czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 20.



- Czy.. Czy ona odeszła? – zapytałem ledwo lekarza.

- Po raz kolejny udało nam się przywrócić tętno. Muszę przyznać, że pacjentka bardzo walczy. Najbliższe 24 godziny będą decydujące. Proszę być dobrej myśli. – odpowiedział lekarz, poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Spojrzałem znów na nią. Tak bardzo chciałem jej pomóc, a nie mogłem. Ta cholerna bezradność mnie dobijała. Po chwili do momentu, gdy lekarz wrócił do swojego gabinetu, dołączyli do nas Liam, Niall i Lou.

- I co z nią? – zapytał przejętym głosem Lou, patrząc przez szybę.

- Jest tragicznie. Już dwa razy ją reanimowali, ale walczy dzielnie. – odpowiedział mu Harry. Ja już nie miałem na to siły.

-  To nie był wypadek, chłopaki… - rzucił poważnie Liam.

- Co Ty mówisz? – powiedział Niall.

- Z tego co słyszałem z rozmów strażaków drzwi od garderoby były zamknięte, a przecież Eva była w środku. Ktoś musiał zamknąć te drzwi. – kontynuował Payne. Czułem jak krew się we mnie gotuje. Kto mógł być, aż takim potworem, by dopuścić się takiego czynu.

- Zabiję tego kto to zrobił. Przysięgam. – powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- A co z koncertem? Jest 3 w nocy, do Brighton jest prawie 5 godzin drogi… Musimy jechać.. – stwierdził Niall. Miał rację, ale nie chciałem się stąd ruszać. Musiałem mieć pewność, że Eva żyje, musiałem cały czas na nią patrzeć.

- Niall ma rację. Musimy jechać. Zagramy koncert i wracamy tutaj. Mamy dzień wolny, a do Londynu jest tylko 1,5 godziny drogi. – skomentował spokojnie Harry. Lou podszedł do mnie, objął i lekko zaczął ciągnąć mnie w stronę wyjścia, dając mi do zrozumienia, że czas już iść.

- Jest silna. Wyjdzie z tego. – powiedział mi na ucho. Niechętnie opuściłem szpital. Na parkingu nadal czekał na nas bus, który miał nas zawieźć do Brighton. W środku odpaliłem fajkę. Tym razem chłopcy nie składali zażaleń, że śmierdzi im dymem. Każdy z nich był w swoim świecie. Milczeliśmy, każdy z nas był pogrążony w jakiś czarnych myślach, o których nie chcieliśmy mówić głośno. Jedyne co ustaliliśmy to strój na koncert. Wszyscy wystąpimy na czarno, a na kurtkach napiszemy farbą „ E”.  Jazda samochodem bardzo mnie znużyła i odpadłem. Ocknąłem się, gdy parkowaliśmy pod hotelem. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni, by sprawdzić czy nikt ze szpitala nie dzwonił. Ale nie miałem, żadnych nieodebranych połączeń.

- To chyba dobry znak… – pomyślałem.
Przed hotelem czekał na nas Paul. Był wściekły, ale mało się tym przejęliśmy.

- Jak wy do cholery wyglądacie?! Macie zamiar w takim stanie dać koncert?! – krzyczał, rozdając nam karty do pokoi.

- Wyluzuj Paul. – rzucił tylko Liam i wsiedliśmy do windy. Nie mieliśmy sił biegać po piętrze i szukać swoim pokoi, więc wybraliśmy najbliższy i całą 5 się tam wształowaliśmy. Każdy zajął jakieś miejsce, na który dało się choć na chwilę zdrzemnąć. O 16 mieliśmy wywiad i to w hotelu, więc mieliśmy trochę czasu na odpoczynek. Ja cały czas tylko wgapiałem się w ekran telefonu i paliłem fajkę za fajką. Oczywiście podczas wywiadu, dziennikarz zapytał nas o wczorajsze wydarzenie i jak się po tym trzymamy. Odpowiedział tylko Niall: „ Fatalnie”. Przed wyjazdem do Brighton Center, ustaliśmy z Matt’em co ma dla nas przygotować, więc nasz dzisiejszy outfit specjalny już na nas czekał.

- Zayn, co z Evą? – zapytał Matt.

- Bardzo źle, ale walczy. Jest silna. – odpowiedziałem ledwo. Matt tylko delikatnie się uśmiechnął i wrócił do przygotowywania naszych rzeczy.

        Dzisiejszy koncert był zupełnie inny. Zupełnie inne emocje nam towarzyszyły. Spokojnie weszliśmy na scenę, nie biegając, nie skacząc, ani nie krzycząc. Niestety najgorsze było to, że większość naszych piosenek to dość wesołe kawałki. Zaczynaliśmy od „ What makes you beautiful”. Każdy z nas stał w miejscu, gdy śpiewaliśmy. Tylko raz, może dwa przeszedłem się wzdłuż całej sceny. Następne było „ Moments”. Liam’owi, gdy zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę, drżał głos. Każdy z nas pamiętał, jak z Evą śpiewaliśmy to razem na scenie. Kiedy przyszedł czas na moją solówkę, zaśpiewałem pierwszy wers i rozpłakałem się jak dziecko. Muzyka przestała grać. Przykucnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
- Wybaczcie nam. Bardzo chcieliśmy zagrać ten koncert, bo Was kochamy, ale wczorajsze wydarzenie bardzo nas dotknęło. Nasza stylistka walczy teraz o życie w szpitalu. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie. Trudno nam śpiewać, ale robimy to dla Was i także dla Evy. – powiedział Harry, do tłumu fanów. Wszyscy zaczęli skandować imię Evy, mnóstwo osób płakało. To był piękny moment. Reakcja fanów dała  mi dużo siły. Zebrałem się w sobie i wróciliśmy do śpiewania. Nawet nie zauważyliśmy kiedy nadszedł koniec koncertu. Zrobiliśmy sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie z publicznością, pożegnaliśmy się z fanami i zbiegliśmy do garderoby. Oczywiście pierwszą rzeczą jaką zrobiłem w garderobie to sprawdzenie telefonu. Ale dalej nikt nie dzwonił. Usiedliśmy wszyscy, zjedliśmy coś i trochę odpoczęliśmy. Po 30 minutach dołączył do nas Paul.

- Czeka na zewnątrz samochód, który zawiezie Cię do szpitala Zayn. Załatwiłem Ci też ochroniarza. – zwrócił się do mnie.

- Tylko widzę Cię pojutrze w Londynie. Bez spóźnień. – dodał.

- Wielkie dzięki, Paul.

- Jedziesz ze mną? – zwróciłem się do Harry;ego. On od razu pokiwał głową. Zebraliśmy potrzebne rzeczy i pożegnaliśmy się z chłopakami.

- Widzimy się w Londynie. I błagam informujcie nas na bieżącą. – rzucił na pożegnanie Lou. Chwile później siedzieliśmy w samochodzie i pruliśmy do Plymouth. Całą drogę siedziałem jak na szpilkach. Bałem się, że z Evą gorzej, że już nie ma nadziei. Jednak starałem się zachować względny spokój i wyprzeć złe myśli z głowy. Po 4 godzinach dotarliśmy do szpitala. Przy główny wejściu zobaczyłem kogoś, kogo w życiu się tam nie spodziewałem. Palił fajkę i płakał.

- Ewan?! Co Ty tu do cholery robisz. – rzuciłem wrogo i odepchnąłem go.

- Musiałem sprawdzić co z nią… - odpowiedział załamanym głosem. Trochę mnie poniosło. Może dalej kochał Evę, więc miał prawo ją zobaczyć. Ruszyłem w stronę wejścia głównego do szpitala.

- To moja wina Zayn. – powiedział. Gwałtownie zatrzymałem się w miejscu i spojrzałem na niego.

- To my podpaliliśmy halę.

- My?!

- Ja i Amy. Ale ona miała uciec. Nie wiedziałem, że drzwi będą zamkniętę.

Poczułem, jak krew przestaje dopływać mi do mózgu. Bez słowa podszedłem do niego i wymierzyłem mu mocnego prawego sierpowego, później kolejnego i kolejnego. Ewan upadł na ziemię, a ja nie przestawałem go bić i kopać najmocniej jak potrafiłem..

- Zayn przestań!! – krzyczał Harry, próbując mnie odciągnąć, ale ja byłem jak w amoku.

- Jeśli ona umrze, zabiję Cię. – krzyknąłem i wszedłem do szpitala. Zaraz za mną wszedł Harry.

- Zayn, oszalałeś?!

- Należało mu się.

- Przecież możesz iść za to do więzienia.

- Mam to gdzieś.  – rzuciłem i wcisnąłem guzik windy.

Gdy dotarliśmy na OIOM moje serce stanęło. Podeszliśmy pod salę Evy. Nadal tam była. Odetchnąłem z ulgą.

- Witam panie Malik. – usłyszałem za sobą głos lekarza. Podałem mu rękę na przywitanie.

- Co z nią?

- Jej stan trochę się poprawił. Może już sama oddychać, a to duży postęp. Musimy czekać.

- Mogę wejść do niej?

- Proszę, ale tylko na chwilę.

Spojrzałem na Harrego, a on dał mi znak, że mam się nim nie przejmować. Bardzo go podziwiałem. Nie zasługiwałem sobie na mino wybrańca. Usiadłem na swoim ulubionym krześle i przez chwilę bez słowa patrzyłem na nią. Mimo iż była strasznie poraniona, dalej była przepiękna. Od zawsze była dla mnie najpiękniejszą kobietą, jaką znałem.
- Hej Eva. Dzisiejszy koncert był świetny. I.. i wiesz, wszyscy skandowali Twoje imię. Liam, Lou i Niall Cię pozdrawiają. Musisz do nas szybko wrócić, bo bez Ciebie to już nie jest tak samo. – powiedziałem i położyłem delikatnie głowę na jej dłoni. Po chwili poczułem, jakby Eva się poruszyła. Jej palce dotknęły mojego policzka i delikatnie go pogładził. Szybko podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Harry też wszedł do Sali i stanął po drugiej stronie jej łóżka.
- Zayn.. – powiedziała ledwo, zachrypniętym głosem.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

20 rozdziałów za mną. Strasznie szybko to leci. Wydaje mi się, że wczoraj pisałam Prolog. Nie myślałam, że to opowiadanie się komukolwiek spodoba. Dziękuję za każdy komentarz i przeczytanie nawet jednego rozdziału. To daje ogromną motywację do dalszego pisania. Love ya.xx

15 komentarzy:

  1. Wow! Jeszcze mnie tak żadne opowiadanie nie wciągnęło. chciałabym czytać jeszcze jeszcze i jeszcze więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. o boże xx
    genialne, boskie, wspaniałe, najlepsze i mogę tak jeszcze dalej ♥
    świetnie piszesz xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kocham kocham !! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww <3 I LOVE IT!!!! Szybko next ;PP Pozdro i miłego pisania <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Obudziła się! Całe szczęście już się bałam. Bardzo dobrze temu Ewanowi!
    Czekam na kolejny! :)


    Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił :)
    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe opowiadanie :)
    Nominuje Cię do Liebsten Awards ! Szczegóły na blogu ---> http://never-let-mi-go.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. cuuuuuudny !! kiedy następny rozdział? czekam z niecierpliwością ~ Wika <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuudnnnyyyy!!!!! Po prostu jak przecyztałam że ta hala, ogień to makapaka! Kolejny! Kolejny! Kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. naprawde nprawde genialna historia! wciągneło mnie, ze hej :D jestem mega ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej! życzę Ci dużo weny i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdzialy!
    a w chwili wolnej zapraszam na: lovelustdreams.blog.pl
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudeńko to takie *,* kiedy następnyy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jutro coś wrzucić, bo od tygodnia męczy mnie grypa i nie miała siły do pisania.:/

      Usuń
  11. Rewelacyjny !!!
    Aż nie wiem, co więcej napisać...

    OdpowiedzUsuń