Niestety, mój stan był na tyle poważny, że musiałam
spędzić w szpitalu jeszcze dwa tygodnie, co bardzo mi się nie podobało, gdyż
umierałam tam z nudów i strasznie chciałam wrócić do pracy. Chłopcy podróżowali
po Wielkiej Brytanii i koncertowali, a ja leżałam w szpitalu. Nie pozwolili mi
nawet koordynować sytuacji przez telefon. „ Musisz odpoczywać”, „ Zdążysz się
jeszcze napracować”. Te 2 zdania
słyszałam codziennie po kilkadziesiąt razy. Podczas tych dwóch tygodni
przeszłam jeszcze operację mojego rozgruchotanego kolana. Na szczęście nie
założyli mi gipsu, tylko specjalny stabilizator i 4 dni przed wypisem,
pozwolili mi wstać z łóżka i pospacerować po szpitalu. Spotkałam na oddziale
pediatrii mnóstwo małych fanek 1D, które rysowały dla mnie obrazki, przytulały
i życzył zdrowia, choć same były w dużo gorszym stanie niż ja. Chciałam coś dla
nich zrobić.. Miałam nawet pewien pomysł.
Nadszedł wreszcie ten upragniony dzień.. 27
stycznia. Wreszcie mogłam być wolna. Chłopcy skończyli trasę po UK, więc cała,
wesoła 5 zjawiła się w szpitalu by mnie zawieźć do domu. Od dobrej godziny
byłam spakowana, wypis przygotowany, a ich ciągle nie było. Siedziałam na łóżku
znudzona i machałam jedyną, nieunieruchomioną nogą i ciągle patrzyłam na
zegarek. Nagle usłyszałam spory hałas na korytarzu i do środka wparował Louis i
Liam, którzy przepychali się, walcząc o to który pierwszy się ze mną przywita.
- Eva!!! – krzyknął Louis i upadł na podłogę, gdyż
Liam sprytnie zrobił uniknął, gdy Tomo próbował go po raz kolejny szturchnąć. Wybuchłam
śmiechem. Tak bardzo brakowało mi tych wariatów.
- Cześć kochana. – powiedział spokojnie Liam i
wręczył mi ogromnego misia, który trzymał czerwone serducho w łapkach.
- Ojj będę miała własnego Liam’a na wyłączność. –
powiedziałam i z miną 3 latki, wtuliłam się w misia. Liam z dumą wypiął klatę i
uśmiechnął się. Później do Sali wszedł Niall z tuzinem lub więcej, kolorowych
balonów, a za nim Harry.
- Evaaa!!! – krzyknął i rzucił się na mnie,
przewracając mnie na łóżko. Syknęłam z bólu, gdyż niestety oparzenia na mojej
ręce nie goiły się najlepiej. Blondyn od razu zrobił przerażoną minę i
odskoczył ode mnie. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego i zmierzwiłam palcami
jego włosy. Horan odetchnął z ulgą i usiadł koło mnie. Harry oparł się o ścianę
i tylko patrzył na mnie z uśmiechem. Ostatni do środka wszedł Zayn. Wyglądał
nieziemsko: płaszcz w kolorze czekolady i wiśniowy sweter idealnie podkreślały
jego ciemniejszą karnację, do tego czarne rurki i zamszowe buty i te jego
zmierzwione włosy. Serca waliło mi jak szalone i czułam, że się rumienię.
- Hej Eva. – powiedział niskim głosem. Było to
trochę komiczne. Starał się być taki męski.
- Hej Zayn. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- To co, jedziemy do Londynu, nie? – zapytał Lou,
gdy już udało mu się zebrać z ziemi.
- Tak, tak… Ale najpierw chciałabym Was o coś
poprosić.
- Zamieniamy się w słuch. – powiedział Liam.
- Gdy łaziłam po tym szpitalu, poznałam mnóstwo
dziewczynek z oddziału pediatrii, które są waszymi wielkimi fankami. Większość
z nich jest tutaj od długiego czasu i raczej szybko stąd nie wyjdą. Pomyślałam,
że mógłby to być dla nich ogromny zastrzyk energii. – powiedziałam podekscytowanym
głosem.
- Jasne to świetny pomysł. – powiedział Lou.
- Lou ma rację. Może skoczymy kupić jakieś zabawki?
Wyjdziemy tylnym wyjściem. – skomentował Niall.
- Świetny pomysł! Wracamy za godzinę. – powiedział Zayn,
puścił mi oczko i cała 5 opuściła moją salę. Strasznie się cieszyłam, że
chłopcy tak entuzjastycznie podeszli do mojego pomysłu. Nie mogłam się doczekać
aż wrócą. Tak jak Zayn powiedział, po godzinie wrócili z kilkunastoma, ogromny
workami pełnymi zabawek. Przy roznoszeniu pomagali nam także ochroniarze 1D.
Miny dzieci były nie do opisania. Gdy chłopcy przekraczali próg Sali, pojawiały
się piski i nieustanne „ To nie mogą być oni!!!”, ale ich radość była ogromna.
Przy jeden z ostatnich Sali podeszła do mnie 10 letnia dziewczynka, miała na
imię Rosy.
- Przepraszam.. – powiedziała nieśmiało, szturchając
mnie ręką. Przykucnęłam przed nią, na tyle na ile pozwalał mi stabilizator.
- Hej. O widzę, że dostałaś zabawkę od chłopaków. –
powiedziałam, wskazując na dużą żyrafę, którą mocno trzymała. Ona tylko
pokiwała głową i mocno mnie przytuliła i uciekła. Bardzo się cieszyłam, że
mogłam dać im trochę szczęścia.
- Okej. To była ostatnia sala. To było
surrealistyczne przeżycie. – powiedział Liam wychodząc z ostatniej Sali. Widać
było, że cała 5 była bardzo poruszona tą wizytą. Z 4 godzinnym opóźnieniem
opuściliśmy szpital i ruszyliśmy w podróż do Londynu. Prowadził Greg,
ochroniarz, ja siedziałam tyłem do kierunku jazdy razem z Liam’em i Lou, a naprzeciwko
siedział Niall, Zayn i Harry, który był bardzo odseparowany od reszty, był
bardzo cichy, słowem się nawet nie odzywał. Za to Zayn nie odrywał ode mnie
wzroku, co momentami było bardzo krępujące. Nagle w radiu zaczęły lecieć
wiadomości. Wreszcie dowiem się co się dzieje na świecie.
- „ Dziś w Londynie rozpoczyna się proces dwójki…” W
tym momencie cała 5 zaczęła głośno rozmawiać, kaszleć, a Lou kazał Gregowi
wyłączyć radio.
- Zdurnieliście?! Greg, włącz to radio. –
powiedziałam, JESZCZE spokojnym głosem.
- „ Za to grozi im od 10 lat więzienia, a prokurator
rozważa wniesienie wniosku o dożywocie” – trąbiła dziennikarka w radiu.
- No i przez Was debile nie wiem o co chodzi. –
powiedziałam, skrzyżowałam ręce na brzuchu i utkwiłam wzrok za oknem. Zamilkli,
a ja dalej udawałam, że jestem obrażona. Nawet nie zauważyłam, gdy dotarliśmy
do Richmond. Trochę bałam się, że w mieszkaniu będzie Ewan, ale nie byłam sama.
Zayn wziął mnie na ręce i wniósł mnie na 2 piętro mojej kamienicy, a później do
mieszkania, a reszta wnosiła moje prezenty do mieszkania i torbę z rzeczami. Na
szczęście Ewan’a w środku nie było i ślad po nim zniknął. Odetchnęłam z ulgą.
- Dobra Evunia, zamówiliśmy Ci jedzenie, rzeczy masz
rozpakowane. Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować daj znać. My musimy
uciekać na wywiad. Dasz sobie radę? – zapytał troskliwie Liam.
- Tak, spokojnie. Strasznie Wam dziękuję, za
wszystko i za to co zrobiliście w szpitalu. Kocham Was. – powiedziałam i
rozkleiłam się. Cała 5 mnie otoczyła i zgotowała mi grupowy uścisk.
- Przyjadę po wywiadzie. – powiedział szeptem Zayn i
pocałował mnie w czoło. Pomachałam im na do widzenia i wyszłam na balkon. To o
czym najbardziej marzyłam to papieros. Co prawda miałam zakaz, ale jakaś
nagroda mi się należała. Wyjęłam paczkę z szuflady, zarzuciłam płaszcz na
ramiona i wyszłam na balkon. Powoli zaciągałam się dymem i rozkoszowałam jego
smakiem. Wreszcie byłam w domu. To co wydarzyło się w Nottingham całkowicie
mnie przerosło, dalej nie mogłam uwierzyć w to, że żyję. Z rozmyślań wyrwał
mnie dźwięk mojego telefonu z kieszeni płaszcza. Dzwonił Paul.
- Cześć szefie, co słychać? – powiedziałam radośnie.
- Hej Eva. Słyszę, że humor Ci dopisuje. Jak się
czujesz?
- Czuje się już bardzo dobrze, co prawda ręka
jeszcze mocno boli i kolano unieruchomione, ale jest super.
- Może powinniśmy znaleźć Ci jakieś zastępstwo.
- Nie wygłupiaj się. Do trasy będę jak nowa, a
przecież te lekkie przeszkody nie będą mi psuć przyjemności z pracy.
- Skoro tak twierdzisz. Chłopcy zostali nominowani
do Brit Awards.
- Wiem, Zayn mi mówił. Rozumiem, że trzeba im
przygotować zestawy na galę.
- Dokładnie. Napiszę do Ciebie wieczorem, to umówimy
się na jutro i omówimy wszystko. A teraz uciekam, bo Lou i Niall za chwilę
rozniosą studio telewizyjne. Do jutra.
- Do jutra. – powiedziałam i schowałam telefon do
kieszeni.
Siedziałam na balkonie jeszcze dłuższą chwilę i
patrzyłam przed siebie. Czułam od dawna niespotykany u mnie spokój. Chyba moje
relacje z Zayn’em do tego doprowadziły. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
Zamknęłam drzwi balkonowe i poczłapałam do drzwi wejściowych. Za nimi stał
Zayn. Tak jak obiecał.
- Hej.
- Hej Zayn. Wejdź.
Malik powoli wszedł do środka i rozejrzał się
dookoła.
- Paliłaś. – rzucił wrogo.
- Oj Zayn. Kto jak kto, ale Ty powinieneś mnie
zrozumieć. – odpowiedziałam i zrobiłam słodkie oczka. Malik tylko pokręcił
głową i lekko uderzył mnie palcem w nos. Znów zadzwonił telefon, tym razem
domowy. Dzwoniła moja mama.
- Hej mamo. Tak wszystko okej. – mówiłam do
słuchawki.
- Eva, dostałaś sms’a. – krzyknął Zayn.
- To na pewno Paul. Odpisz mu, że przyjęłam do
wiadomości. Później to odczytam. – rzuciłam do niego i zamknęłam się w kuchni,
by w spokoju porozmawiać z mamą.
***
- Tutaj Zayn,
Twój ulubiony członek 1D, Eva rozmawia z mamą w kuchni, kazała mi napisać, że
przyjęła do wiadomości. Później się do Ciebie odezwie. Buziaczki i całuski”.
Ależ ja go kocham denerwować. – pomyślałem i wysłałem wiadomość. Już miałem
odłożyć telefon Evy na stolik, ale zobaczyłem, że czeka na nią jeszcze jedna
wiadomość i to od Styles’a. Chwilę się wahałem czy powinienem to czytać, w
końcu nic mi do tego, jednak moja ciekawość wygrała. Włączyłem wiadomość: „
Wybacz mi, że dzisiaj zachowywałem się dość dziwnie, ale nie chciałem pchać się
przed szereg. To był czas dla reszty chłopaków. Daj znać, porozmawiamy na
spokojnie. Bardzo za Tobą tęskniłem. Może znowu mnie znowu takim całusem
powitasz.;)”. Całkowicie mnie wgięło, gdy przeczytałem tą wiadomość, a krew się
we mnie gotowała. Postanowiłem mu odpisać. „ Dzięki Harry, ale na razie chcę od
wszystkiego odpocząć. Odezwę się do Ciebie, gdy będę gotowa i gdy będę miała na
to ochotę”.
- Niech myśli, że ją olał. Sorki stary. Twój czas minął. –
pomyślałem, skasowałem obie wiadomości i dołożyłem telefon na miejsce. Chwilę
później do salonu wparowała Eva. Byłą wściekła i zapłakana.
- Eva, co się stało? – zapytałem przerażony.
- Dlaczego do cholery nie powiedziałeś mi, że Ewan pomagał
Amy?! – krzyczała.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WIĘC MOI KOCHANI, JAKO ŻE DO NOWEGO ROKU BĘDĘ OFFLINE, CHCIAŁAM WAM ŻYCZYĆ CUDOWNEGO NOWEGO ROKU!!! I DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ I KAŻDE WYŚWIETLENIE. TYLKO DLA WAS MA TO SENS. LOVE YA. XX