niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 24.



         Niestety, mój stan był na tyle poważny, że musiałam spędzić w szpitalu jeszcze dwa tygodnie, co bardzo mi się nie podobało, gdyż umierałam tam z nudów i strasznie chciałam wrócić do pracy. Chłopcy podróżowali po Wielkiej Brytanii i koncertowali, a ja leżałam w szpitalu. Nie pozwolili mi nawet koordynować sytuacji przez telefon. „ Musisz odpoczywać”, „ Zdążysz się jeszcze napracować”. Te  2 zdania słyszałam codziennie po kilkadziesiąt razy. Podczas tych dwóch tygodni przeszłam jeszcze operację mojego rozgruchotanego kolana. Na szczęście nie założyli mi gipsu, tylko specjalny stabilizator i 4 dni przed wypisem, pozwolili mi wstać z łóżka i pospacerować po szpitalu. Spotkałam na oddziale pediatrii mnóstwo małych fanek 1D, które rysowały dla mnie obrazki, przytulały i życzył zdrowia, choć same były w dużo gorszym stanie niż ja. Chciałam coś dla nich zrobić.. Miałam nawet pewien pomysł.

          Nadszedł wreszcie ten upragniony dzień.. 27 stycznia. Wreszcie mogłam być wolna. Chłopcy skończyli trasę po UK, więc cała, wesoła 5 zjawiła się w szpitalu by mnie zawieźć do domu. Od dobrej godziny byłam spakowana, wypis przygotowany, a ich ciągle nie było. Siedziałam na łóżku znudzona i machałam jedyną, nieunieruchomioną nogą i ciągle patrzyłam na zegarek. Nagle usłyszałam spory hałas na korytarzu i do środka wparował Louis i Liam, którzy przepychali się, walcząc o to który pierwszy się ze mną przywita.

- Eva!!! – krzyknął Louis i upadł na podłogę, gdyż Liam sprytnie zrobił uniknął, gdy Tomo próbował go po raz kolejny szturchnąć. Wybuchłam śmiechem. Tak bardzo brakowało mi tych wariatów.

- Cześć kochana. – powiedział spokojnie Liam i wręczył mi ogromnego misia, który trzymał czerwone serducho w łapkach.

- Ojj będę miała własnego Liam’a na wyłączność. – powiedziałam i z miną 3 latki, wtuliłam się w misia. Liam z dumą wypiął klatę i uśmiechnął się. Później do Sali wszedł Niall z tuzinem lub więcej, kolorowych balonów, a za nim Harry.

- Evaaa!!! – krzyknął i rzucił się na mnie, przewracając mnie na łóżko. Syknęłam z bólu, gdyż niestety oparzenia na mojej ręce nie goiły się najlepiej. Blondyn od razu zrobił przerażoną minę i odskoczył ode mnie. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego i zmierzwiłam palcami jego włosy. Horan odetchnął z ulgą i usiadł koło mnie. Harry oparł się o ścianę i tylko patrzył na mnie z uśmiechem. Ostatni do środka wszedł Zayn. Wyglądał nieziemsko: płaszcz w kolorze czekolady i wiśniowy sweter idealnie podkreślały jego ciemniejszą karnację, do tego czarne rurki i zamszowe buty i te jego zmierzwione włosy. Serca waliło mi jak szalone i czułam, że się rumienię.
- Hej Eva. – powiedział niskim głosem. Było to trochę komiczne. Starał się być taki męski.

- Hej Zayn. – odpowiedziałam z uśmiechem.

- To co, jedziemy do Londynu, nie? – zapytał Lou, gdy już udało mu się zebrać z ziemi.

- Tak, tak… Ale najpierw chciałabym Was o coś poprosić.

- Zamieniamy się w słuch. – powiedział Liam.

- Gdy łaziłam po tym szpitalu, poznałam mnóstwo dziewczynek z oddziału pediatrii, które są waszymi wielkimi fankami. Większość z nich jest tutaj od długiego czasu i raczej szybko stąd nie wyjdą. Pomyślałam, że mógłby to być dla nich ogromny zastrzyk energii. – powiedziałam podekscytowanym głosem.

- Jasne to świetny pomysł. – powiedział Lou.

- Lou ma rację. Może skoczymy kupić jakieś zabawki? Wyjdziemy tylnym wyjściem. – skomentował Niall.

- Świetny pomysł! Wracamy za godzinę. – powiedział Zayn, puścił mi oczko i cała 5 opuściła moją salę. Strasznie się cieszyłam, że chłopcy tak entuzjastycznie podeszli do mojego pomysłu. Nie mogłam się doczekać aż wrócą. Tak jak Zayn powiedział, po godzinie wrócili z kilkunastoma, ogromny workami pełnymi zabawek. Przy roznoszeniu pomagali nam także ochroniarze 1D. Miny dzieci były nie do opisania. Gdy chłopcy przekraczali próg Sali, pojawiały się piski i nieustanne „ To nie mogą być oni!!!”, ale ich radość była ogromna.
Przy jeden z ostatnich Sali podeszła do mnie 10 letnia dziewczynka, miała na imię Rosy.

- Przepraszam.. – powiedziała nieśmiało, szturchając mnie ręką. Przykucnęłam przed nią, na tyle na ile pozwalał mi stabilizator.

- Hej. O widzę, że dostałaś zabawkę od chłopaków. – powiedziałam, wskazując na dużą żyrafę, którą mocno trzymała. Ona tylko pokiwała głową i mocno mnie przytuliła i uciekła. Bardzo się cieszyłam, że mogłam dać im trochę szczęścia.

- Okej. To była ostatnia sala. To było surrealistyczne przeżycie. – powiedział Liam wychodząc z ostatniej Sali. Widać było, że cała 5 była bardzo poruszona tą wizytą. Z 4 godzinnym opóźnieniem opuściliśmy szpital i ruszyliśmy w podróż do Londynu. Prowadził Greg, ochroniarz, ja siedziałam tyłem do kierunku jazdy razem z Liam’em i Lou, a naprzeciwko siedział Niall, Zayn i Harry, który był bardzo odseparowany od reszty, był bardzo cichy, słowem się nawet nie odzywał. Za to Zayn nie odrywał ode mnie wzroku, co momentami było bardzo krępujące. Nagle w radiu zaczęły lecieć wiadomości. Wreszcie dowiem się co się dzieje na świecie.

- „ Dziś w Londynie rozpoczyna się proces dwójki…” W tym momencie cała 5 zaczęła głośno rozmawiać, kaszleć, a Lou kazał Gregowi wyłączyć radio.

- Zdurnieliście?! Greg, włącz to radio. – powiedziałam, JESZCZE spokojnym głosem.

- „ Za to grozi im od 10 lat więzienia, a prokurator rozważa wniesienie wniosku o dożywocie” – trąbiła dziennikarka w radiu.

- No i przez Was debile nie wiem o co chodzi. – powiedziałam, skrzyżowałam ręce na brzuchu i utkwiłam wzrok za oknem. Zamilkli, a ja dalej udawałam, że jestem obrażona. Nawet nie zauważyłam, gdy dotarliśmy do Richmond. Trochę bałam się, że w mieszkaniu będzie Ewan, ale nie byłam sama. Zayn wziął mnie na ręce i wniósł mnie na 2 piętro mojej kamienicy, a później do mieszkania, a reszta wnosiła moje prezenty do mieszkania i torbę z rzeczami. Na szczęście Ewan’a w środku nie było i ślad po nim zniknął. Odetchnęłam z ulgą.

- Dobra Evunia, zamówiliśmy Ci jedzenie, rzeczy masz rozpakowane. Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować daj znać. My musimy uciekać na wywiad. Dasz sobie radę? – zapytał troskliwie Liam.

- Tak, spokojnie. Strasznie Wam dziękuję, za wszystko i za to co zrobiliście w szpitalu. Kocham Was. – powiedziałam i rozkleiłam się. Cała 5 mnie otoczyła i zgotowała mi grupowy uścisk.

- Przyjadę po wywiadzie. – powiedział szeptem Zayn i pocałował mnie w czoło. Pomachałam im na do widzenia i wyszłam na balkon. To o czym najbardziej marzyłam to papieros. Co prawda miałam zakaz, ale jakaś nagroda mi się należała. Wyjęłam paczkę z szuflady, zarzuciłam płaszcz na ramiona i wyszłam na balkon. Powoli zaciągałam się dymem i rozkoszowałam jego smakiem. Wreszcie byłam w domu. To co wydarzyło się w Nottingham całkowicie mnie przerosło, dalej nie mogłam uwierzyć w to, że żyję. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu z kieszeni płaszcza. Dzwonił Paul.

- Cześć szefie, co słychać? – powiedziałam radośnie.

- Hej Eva. Słyszę, że humor Ci dopisuje. Jak się czujesz?

- Czuje się już bardzo dobrze, co prawda ręka jeszcze mocno boli i kolano unieruchomione, ale jest super.

- Może powinniśmy znaleźć Ci jakieś zastępstwo.

- Nie wygłupiaj się. Do trasy będę jak nowa, a przecież te lekkie przeszkody nie będą mi psuć przyjemności z pracy.

- Skoro tak twierdzisz. Chłopcy zostali nominowani do Brit Awards.

- Wiem, Zayn mi mówił. Rozumiem, że trzeba im przygotować zestawy na galę.

- Dokładnie. Napiszę do Ciebie wieczorem, to umówimy się na jutro i omówimy wszystko. A teraz uciekam, bo Lou i Niall za chwilę rozniosą studio telewizyjne. Do jutra.

- Do jutra. – powiedziałam i schowałam telefon do kieszeni.

           Siedziałam na balkonie jeszcze dłuższą chwilę i patrzyłam przed siebie. Czułam od dawna niespotykany u mnie spokój. Chyba moje relacje z Zayn’em do tego doprowadziły. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zamknęłam drzwi balkonowe i poczłapałam do drzwi wejściowych. Za nimi stał Zayn. Tak jak obiecał.

- Hej.

- Hej Zayn. Wejdź.

Malik powoli wszedł do środka i rozejrzał się dookoła.

- Paliłaś. – rzucił wrogo.

- Oj Zayn. Kto jak kto, ale Ty powinieneś mnie zrozumieć. – odpowiedziałam i zrobiłam słodkie oczka. Malik tylko pokręcił głową i lekko uderzył mnie palcem w nos. Znów zadzwonił telefon, tym razem domowy. Dzwoniła moja mama.

- Hej mamo. Tak wszystko okej. – mówiłam do słuchawki.

- Eva, dostałaś sms’a. – krzyknął Zayn.

- To na pewno Paul. Odpisz mu, że przyjęłam do wiadomości. Później to odczytam. – rzuciłam do niego i zamknęłam się w kuchni, by w spokoju porozmawiać z mamą.

***
- Tutaj Zayn, Twój ulubiony członek 1D, Eva rozmawia z mamą w kuchni, kazała mi napisać, że przyjęła do wiadomości. Później się do Ciebie odezwie. Buziaczki i całuski”. Ależ ja go kocham denerwować. – pomyślałem i wysłałem wiadomość. Już miałem odłożyć telefon Evy na stolik, ale zobaczyłem, że czeka na nią jeszcze jedna wiadomość i to od Styles’a. Chwilę się wahałem czy powinienem to czytać, w końcu nic mi do tego, jednak moja ciekawość wygrała. Włączyłem wiadomość: „ Wybacz mi, że dzisiaj zachowywałem się dość dziwnie, ale nie chciałem pchać się przed szereg. To był czas dla reszty chłopaków. Daj znać, porozmawiamy na spokojnie. Bardzo za Tobą tęskniłem. Może znowu mnie znowu takim całusem powitasz.;)”. Całkowicie mnie wgięło, gdy przeczytałem tą wiadomość, a krew się we mnie gotowała. Postanowiłem mu odpisać. „ Dzięki Harry, ale na razie chcę od wszystkiego odpocząć. Odezwę się do Ciebie, gdy będę gotowa i gdy będę miała na to ochotę”.

- Niech myśli, że ją olał. Sorki stary. Twój czas minął. – pomyślałem, skasowałem obie wiadomości i dołożyłem telefon na miejsce. Chwilę później do salonu wparowała Eva. Byłą wściekła i zapłakana.

- Eva, co się stało? – zapytałem przerażony.

- Dlaczego do cholery nie powiedziałeś mi, że Ewan pomagał Amy?! – krzyczała.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WIĘC MOI KOCHANI, JAKO ŻE DO NOWEGO ROKU BĘDĘ OFFLINE, CHCIAŁAM WAM ŻYCZYĆ CUDOWNEGO NOWEGO ROKU!!! I DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ I KAŻDE WYŚWIETLENIE. TYLKO DLA WAS MA TO SENS. LOVE YA. XX 

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 23.



- „Tutaj doktor Bowling, proszę zostawić wiadomość…” - usłyszałem w telefonie. Dzwoniłem po raz 10. Z każdą minutą byłem coraz bardziej przerażony. Nie miałem pojęcia co mogło grozić Evie, ale Zayn był taki poważny.

- Mark, błagam Cię, jedź szybciej!!! – krzyczałem do kierowcy.

- Harry próbuję, ale są straszne korki i nie mam jak ich ominąć! – odpowiedział zdenerwowanym głosem.

- Błagam szybciej…. – mówiłem w myślach i zacisnąłem dłonie w pięści.

***

- Amy.. Nie rozumiem o co Ci chodzi… - mówiłam drżącym głosem.

- Ojjj, jaka ty jesteś słodka. Zniszczyłaś mi życie! – powiedziała wrogo.

- Ale.. Ale przecież mogłaś mu wszystko wyjaśnić po aferze z farbą.. Wróciłby do Ciebie…

- Hahaha.. Jaka Ty jesteś naiwna, głupia.. Ogólnie beznadziejna. Przecież on Cię kocha.

- O czym Ty mówisz?

- Odkąd się pojawiłaś na planie tego teledysku Ty byłaś nieustannie głównym tematem.. A w jego domu najważniejsze jest Wasze wspólne zdjęcie z dzieciństwa. Nikt nie ma prawa go dotknąć. Stoi przy jego łóżku.

- Ciągle je ma… - powiedziałam cicho.

- Ma, ma… Twoje pojawienie zniszczyło wszystko. Moje wygodne i idealne życie… Miałam Zayn’a w garści..

Amy zbliżyła się jeszcze bardziej. Stanęła nade mną i patrzyła mi prosto w oczy, a ręce miała dalej skrzyżowane za plecami. Dyskretnie starałam się przesunąć do krańca łóżka, gdyż tam przymocowany był guzik, który wzywał pielęgniarki. Jednak Amy to zauważyła i chwyciła mnie mocno za rękę w miejscu bandaży. Znów przeszył mnie ten przerażający ból, który całkowicie zabrał mi tlen z płuc. Głośno syknęłam z bólu, a przed oczami zrobiło mi się ciemno.

- Nie próbuj tych sztuczek, nie masz szans. Za jedno muszę Zayn’owi podziękować.. Ułatwił mi zadanie. Pobił Ewan’a, siedzi w więzieniu, jego maskotka Harry popędził za nim. A Ty jesteś tutaj biedna, samotna… - powiedziała i usiadła na skraju łóżka. Czułam, że mój koniec się zbliżał…

- Pobił Ewan’a, za co?

- Ojj to on już sam Ci opowie.. Ahhh nie.. Przecież on nie będzie miał okazji już z Tobą porozmawiać… - powiedziała z uśmiechem na ustach i wyjęła rękę zza swoich pleców, a w niej trzymała małą strzykawkę.

- Powiedz mi tylko jedno… Czy ty wg kochałaś Zayn’a?

- Dla mnie liczył się tylko Zayn z One Direction i jego kasa, a nie Zayn Malik, byle chłopczyk z Bradford.

- Jesteś skończoną kretynką… Straciłaś szansę na najcudowniejszego faceta jaki chodzi po tej ziemi. Zayn jest ciepły, ma genialne poczucie humoru, a ludzie mu bliscy są dla niego najważniejsi.. Zrobi dla nich wszystko.

- Uważaj, bo się popłaczę. Twój czas się skończył.

Zacisnęłam mocno oczy i czekałam na to co się stanie.. To jak umrę.. Jednak po chwili usłyszałam straszny huk i krzyki Amy. Otworzyłam powoli oczy. Od razu oślepiło mnie światło jarzeniówek. Potrzebowałam kilku sekund, żeby moje oczy się przyzwyczaiły do światła, później zobaczyłam jak ochroniarze podnoszą Amy z podłogi i wyprowadzają z Sali.

- Nienawidzę Cię!!! To ja miałam mieć piękne życie!!! – krzyczała, gdy ją wyprowadzali.
Chwile później podbiegł do mnie Harry i bez słowa mnie przytulił. Cała się trzęsłam, czułam jak serce o mało nie wypadło mi z piersi.

- Harry.. – powiedziałam cicho zanosząc się płaczem i ledwo oddychając.

- Cicho Eva.. Już jesteś bezpieczna. Nic Ci już nie grozi. – odpowiedział. Sam był roztrzęsiony.

- Leki uspokajające dla pacjentki i tlen. Natychmiast! – krzyknął lekarz, który wparował do środka. Pielęgniarka nałożyła mi maskę na twarz i zrobiła zastrzyk. Czułam jak powoli zaczęłam odpływać. Harry cały czas siedział przy moim łóżku, ja chwyciłam go za dłoń i zasnęłam.

***

              Siedziałem w tej celi jak na szpilkach. Tak bardzo bałem się o Evę, a tutaj nie miałem co liczyć na jakiekolwiek wieści. Kręciłem się po tym dwóch metrach kwadratowych w kółko, a myślach błagałem, żeby Harry zdążył. Wydawało mi się, że minęła wieczność. Nagle kraty mojej celi otworzyły się i wszedł do środka jeden z policjantów.

- Malik, wychodzisz. – rzucił wrogo. Szybko zerwałem się z miejsca i stanąłem koło niego.

- Do komisarza. – rzucił i popchnął mnie w stronę korytarza prowadzącego do gabinetu. Wszedłem ostrożnie do pokoju. W środku siedział Paul. Nie miałem odwagi spojrzeć mu w oczy.

- Proszę usiąść Panie Malik. – powiedział, o dziwo, miłym głosem komisarz. Zrobiłem to co powiedział i zająłem miejsce obok Paul’a.

- Widzi Pan… Zarzuty przeciwko Panu zostały oddalone, więc jest Pan wolny.

- Słucham? – zapytałem z niedowierzaniem.

- Oskarżyciel wycofał się. Teraz on posiedzi.

- Eeee?

- Tak Panie Malik. Złapaliśmy Ewan’a Sparks’a. Dołączy do niego także Amy Roberts za podwójną próbę zabójstwa.

- Eva żyję?!

- Sam to sprawdzisz. – powiedział spokojnie Paul i wstał z krzesła. Zrobiłem to samo.

- Żegnam Panie Malik. Następnym razem niech pan sprawiedliwość nam zostawi. – powiedział komisarz. Rzuciłem mu tylko kurtuazyjny uśmiech i wyszedłem z pokoju.

- Zayn.. – zaczął Paul.

- Wiem.. Nawaliłem, ale nie żałuję. Możecie mnie ukarać..

- Nie Zayn. Podziwiam Cię. Dobrze zrobiłeś, ale ja tego nie powiedziałem. – rzucił Paul i mocno mnie uścisnął.

- Zawieź mnie do Evy zanim mnie udusisz.  – powiedziałem ledwo oddychając. Paul tylko wybuchnął śmiechem, wziął mnie pod rękę i wyglądając jak debile, wyszliśmy z posterunku.

***

               Leki nie były chyba zbyt mocne, gdyż mój sen trwał krótko.  Przerażona wybudziłam się i zaczęłam rozglądać się dookoła. Na skraju mojego łóżka zobaczyłam Zayn’a. Nie mogłam w to uwierzyć.

- Zayn.. – szepnęłam. Zayn objął mnie delikatnie i pocałował mnie w policzek.

- Eva.. Tak strasznie się bałem, że Cię straciłem. – powiedział mi do ucha. Położyłam palec na jego ustach, by przestał mówić, a później pogłaskałam jego policzek. Patrzyliśmy na siebie bez słowa, a łzy płynęły po jego pięknej twarzy. Bez chwili wahania zbliżyłam swoją twarz do jego, a Zayn położył mi dłoń na szyi, a później złożył delikatny i krótki pocałunek na moich ustach. Wyciągnęłam brodę do przodu, by to kontynuować, ale on odsunął się na bezpieczną odległość.

- Śpij, musisz odpoczywać i nabierać sił. Będę tutaj cały czas. – powiedział i postawił sobie krzesło koło łóżka.

- Zayn..

- Tak?

- Dlaczego pobiłeś Ewan’a?

- Skąd to wiesz?

- Odpowiedz.

- Ehh kiedy go zobaczyłem pod szpitalem i przypomniałem sobie jak Cię potraktował to mnie poniosło.

- Zayn..

- Tak?

- Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytałam i spojrzałam głęboko w jego oczy. Zapadła cisza. Malik kilka razy otwierał usta, chcąc coś powiedzieć, jednak nie wydawał dźwięku, tylko mierzył mnie wzrokiem nieustannie.

- Zayn…

- Śpij i niczego się nie bój. Jesteś już bezpieczna.

Odwróciłam się na lewy bok, by nie zauważył, że łzy napłynęły mi do oczu.

- Też Cię kocham Zayn.. – pomyślałam i zamknęłam powieki.

niedziela, 22 grudnia 2013

:)

Sama w to nie wierzę, ale zostałam nominowana do Liebster Awards. Jestem w ciężkim szoku i bardzo, bardzo dziękuję.<3 Postaram się nie zawieźć i pisać jak najlepiej umiem.:)

Nominacja od: http://lovelustdreams.blog.pl/




1. Czemu piszesz bloga?
Zawsze lubiłam pisać i pewnego dnia pojawił się w mojej głowie pomysł i postanowiłam spróbować.


2. Ile masz lat?
Baaaardzo dużo... 21.


3. Jakie masz hobby?
Fotografia, tworzenie własnych filmów, koncerty.

4. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Pracować dla Ben'a Winston'a.
 
5. Ulubione książki?
 Wszystko co pochodzi od King'a, ale też jestem ogromną fanką J.R. R. Tolkiena


6. Ulubione filmy?
Dramaty psychologiczne, horrory, komedie romantyczne i niektóre filmy fantasy.

7. Jakie miasto reprezentujesz?
Kraków/Warszawę.


8. Masz jakieś życiowe motto?
 Ostro pracuj, ostro baluj i bądź dobry.

9. Ulubione imię męskie/żeńskie?
Marcin/Julia


10. Jakie masz noworoczne postanowienie? 
Więcej czasu poświęcić sobie.

11. Jesteś tolerancyjna/y?
Staram się, ale nie zawsze mi wychodzi, gdyż są zachowania których nie jestem w stanie znieść. Co do ludzi, nie mam z tym problemu.

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 22.



          Siedziałem na korytarzu tego  obskurnego posterunku zakuty w kajdanki i czekałem. Nawet nie chciałem myśleć jakie będę miał kłopoty po tej akcji. Paul mnie zabije, pójdę siedzieć, nie będę mógł grać koncertów… Jednak nie miało to jakiegoś wielkiego znaczenia. Ewan zasłużył na to i gdybym miał zrobić to po raz drugi, nie wahałbym się ani sekundy. Nie mogłem zrozumieć, jak on mógł próbować zabić Evę.. Przecież podobno ją kochał.

- Wprowadzić go. – powiedział stanowczo jakiś facet wychodząc z pokoju, a później dwóch policjantów szarpnęło mnie za ręce i wepchnęli mnie do środka i z dość dużo siłą upadłem na podłogę. Mimo iż ręce miałem skute, jakimś cudem wtoczyłem się na krzesło. Komisarz odpalił papierosa i usiadł naprzeciwko mnie, kładąc nogi na blacie biurka.

- No, panie Malik.. Sława chyba panu trochę poprzewracała w tym pustym łbie. – zaczął wrogo.

- Nie rozumiem o co panu chodzi.

- Nie rozumie pan… A bestialskie pobicie niewinnego człowieka pod szpitalem.. Nic panu to nie mówi?

- Ten człowiek nie jest niewinny.

- A co, ukradł panu dziewczynę i nie pasowało, że wielka gwiazda dostała kosza?

- Nie. Próbował ją zabić.

Zapadła w pokoju cisza.

- Zabić?

- To on podpalił halę w Plymouth po naszym koncercie. Przez niego Eva Dawson walczy o życie w szpitalu.

- To poważne oskarżenia. Ma pan dowody?

- Przyznał się do tego pod szpitalem. Dlatego się na niego rzuciłem.

- Takie sprawy załatwia policja! To, że ma pan miliony na koncie, nie znaczy że może pan wymierzać sprawiedliwość!

- Zanim wy byście cokolwiek odkryli, on już dawno siedziałby na plaży. I wie pan co.. Bez wahania zrobiłbym to drugi raz!! – powiedziałem ostro i wstałem z krzesła

- Zabierzcie mi stąd tego gówniarza! Niech czeka na korytarzu na wolną celę. – krzyknął komisarz, a jeden z policjantów wypchnął mnie z całej siły na korytarz i zatrzasnął drzwi. Tym razem zaliczyłem bliskie spotkanie ze ścianą i chwilę mi zajęło, aż odzyskałem pełną świadomość. Przypomniała mi się jedna wizyta na posterunku w Bradford. Usłyszałem za sobą kroki.

- No, no, no… Skłamałbym, gdybym powiedział, że Twój widok obecnie jest dla mnie przykry. – usłyszałem za plecami. Od razu poznałem ten głos, na sam jego dźwięk wszystko się we mnie gotowało. Odwróciłem się napięcie i stanąłem z nim twarzą w twarz.

- Nie wyglądasz, aż tak źle. Mogłem bardziej Ci przywalić. – powiedziałem ostro. Faktycznie myślałem, że bardziej oberwał. Miał tylko parę otarć i podbite oko.

- Mogłeś mnie przynajmniej pobić w jakimś innym miejscu, a nie pod szpitalem. Wiesz, obdukcja i te sprawy na miejscu.

- Wiesz co… Jak Ty wg możesz spojrzeć na siebie w lustrze po tym co zrobiłeś Evie.. Ona mogła umrzeć, a Ty jeszcze donosisz na policje. Wiesz fantastycznie, że zasłużyłeś na takie samo cierpienie jak ona. – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- Eva zniszczyła mi życie.

- Niby w jaki sposób?! Ty ją zdradzałeś.

- Wyrzuciła mnie z mieszkania. Próbowałem ją przeprosić i ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać. A co do policji.. Fakt miałem tego nie robić, ale Amy mnie do tego namówiła… A raczej zmusiła.

- Amy?! A co ona ma do tego…

- Malik, Ty naprawdę jesteś tak głupi czy tylko udajesz? To dla niej idealna sytuacja.

- O czym Ty mówisz?!

- Wiesz przecież, że to był jej plan.. Teraz ma idealne warunki. Ty tutaj uziemiony, na bank Twój koleszka ze szpitala tu pędzi. Eva jest tam sama..

- Ratuj ją! – krzyknąłem i jakimś cudem przygniotłem ją do ściany. W tej chwili do środka wpadł Harry.

- Zayn do cholery! Nie doginaj jeszcze!– krzyknął Styles i odciągnął mnie od Ewan’a. Sekundę później policjanci wyszli z pokoju i wzięli mnie pod ręce.

- Ona nie odpuści. – powiedział Ewan z uśmiechem i wyszedł.

- Eva… - powiedziałem cicho, a policjanci zaczęli mnie ciągnąć za sobą.

- Harry!!! Ratuj ją!!! – krzyczałem i próbowałem zapierać się nogami, żeby choć na chwilę ich zatrzymać.

- Kogo?! 

- Evę! Pędź do szpitala!! Ona jest w niebezpieczeństwie. Dzwoń do nich, jedź tam. Natychmiast!!! – krzyknąłem, a jeden z policjantów dość mocno uderzył mnie w żebra, prze co nogi się pode mną ugięły i nie miałem już sił się bronić. Zobaczyłem tylko, jak Harry wybiegł piorunem z posterunku.

- Oby tylko zdążył.. – pomyślałem, gdy jeden z policjantów zamknął celę.

***
      Tak bardzo chciałam, żeby Harry już wrócił z tego posterunku. Ten brak informacji mnie dobijał. Do tego bardzo bałam się o Zayn’a i o to co mu może grozić, o koncerty.. Przecież Paul go zamorduje. Za oknem zrobiło się już dość ciemno. Ja leżałam i cały czas patrzyłam w ścianę. Naszpikowali mnie taką ilością leków przeciwbólowych, że nie miałam nawet siły myśleć. Nagle usłyszałam, że ktoś delikatnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Byłam pewna, że to Harry, więc zebrałam resztki sił, które gdzieś tam w wnętrzu jeszcze się zebrały i podniosłam się na łóżku i oparłam wyżej. W Sali było ciemno.

- Harry? To Ty? Czemu nie zapaliłeś światła?

- To nie Harry. – usłyszałam znajomy głos, ale wydawało mi się, że to zwidy. Jednak gdy przybliżyła się do mojego łóżka, a światła latarni ulicznych, które wpadały przez okno ją oświetliły, nie miałam żadnych wątpliwości. Stała z rękami skrzyżowanymi za plecami i patrzyła na mnie z uśmiechem, a w jej oczach widziałam szaleństwo.

- Amy.. Po co tutaj przyszłaś?

- Wiesz… Naprawić to co inni zepsuli.. – powiedziała i podeszła bliżej.