez niej. Wziąłem głęboki oddech i pocałowałem jej dłoń.

- Wybacz mi.. Zachowałem się… nie umiem nawet znaleźć nawet słowa, żeby to określić. Proszę Cię Eva, walcz. Nawet nie dla mnie, bo nie zasługuję na to, ale dla swojej rodziny, dla chłopaków. Kocham Cię najbardziej na świecie, ale wiem, że nigdy nie będę zasługiwać na to, żebyś znów była ze mną. Walcz, tylko o to Cię proszę.. – mówiłem.

- Co pan tu robi? Proszę wyjść. – rzuciła oburzonym głosem pielęgniarka i wskazała na drzwi.

- Harry.. – zacząłem, ale Styles tylko zmiażdżył mnie wzrokiem i wyszedł z oddziału. Powoli poszedłem za nim i dołączyłem do reszty w hall’u. Znowu czekaliśmy, choć sami nie wiedzieliśmy na co. Po 2 godzinach znów przyszedł do nas lekarz.

- I co z nią? – rzucił Liam.

- Niestety, nie mam dobrych wiadomości.. Pacjentka powinna już się wybudzić, jednak stan śpiączki dalej się utrzymuje. Jeżeli ten stan nie będzie się zmieniać, może dojść do nieodwracalnych uszkodzeń mózgu. Niestety.. jest też ogromne ryzyko, że pacjentka wcale się nie wybudzi.

- Jak to? – wtrącił się Lou.

- Pani Dawson wzięła ogromną ilość leków nasennych, to jest cud, że ją odratowaliśmy. Niestety.. Pozostaje nam tylko czekać i mieć nadzieję.

- Proszę być z nami szczerym. Jakie ona ma szanse? – zapytał Styles.

- Może 15% na to, że wyjdzie z tego bez szkody dla mózgu… I 70%, że wcale się nie wybudzi. Przepraszam, muszę iść na obchód. – rzucił urzędowym tonem i odszedł. Opadłem bezsilnie na krześle i schowałem twarz w dłoniach.

- Zayn, nie daruję Ci tego. – syknął Niall i chwycił mnie za koszulę.

- Horan, przestań! Szukanie winnych nie ma teraz sensu… Jej to nie pomoże.. – powiedział Harry i odepchnął Niall’a. Paul wrócił do hotelu, by przygotować naszą dalszą podróż na koncerty. My zostaliśmy w szpitalu i czekaliśmy. Chłopaki zasnęli, a ja wkradłem się na OIOM i patrzyłem na nią.

- Zayn! – usłyszałem krzyk. Odwróciłem się napięcie i zobaczyłem matkę Evy.

- Coś Ty jej zrobił? Coś Ty zrobił mojemu dziecku!

- Ja.. ja..

- Jeśli ona umrze… Jeśli ona umrze..

- Mary.. proszę, uspokój się.. – powiedział spokojnym głosem mężczyzna w średnim wieku, który wyłonił się zza jej pleców. To był ojczym Evy.

- Jak mam być spokojna.. Przez niego moja córka chciała się zabić!

- Zayn, chodź ze mną.

Wyszliśmy z Benedictem do szpitalnego parku. Odpaliłem papierosa i powoli zaciągnąłem się dymem.

- Zayn, co się stało? – zapytał spokojnie.

- To wszystko moja wina.. Eva spotkała w Sydney Rob’a.. Całowali się, a ja nie potrafiłem jej wybaczyć..

- Rob.. Niestety znam tego chłopaka.. I to przez to Eva chciała się zabić?

- Ehh nie… W wywiadzie powiedziałem, że nasz związek to był błąd i na jej oczach flirtowałem z jedną dziewczyną. Nie potrafiłem zabić w sobie tej urażonej dumy.. To moja wina..

- Rozumiem Cię Zayn… Miłość jest z jednej strony cudowną, ale i straszną sytuacją. Ciężko nam, mężczyzną pogodzić się z błędem naszej ukochanej… Potrzebujecie czasu..

- Nie zasługuję na nią… Wiem, że to koniec. Ona powinna mieć faceta, który nigdy jej nie zawiedzie.

- Nigdy nic nie wiadomo… Czas pokaże…

- Byleby tylko z tego wyszła…

- Zayn. Benedict chodźcie szybko! – krzyknął do nas Harry. Był przerażony. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Pobiegliśmy szybko do niego.

- Co się stało? – zapytałem zdyszanym głosem.

- Nie wiem.. Lekarze tam wpadli i dłuższą chwilę nie wychodzą.

Szybko pobiegliśmy pod salę Evy. Gdy tam dotarliśmy, akurat lekarze wychodzili ze środka.

- Co się stało? Co z nią? – zapytałem.

- Niech Pan ją spyta.. – odpowiedział z uśmiechem.

Zajrzałem przez szybę do środka. Eva patrzyła nieobecnym spojrzeniem przed siebie i delikatnie poruszała rękami. Nagle ktoś wziął mnie pod rękę i wepchnął mnie do środka.

- Napraw to. – usłyszałem szept Harrego i razem stanęliśmy koło jej łóżka. Eva najpierw spojrzała na Styles’a i delikatnie się uśmiechnęła, a później przeniosła wzrok na mnie. Jej źrenice się rozszerzyły, zaczęła szybciej oddychać, a z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy.

- Zostawię Was.. – powiedział Harry i wyszedł. Niepewnie podszedłem bliżej, nie odrywając od niej wzroku.

- Eva… Ja nie wiem co Ci powiedzieć.. Wybacz mi.. Czemu? Czemu chciałaś się zabić?
Ona tylko patrzyła na mnie i milczała. Ukląkłem przy niej i chwyciłem jej dłoń, ale szybko ją zabrała.

- Powiedz, czemu…

- Ty mnie nienawidzisz.. Wszyscy na świecie nienawidzą mnie przez Ciebie..

- Ale..

- Wyjdź stąd.

- Eva..

- Powiedziałam.. Wynoś się!
Popatrzyła mi głęboko w oczy i odwróciła twarz w drugą stronę.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM WAS.. TEN ROZDZIAŁ JEST STRASZNY.:(