wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 19.



     Wszystko trwało wieczności. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Czas płynął i płynął, a o Evie dalej nic nie było wiadomo.

- A może, może jej tutaj już nie było… - powiedział Liam z nadzieją w głosie. Może miał rację, na chwilę poczułem względny spokój.

- Musiała tutaj być. W hotelu jej nie ma. – powiedział Paul, który właśnie dotarł pod halę. Patrzył na wszystko z przerażeniem w oczach i nie krył łez. Bałem się najgorszego. Z każdą sekundą mój strach, że straciłem Evę już na zawsze rosła.

- Dajcie nosze, natychmiast!!! – krzyknął ktoś ze środka budynku. Po chwili przez główne wejście wybiegł strażak z Evą na rękach i biegiem zaniósł ją do karetki.

- Eva!!! – krzyknąłem i rzuciłem się w szaleńczy bieg do karetki. Harry ruszył za mną. Eva leżała na noszach, była cała ubrudzona, ręce i twarz miała mocno pocięte, byłą też mocno poparzona. Ratownicy uwijali się najszybciej jak tylko mogli. Co chwilę z ich ust wylatywały różne zwroty, które nic mi nie mówiły.

- Co z nią? Błagam, mówicie! – krzyknąłem i chwyciłem jednego z ratowników za rękę. Zapadła cisza.

- Jest w stanie krytycznym. Ciężko jest mi cokolwiek w tej chwili więcej powiedzieć. Musi jak najszybciej trafić do szpitala. Proszę mnie puścić. Muszę ratować jej życie. – powiedział urzędowym tonem ratownik i wrócił do opatrywania jej ran.

- Eva! Jestem przy Tobie! – krzyknąłem, gdy ratownicy zamykali drzwi od karetki, po czym ruszyli z piskiem opon.

- Jedziemy do szpitala! – rzucił Harry i pociągnął mnie w stronę samochodu.

- Jedziecie do hotelu, odpoczywacie, a jutro koncert w Brighton! – rzucił wrogo Paul. Miałem wrażenie, że nie wytrzymam i rzucę się na niego z pięściami. Lou położył mi dłoń na ramieniu, próbując mnie uspokoić. Spokojnym krokiem podszedłem do Paul’a i  spojrzałem mu głęboko w oczy.

- Mam gdzieś ten koncert! Eva walczy o życie, a ja mam odpoczywać?! Nie zostawię jej teraz. Możesz mnie zawiesić, wyrzucić.. Mam to gdzieś! – powiedziałem stanowczo i szybkim krokiem ruszyłem w stronę samochodu.

- Zayn! Zayn! – krzyczał za mną Paul, ale ja tylko pokazałem mu środkowy palec i zatrzasnąłem drzwi. Za raz po mnie do środka weszli Liam, Lou, Niall i Harry.

- Jedziemy z Tobą. Eva to nasza przyjaciółka. Nie może być teraz sama. – powiedział Liam. Uśmiechnąłem się do niego ledwo. Nasz kierowca z piskiem opon ruszył z parkingu i przekraczając wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego, popędził do szpitala. Dojechaliśmy tam w 20 minut. Gdy weszliśmy do Izby Przyjęć całkowicie zdębiałem. Nie wiedziałem gdzie się ruszyć, do kogo się zwrócić o pomoc. Wszyscy na nas patrzyli, co chwilę mijali nas lekarze, pielęgniarki.

- Zayn! Chodź. Jest na OIOM’ie. – rzucił Harry. Całą 5 wsiedliśmy do windy. OIOM znajdował się na 4 piętrze tego ogromnego szpitala. Gdy wysiedliśmy dookoła było cicho. Słychać było tylko odgłosy maszyn utrzymujących ludzi przy życiu.

- Mogę Panom w czymś pomóc? – usłyszałem za plecami. Za nami stał lekarz.

- Yyy tak.. Szukamy Evy Cr.. Dawson. Przywieziono ją tutaj z pożaru. – wydukałem.

- Aaa tak. A Panowie są z rodziny? – zapytał.

- Tak jakby jesteśmy jej szefami. Ale Zayn jest jej najbliższym przyjacielem od czasów dzieciństwa. Ona nikogo innego tutaj nie ma. – powiedział spokojnie Harry, wskazując na mnie palcem. Jego słowa mocno mnie zdziwiły. Myślałem, że będzie próbował być najważniejszym z przyjaciół Evy. W sumie miał do tego prawo.

- Rozumiem. Niestety pacjentka jest w stanie krytycznym. Ma liczne oparzenia, możliwe że konieczna będzie operacja. Ma też mnóstwo obrażeń wewnętrznych, gdyż z tego co wiemy od strażaków, zawalił się na nią dach. – mówił bez emocji lekarz. Poczułem, ze tracę grunt pod nogami. Co ona musiała wycierpieć.

- Mogę ją zobaczyć…? – zapytałem ledwo. Lekarz spojrzał na mnie jak na wariata.

- Proszę.. – dodałem błagalnym tonem.

- Ehh no dobrze. Ale tylko przez szybę. Tam nie można wchodzić. Sala numer 6. – powiedział lekarz i zniknął w swoim gabinecie. Wziąłem kilka głębokich oddechów i zrobiłem dwa kroki.

- Pójdziesz ze mną? – zawróciłem się do Harry’ego. On tylko pokiwał twierdząco głową i podążył za mną.

- Czekamy tu na informację! – rzucił za nami Niall.

      Szliśmy chwilę dość wąskim korytarzem. Otaczały nas szyby sal, w których leżeli chory. Po chwili doszliśmy do Sali, w której leżała Eva. Zamknąłem oczy i oparłem dłonie o szybę. Panicznie bałem się otworzyć oczy i ją zobaczyć. Bałem się, że ją tracę na zawsze. Powoli podniosłem głowę i otworzyłem oczy. Eva leżała przykryta białym prześcieradłem, cała posiniaczona, poraniona, z ust wystawała jej rurka, która pomagała jej oddychać. Była blada. Nie miałem ochoty zgrywać wielkiego macho, łzy płynęły mi po policzkach strumieniami. Harremu tak samo. Po chwili na jednym z ekranów zapaliła się czerwona lampka i do Sali wbiegła pielęgniarka i lekarz.

- Co się dzieje? – rzucił Harry w stronę lekarza, jednak ten nie odpowiedział, wszedł do Sali, zamknął drzwi, a pielęgniarka zasłoniła zasłony.

- Szybko defibrylator.. – usłyszeliśmy ze środka.
***
- Nie taki był plan!! Mieliśmy ją tylko nastraszyć. – krzyczał wściekły Ewan.

- Uspokój się. Plan się trochę zmienił. Jakoś nie miałam czasu, żeby Ci go przedstawić. – odpowiedziała spokojnie Amy.

- Drzwi miał być otwarte! Miała uciec.

- Ups.

- Jeśli umrze, odpowiesz za to!

- Ty też mój drogi. Nie myśl, że sama pójdę siedzieć. Z resztą.. Nikt nas nie widział i nikt nie wie o tym. A Adam też raczej nie ma ochoty iść do więzienia.

- Ja im wszystko powiem!

- Nie odważysz się!

- Chcesz się przekonać? – zapytał Ewan, po czym wyszedł z pokoju hotelowego Amy.

***

- Panie doktorze.. Co z nią? – zapytałem ordynatora, który właśnie wyszedł z jej Sali.

- Pacjentka miała zapaść. Musieliśmy ją reanimować. Jeśli chcą się panowie z nią pożegnać, mogą panowie do niej wejść. – odpowiedział.

- Pożegnać?! – rzucił Harry.

- Nie będę Was oszukiwać. Jest wręcz tragicznie. Musicie być przygotowani na najgorsze. – dodał i odszedł. Patrzyliśmy na siebie z Harrym bez słowa, żaden z nas nie wiedział co ze sobą zrobić, co powiedzieć.

- Idź do niej..

- Harry, ale..

- Jesteś jej przyjacielem.

- Ty też nim jesteś.

- Ale ona jest dla Ciebie kimś więcej. Idź, ja wejdę później.

    Ostrożnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Usiadłem na krześle stojącym przy łóżku. Eva była taka bezbronna. Przejechałem delikatnie palcami po jej policzku i położyłem swoją dłoń na jej dłoni.

- Eva… Musisz walczyć. Wiem, że zachowywałem się jak skończony kretyn. Nie miałem prawa Cię oceniać, ale nie mogłem pogodzić się z tym, że nie było Cię przy mnie kiedy bardzo Cię potrzebowałem. Ale ja nie chce wiedzieć czemu.. Chcę, żebyś walczyła. To, że wtedy zniknęłaś nie ma znaczenia. Ale nie wyobrażam sobie, że możesz umrzeć, że już nigdy więcej Cię nie zobaczę.. – mówiłem ledwo przez łzy i oparłem głowę na jej dłoni.

- Błagam Cię, nie zostawiaj mnie. Kocham Cię.. Błagam nie odchodź. – powiedziałem prawie krzycząc. Po chwili znów usłyszałem dźwięk, a na ekranie pojawiło się czerwone światełko.

- Proszę natychmiast wyjść! – krzyknął lekarz, a pielęgniarka wyprowadziła mnie z Sali.

10 komentarzy:

  1. OMG !! *,* Kocham !! Mam nadzieję że z tego jakoś wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój boże ona nie może umrzeć xd tylko nie to...
    kocham ♥ normalnie łzy mi tak lecą że normalnie nie wiem xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Blagam nie usmiercaj jej. :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham kocham kocham! Jak ty zajebiście piszesz *,* Dawaj mi tu kolejny bo nie usiedze ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no ryczę ! Cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  6. teraz będę co 5min sprawdzać czy nie ma następnego :D
    kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. beczę i nie mogę skończyć!!! Kocham to <33 kiedynext?? ;PP ONA MUSI ŻYĆ!!!! <33Pozdroo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny niedługo.:) Nie wiem, czy zdążę dzisiaj skończysz rozdział, ale jutro będzie na pewno.:)

      Usuń
  8. Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił! :)
    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Matkooooo !!! Co t się dzieje !!! Może ona usłyszała Zayna i przez to dostała kolejnej zapaści o.O Mam nadzieję, że nie umrze. Czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń