Obudził mnie ból i stłumiony huk. Szybko ocknęłam
się z resztek snu i gorączkowo zaczęłam rozglądać się dookoła. Okazało się, że
Zayn zrzucił mnie z kanapy, zajmując ją całkowicie. Zakryłam usta, by uciszyć
mój śmiech. Wyglądał tak uroczo, gdy spał.
Za oknami było już jasno. Londyn
powitał kolejny słoneczny dzień zimy. Byłą 9 rano. Patrząc na śpiącego Zayn’a,
wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam swój telefon i po cichu wyszłam na balkon.
- Hej Matt. – powiedziałam do słuchawki.
- No siema. Co tam? – odpowiedział.
- Słuchaj mam do Ciebie wielką prośbę. Potrzebuję
żebyś dostarczył paczkę do domu Malika.
- No spoko. A skąd?
- Ode mnie z domu. Ja nie mogę tego zrobić, bo
siedzę nad zamówieniami. Wszystko Ci przygotuję i wyjaśnię.
- No dobra Evuś. Będę za… 40 minut?
- Super. Będę czekać. – powiedziałam i rozłączyłam
się.
Troszeczkę podkoloryzowałam rzeczywistość. Nie
musiał wiedzieć przecież, że Zayn jest u mnie. Wróciłam do środka.. Malik spał
jak zabity.
- Jak to dobrze, że trudno go obudzić. – pomyślałam.
Po cichu weszłam do swojej sypialni i zamknęłam
drzwi. Spod łóżka wyjęłam duże, czerwone pudło, przetarłam je z kurzu, a na
górze nakleiłam kartkę, na której napisałam: DO RĄK WŁASNYCH: ZAYN JAVADD
MALIK. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam bardzo ciekawa reakcji Zayn’a,
gdy zobaczy zawartość. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Chwyciłam
pudło i niczym ninja przemieściłam się pod drzwi wejściowe.
- Hej Eva. – rzucił Matt z uśmiechem.
- Hej. Tutaj masz tą przesyłkę. Zostaw ją pod
drzwiami jego domu i już.
- Ahaaa… No dobra. Skoro tak sobie życzysz szefowo,
to załatwione. Uciekam.
Zamknęłam cicho drzwi za sobą i pomaszerowałam do
kuchni, by przygotować jakieś śniadanie dla siebie i Zayn’a. Gdy byłam zajęta
krojeniem truskawek do sałatki nagle ktoś objął mnie od tyłu. Przerażona
odwróciłam się napięcie, trzymając cały czas nóż w ręce.
- Wow Ev, to tylko ja. Chyba muszę się zastanowić
nad tą „miłością”, bo jak masz mnie witać z nożem codziennie. – powiedział z
uśmiechem Malik. Zmierzwiłam mu tylko jeszcze bardziej jego grzywkę i mocno się
do niego przytuliłam. Staliśmy tak dłuższą chwilę. Nie miałam ochoty się do
niego odklejać.
Wsłuchiwałam się w miarowe bicie jego serca i zaciągałam się
zapachem jego perfum.
- Mógłbym tak stać z Tobą wieczność, ale głodny
jestem. – powiedział i utkwił wzrok w sałatce i kanapkach leżących na blacie.
- Ale z Ciebie romantyk. – powiedziałam z wyrzutem i
zaniosłam talerze do salonu. Pałaszowaliśmy wszystko w ciszy. Byłam zbyt
przejęta tym co się działo ostatnio, że nie jadłam nic od 2 dni prawie.
- Uciekam do siebie Ev. Ogarnę się trochę, przyjadę
po Ciebie i pojedziemy do szpitala. – powiedział Zayn, zanosząc talerz do
kuchni.
Gdy ubierał buty, rzuciłam się na niego i zaczęłam
go całować. Wiem, zachowywałam się jak durna nastolatka, ale byłam tak
szczęśliwa, że inaczej nie umiałam tego wyrazić. Tym bardziej jeszcze
cieszyłam, myśląc o minie Zayn’a, gdy zobaczy mój prezent.
***
Dawno nie czułem się tak szczęśliwy. Wracając do
domu uśmiechałem się to do siebie, to w nieokreśloną bliżej przestrzeń.
Zaparkowałem pod domem i postanowiłem jeszcze zapalić. Przed swoimi drzwiami zobaczyłem
czerwone pudełko. Ostrożnie obszedłem bliżej niezidentyfikowane znalezisko i
rozejrzałem się dookoła. Nikt jednak, chyba, nie chował się w krzakach.
Zgasiłem papierosa i wniosłem pudełko do domu. Usiadłem na kanapie i dłuższą
chwilę zastanawiałem się czy otworzyć. Jednak ciekawość wzięło górę. Otworzyłem
pudełko, a w środku leżało 8 dużych plików listów powiązanych wstążkami.
Wyjąłem jeden list i obejrzałem go dookoła, a później postanowiłem go otworzyć.
Adresat:
Zayn Javadd Malik
Nadawca:
Eva Craig.
Mój
drogi Zaynie,
Minęły
już 2 lata odkąd uciekłam z Baildon, a nie było dotąd dnia, żebym nie myślała o
Tobie. Paryż jest piękny, ludzie bardzo ciepło nas tutaj przyjęli, jednak
bardzo tęsknie za domem, a zwłaszcza za Tobą. Mam nadzieję, że po naszej
ucieczce nic złego Tobie, ani Twojej rodzinie z tego powodu się nie stało, bo
nie darowałabym sobie tego nigdy.. Za dużo już złego wyrządziłam. Tak bardzo
chciałabym, żebyś znał prawdę i żebyś zrozumiał dlaczego stało się tak, a nie
inaczej. Przysięgam Ci, Zayn, że jeśli kiedykolwiek będzie mi dane wrócić do
Anglii, odnajdę Ci i wszystko wyjaśnię. Trzymaj się.
Twoja
Ev.
Po przeczytaniu tego listu, serce mi się ścisnęło.
Szybko wyjąłem telefon i wysłałem wiadomość do Evy: „ Dziękuję. Przeczytam
każdy z nich. Niedługo będę u Ciebie.” To był najlepszy prezent jaki mogłem od
niej dostać.
***
Siedziałam
na przednim siedzeniu samochodu i cała się trzęsłam, gdy zbliżaliśmy się do
szpitala. Zayn zaparkował na bocznym parkingu i otworzył mi drzwi.
- Jesteś gotowa? – zapytał troskliwie. Ja potrzęsłam
przecząco głową. Zayn podał mi rękę i razem, przytuleni ruszyliśmy w stronę
głównego wejścia do St Bartholomew's.
- Idź. Poczekam tutaj na Ciebie. – powiedział Malik
i został w hallu przy głównym wejściu. Ja powoli zmierzałam w stronę oddziału
onkologii. Dookoła było dość ciemno i szaro. Ludzie przemykali dookoła jak duchy.
Nagle na korytarzu zobaczyłam mojego brata.
- Alan.. – powiedziałam z uśmiechem. Mój ukochany
blondasek popędził w moją stronę i rzucił mi się na szyję.
- Cześć braciszku. – szepnęłam. Zaraz potem podeszła
do mnie mama.
- Cieszę się, że przyszłaś córeczko. – powiedziała spokojnie
i podała mi dłoń. Przeszłyśmy kawałek i zatrzymałyśmy się przy szybie Sali, w
której leżał mój ojciec. Zamknęłam oczy, oddech mi przyspieszył, a pięści
zacisnęły. Po chwili otworzyłam powieki i spojrzałam na niego. Leżał bez ruchu na
łóżko, blady, podpięty pod tlen. Nagle poczułam silny ból głowy, a przed oczami
zaczęły mi przelatywać obrazy z dzieciństwa, ciągle słyszałam te przeraźliwe
krzyki i płacz.
- Nie mogę mamo.. Przepraszam… - rzuciłam ledwo i
pobiegłam korytarzem przed siebie. Potrzebowałam powietrza. Wyszłam przed
szpital i zanosiłam się płaczem. Zayn siedział na ławce i palił. Gdy tylko mnie
zobaczył, od razu do mnie przybiegł.
- Ev.. Co jest? – powiedział przerażonym głosem i
przyciągnął mnie do siebie.
- Nie mogę.. Nie potrafię do niego wejść. Nie umiem!
– mówiłam dławiąc się płaczem.
- Cicho… Już, cicho. Dasz radę to zrobić.. Jesteś
silna. – szeptał mi do ucha.
- Pójdę tam z Tobą. Tylko już się uspokój. – dodał i
otarł mi swoją dłonią łzy. Chwyciłam go za rękę i powoli wróciliśmy na oddział.
- Dzień dobry. Hej Alan. – powiedział Zayn.
Malik podprowadził mnie pod same drzwi Sali i
otworzył je. Weszłam do środka i stanęłam naprzeciw łóżka.
- Cześć… tato… - powiedziałam cicho.