- Czy.. Czy ona odeszła? – zapytałem ledwo lekarza.
- Po raz kolejny udało nam się przywrócić tętno.
Muszę przyznać, że pacjentka bardzo walczy. Najbliższe 24 godziny będą
decydujące. Proszę być dobrej myśli. – odpowiedział lekarz, poklepał mnie po
ramieniu i odszedł. Spojrzałem znów na nią. Tak bardzo chciałem jej pomóc, a
nie mogłem. Ta cholerna bezradność mnie dobijała. Po chwili do momentu, gdy
lekarz wrócił do swojego gabinetu, dołączyli do nas Liam, Niall i Lou.
- I co z nią? – zapytał przejętym głosem Lou,
patrząc przez szybę.
- Jest tragicznie. Już dwa razy ją reanimowali, ale
walczy dzielnie. – odpowiedział mu Harry. Ja już nie miałem na to siły.
- To nie był
wypadek, chłopaki… - rzucił poważnie Liam.
- Co Ty mówisz? – powiedział Niall.
- Z tego co słyszałem z rozmów strażaków drzwi od
garderoby były zamknięte, a przecież Eva była w środku. Ktoś musiał zamknąć te
drzwi. – kontynuował Payne. Czułem jak krew się we mnie gotuje. Kto mógł być,
aż takim potworem, by dopuścić się takiego czynu.
- Zabiję tego kto to zrobił. Przysięgam. –
powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- A co z koncertem? Jest 3 w nocy, do Brighton jest
prawie 5 godzin drogi… Musimy jechać.. – stwierdził Niall. Miał rację, ale nie
chciałem się stąd ruszać. Musiałem mieć pewność, że Eva żyje, musiałem cały
czas na nią patrzeć.
- Niall ma rację. Musimy jechać. Zagramy koncert i
wracamy tutaj. Mamy dzień wolny, a do Londynu jest tylko 1,5 godziny drogi. –
skomentował spokojnie Harry. Lou podszedł do mnie, objął i lekko zaczął ciągnąć
mnie w stronę wyjścia, dając mi do zrozumienia, że czas już iść.
- Jest silna. Wyjdzie z tego. – powiedział mi na
ucho. Niechętnie opuściłem szpital. Na parkingu nadal czekał na nas bus, który
miał nas zawieźć do Brighton. W środku odpaliłem fajkę. Tym razem chłopcy nie
składali zażaleń, że śmierdzi im dymem. Każdy z nich był w swoim świecie.
Milczeliśmy, każdy z nas był pogrążony w jakiś czarnych myślach, o których nie
chcieliśmy mówić głośno. Jedyne co ustaliliśmy to strój na koncert. Wszyscy
wystąpimy na czarno, a na kurtkach napiszemy farbą „ E”. Jazda samochodem bardzo mnie znużyła i odpadłem.
Ocknąłem się, gdy parkowaliśmy pod hotelem. Szybko wyciągnąłem telefon z
kieszeni, by sprawdzić czy nikt ze szpitala nie dzwonił. Ale nie miałem,
żadnych nieodebranych połączeń.
- To chyba dobry znak… – pomyślałem.
Przed hotelem czekał na nas Paul. Był wściekły, ale
mało się tym przejęliśmy.
- Jak wy do cholery wyglądacie?! Macie zamiar w
takim stanie dać koncert?! – krzyczał, rozdając nam karty do pokoi.
- Wyluzuj Paul. – rzucił tylko Liam i wsiedliśmy do
windy. Nie mieliśmy sił biegać po piętrze i szukać swoim pokoi, więc wybraliśmy
najbliższy i całą 5 się tam wształowaliśmy. Każdy zajął jakieś miejsce, na
który dało się choć na chwilę zdrzemnąć. O 16 mieliśmy wywiad i to w hotelu,
więc mieliśmy trochę czasu na odpoczynek. Ja cały czas tylko wgapiałem się w
ekran telefonu i paliłem fajkę za fajką. Oczywiście podczas wywiadu,
dziennikarz zapytał nas o wczorajsze wydarzenie i jak się po tym trzymamy.
Odpowiedział tylko Niall: „ Fatalnie”. Przed wyjazdem do Brighton Center, ustaliśmy
z Matt’em co ma dla nas przygotować, więc nasz dzisiejszy outfit specjalny już
na nas czekał.
- Zayn, co z Evą? – zapytał Matt.
- Bardzo źle, ale walczy. Jest silna. –
odpowiedziałem ledwo. Matt tylko delikatnie się uśmiechnął i wrócił do
przygotowywania naszych rzeczy.
Dzisiejszy koncert był zupełnie inny. Zupełnie inne
emocje nam towarzyszyły. Spokojnie weszliśmy na scenę, nie biegając, nie
skacząc, ani nie krzycząc. Niestety najgorsze było to, że większość naszych
piosenek to dość wesołe kawałki. Zaczynaliśmy od „ What makes you beautiful”.
Każdy z nas stał w miejscu, gdy śpiewaliśmy. Tylko raz, może dwa przeszedłem się
wzdłuż całej sceny. Następne było „ Moments”. Liam’owi, gdy zaczął śpiewać
pierwszą zwrotkę, drżał głos. Każdy z nas pamiętał, jak z Evą śpiewaliśmy to
razem na scenie. Kiedy przyszedł czas na moją solówkę, zaśpiewałem pierwszy
wers i rozpłakałem się jak dziecko. Muzyka przestała grać. Przykucnąłem i
schowałem twarz w dłoniach.
- Wybaczcie nam. Bardzo chcieliśmy zagrać ten koncert,
bo Was kochamy, ale wczorajsze wydarzenie bardzo nas dotknęło. Nasza stylistka
walczy teraz o życie w szpitalu. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie. Trudno nam
śpiewać, ale robimy to dla Was i także dla Evy. – powiedział Harry, do tłumu
fanów. Wszyscy zaczęli skandować imię Evy, mnóstwo osób płakało. To był piękny
moment. Reakcja fanów dała mi dużo siły.
Zebrałem się w sobie i wróciliśmy do śpiewania. Nawet nie zauważyliśmy kiedy
nadszedł koniec koncertu. Zrobiliśmy sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie z
publicznością, pożegnaliśmy się z fanami i zbiegliśmy do garderoby. Oczywiście
pierwszą rzeczą jaką zrobiłem w garderobie to sprawdzenie telefonu. Ale dalej
nikt nie dzwonił. Usiedliśmy wszyscy, zjedliśmy coś i trochę odpoczęliśmy. Po
30 minutach dołączył do nas Paul.
- Czeka na zewnątrz samochód, który zawiezie Cię do
szpitala Zayn. Załatwiłem Ci też ochroniarza. – zwrócił się do mnie.
- Tylko widzę Cię pojutrze w Londynie. Bez spóźnień.
– dodał.
- Wielkie dzięki, Paul.
- Jedziesz ze mną? – zwróciłem się do Harry;ego. On
od razu pokiwał głową. Zebraliśmy potrzebne rzeczy i pożegnaliśmy się z
chłopakami.
- Widzimy się w Londynie. I błagam informujcie nas
na bieżącą. – rzucił na pożegnanie Lou. Chwile później siedzieliśmy w
samochodzie i pruliśmy do Plymouth. Całą drogę siedziałem jak na szpilkach.
Bałem się, że z Evą gorzej, że już nie ma nadziei. Jednak starałem się zachować
względny spokój i wyprzeć złe myśli z głowy. Po 4 godzinach dotarliśmy do
szpitala. Przy główny wejściu zobaczyłem kogoś, kogo w życiu się tam nie
spodziewałem. Palił fajkę i płakał.
- Ewan?! Co Ty tu do cholery robisz. – rzuciłem wrogo
i odepchnąłem go.
- Musiałem sprawdzić co z nią… - odpowiedział
załamanym głosem. Trochę mnie poniosło. Może dalej kochał Evę, więc miał prawo
ją zobaczyć. Ruszyłem w stronę wejścia głównego do szpitala.
- To moja wina Zayn. – powiedział. Gwałtownie
zatrzymałem się w miejscu i spojrzałem na niego.
- To my podpaliliśmy halę.
- My?!
- Ja i Amy. Ale ona miała uciec. Nie wiedziałem, że
drzwi będą zamkniętę.
Poczułem, jak krew przestaje dopływać mi do mózgu.
Bez słowa podszedłem do niego i wymierzyłem mu mocnego prawego sierpowego,
później kolejnego i kolejnego. Ewan upadł na ziemię, a ja nie przestawałem go
bić i kopać najmocniej jak potrafiłem..
- Zayn przestań!! – krzyczał Harry, próbując mnie
odciągnąć, ale ja byłem jak w amoku.
- Jeśli ona umrze, zabiję Cię. – krzyknąłem i
wszedłem do szpitala. Zaraz za mną wszedł Harry.
- Zayn, oszalałeś?!
- Należało mu się.
- Przecież możesz iść za to do więzienia.
- Mam to gdzieś.
– rzuciłem i wcisnąłem guzik windy.
Gdy dotarliśmy na OIOM moje serce stanęło.
Podeszliśmy pod salę Evy. Nadal tam była. Odetchnąłem z ulgą.
- Witam panie Malik. – usłyszałem za sobą głos
lekarza. Podałem mu rękę na przywitanie.
- Co z nią?
- Jej stan trochę się poprawił. Może już sama
oddychać, a to duży postęp. Musimy czekać.
- Mogę wejść do niej?
- Proszę, ale tylko na chwilę.
Spojrzałem na Harrego, a on dał mi znak, że mam się
nim nie przejmować. Bardzo go podziwiałem. Nie zasługiwałem sobie na mino
wybrańca. Usiadłem na swoim ulubionym krześle i przez chwilę bez słowa
patrzyłem na nią. Mimo iż była strasznie poraniona, dalej była przepiękna. Od
zawsze była dla mnie najpiękniejszą kobietą, jaką znałem.
- Hej Eva. Dzisiejszy koncert był świetny. I.. i
wiesz, wszyscy skandowali Twoje imię. Liam, Lou i Niall Cię pozdrawiają. Musisz
do nas szybko wrócić, bo bez Ciebie to już nie jest tak samo. – powiedziałem i
położyłem delikatnie głowę na jej dłoni. Po chwili poczułem, jakby Eva się
poruszyła. Jej palce dotknęły mojego policzka i delikatnie go pogładził. Szybko
podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Harry też wszedł do Sali i stanął po
drugiej stronie jej łóżka.
- Zayn.. – powiedziała ledwo, zachrypniętym głosem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
20 rozdziałów za mną. Strasznie szybko to leci. Wydaje mi się, że wczoraj pisałam Prolog. Nie myślałam, że to opowiadanie się komukolwiek spodoba. Dziękuję za każdy komentarz i przeczytanie nawet jednego rozdziału. To daje ogromną motywację do dalszego pisania. Love ya.xx
Jej!! BOSKI!
OdpowiedzUsuńWow! Jeszcze mnie tak żadne opowiadanie nie wciągnęło. chciałabym czytać jeszcze jeszcze i jeszcze więcej :D
OdpowiedzUsuńo boże xx
OdpowiedzUsuńgenialne, boskie, wspaniałe, najlepsze i mogę tak jeszcze dalej ♥
świetnie piszesz xd
Kocham kocham kocham !! <3
OdpowiedzUsuńAwww <3 I LOVE IT!!!! Szybko next ;PP Pozdro i miłego pisania <33
OdpowiedzUsuńObudziła się! Całe szczęście już się bałam. Bardzo dobrze temu Ewanowi!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :)
Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił :)
http://all-our-life.blogspot.com/
Ciekawe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNominuje Cię do Liebsten Awards ! Szczegóły na blogu ---> http://never-let-mi-go.blogspot.com/
*,*
OdpowiedzUsuńcuuuuuudny !! kiedy następny rozdział? czekam z niecierpliwością ~ Wika <3
OdpowiedzUsuńŚwieeetny!
OdpowiedzUsuńCuuudnnnyyyy!!!!! Po prostu jak przecyztałam że ta hala, ogień to makapaka! Kolejny! Kolejny! Kolejny!
OdpowiedzUsuńnaprawde nprawde genialna historia! wciągneło mnie, ze hej :D jestem mega ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej! życzę Ci dużo weny i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdzialy!
OdpowiedzUsuńa w chwili wolnej zapraszam na: lovelustdreams.blog.pl
buziaki!
Cudeńko to takie *,* kiedy następnyy?
OdpowiedzUsuńPostaram się jutro coś wrzucić, bo od tygodnia męczy mnie grypa i nie miała siły do pisania.:/
UsuńRewelacyjny !!!
OdpowiedzUsuńAż nie wiem, co więcej napisać...