Wszyscy stali jak skamieniali na swoich miejscach i
patrzyli z przerażeniem na Zayn’a. Muzyka przestała grać, a fani zamilkli.
- Strasznie Was przepraszam. Bardzo chciałem
zaśpiewać, ale chyba jednak się pospieszyłem. – powiedział ledwo Zayn do
mikrofonu. Po hali od razu rozniósł się głośny krzyk, a później fani zaczęli
skandować jego imię. Louis, Liam, Niall i Harry podeszli do Malika i
zafundowali mi grupowy uścisk. Ja dalej siedziałam na podłodze, każdy
najmniejszy mięsień miałam napięty do granic możliwości. Byłam przerażona, a w
głowie panoszyły mi się najczarniejsze scenariusze. Po 20 minutach koncert się
skończył i chłopcy zeszli ze sceny. Zayn od razu ruszył w moim kierunku i
rzucił mi się w ramiona.
- Eva.. Co ja narobiłem.. – szepnął ledwo. Był
całkowicie załamany.
- Spokojnie kochanie. Będzie dobrze. –
odpowiedziałam pewnym głosem, choć sama nie wiedziałam czy wierzę w to co
właśnie powiedziałam. W milczeniu weszliśmy do garderoby i usiedliśmy na
kanapach. Wszyscy byli w wisielczych nastrojach. Każdy bał się wypowiedzieć
chociaż słowo. Po kilku minutach dołączył do nas Paul.
- Eva, musicie natychmiast jechać do Uncasville.
Dzwoniłem już do lekarzy, są przygotowani na wasz przyjazd. Samochody czekają,
zawiozą was do hotelu po rzeczy, a później na lotnisko. – mówił podłamanym
głosem. Przytuliłam go mocno, by dodać mu otuchy.
- Zayn, musimy iść. – rzuciłam do Malika. On tylko
pokiwał twierdząco głową, pożegnał się z chłopakami i ruszył za mną do
samochodu. Podjechaliśmy od tylnej strony hotelu, gdyż przed wejściem zebrała
się już spora grupa fanek. Kazałam Zayn’woi zostać w samochodzie i pobiegłam
czym prędzej do naszych pokoi, by spakować rzeczy. Po 30 minutach siedzieliśmy
już w prywatnym samolocie. Zayn cały czas ściskał mocno moją dłoń, a wzrok miał
utkwiony daleko za oknem. Już całkowicie nie mógł mówić. Nawet szeptem. Po
jakimś czasie zasnął, opierając głowę na moim ramieniu. Ja cały czas głaskałam
go po głowie i ciągle powtarzałam, że wszystko będzie dobrze i że lekarze go
wyleczą. Nie wiedziałam skąd brałam siły. Nie spałam od dobrych 4 dni, pracy
był ogrom, a teraz jeszcze to nagłe pogorszenie stanu Zayn’a. Jednak nie czułam
się zmęczona. Wiedziałam, że muszę być silna za naszą dwójkę i wspierać Malika
na tyle na ile będzie mi to dane. Po 3 godzinach, wylądowaliśmy z Uncasville.
- Zayn, obudź się. Jesteśmy. – szepnęłam na ucho
Malikowi. On powoli ocknął się i leniwie przeciągnął się na siedzeniu. Po
chwili jednak uświadomił sobie co się stało i w jego oczach pojawiło się
przerażenie. Ja tylko pogładziłam jego policzek i wysłałam mu promienny
uśmiech. Nie wiedząc skąd, na lotnisku czekał na nas tłum dziennikarzy. Z
trudem przecisnęliśmy się do samochodu. Lekarze już czekali na nas w szpitalu i
od razu porwali Zayn’a na badania. Ja czekałam na korytarzu, cały czas kręcąc
się od jednej ściany do drugiej, czekając na jakąkolwiek informację. Po 2
godzinach wreszcie lekarz wyszedł do mnie.
- Witam Pani Dawson. – powiedział miłym głosem i
podał mi rękę na przywitanie.
- Witam Panie doktorze i co z nim? – zapytałam.
- Więc, sytuacja nie jest dramatyczna, ale dobra też
nie. Prawda jest taka, że gdyby Pan Malik wytrzymał jeszcze dwa dni, do tej
sytuacji by nie doszło. Ale nie ma teraz co gdybać, tylko trzeba brać się do
działania. Zatrzymamy go na tydzień w szpitalu, będzie przyjmował leki i
poddamy go specjalnej rehabilitacji.
- A jakie są szansę, że wyjdzie z tego?
- Mamy nadzieję, że duże, ale musimy czekać. –
odpowiedział i odszedł.
Kolejny tydzień minął piekielnie szybko. Zamieszkałam tak naprawdę w szpitalu. Na
każdym kroku starałam się pilnować Zayn’a, by nie przeszkadzał lekarzom w
pracy. Tym razem jednak był potulny jak baranek. Ani nie zająknął się, że chce
zapalić, czy że lekarze robią coś źle. Wreszcie nadszedł ten upragniony dzień.
Lekarze mieli sprawdzić, czy głos i struny Malika są w pełni sprawne.
Siedzieliśmy we dwójkę w małym pokoiku, czekając na konsylium. Po 10 minutach dołączyli
do nas lekarze i nauczyciel śpiewu.
- Możemy zaczynać? – zapytał jeden z nich. Zayn tylko
pokiwał twierdząco głową.
- Dobrze. Proszę, zaśpiewaj jedną z Waszych
piosenek. Najpierw niskimi tonami.
Zayn wziął głęboki oddech i zaczął nucić Gotta be
you. Patrzyłam na niego cały czas i ze zdenerwowania z całej siły wbijałam
sobie paznokcie w dłonie.
- Mhm okej. A teraz tą samą piosenkę proszę
zaśpiewaj od niskim tonów do najwyższych na jakie Cię stać.
To byłą chwila prawdy. Ten moment miał pokazać, czy
Zayn wyzdrowiał. Zamknęłam oczy i słuchałam jego czystego głosu. Zaśpiewał całą
piosenkę, bez żadnych problemów. Lekarze tylko spojrzeli na siebie i wyszli z
pokoju zostawiając nas samych. Minuty mijały, a oni cały czas nie wracali. Ani
ja ani Zayn nie mieliśmy odwagi by ruszyć się z krzeseł.
- No więc panie Malik. Mam świetne wieści. Jest pan
całkowicie zdrowy i może pan śpiewać. Co prawda na początku trochę oszczędniej,
bez szaleństw z modulacją, ale za tydzień, może pan już śpiewać tak jak Pan
najlepiej potrafi. – oznajmił lekarz wchodząc do pokoju. Malik bez słowa rzucił
mu się na szyję, podniósł do góry i zaczął kręcić w koło.
- Bardzo dziękuję. – powiedział, gdy odstawił go na
miejsce.
- Nie ma za co. Proszę podziękować swojej
dziewczynie. Walczyła o Pana jak lwica. – odpowiedział z uśmiechem lekarz i
wyszedł z pokoju. Zayn podszedł do mnie, odgarnął z mojej twarzy włosy i złożył
na moich ustach delikatny pocałunek, który spowodował, że przez całe moje ciało
przebiegły ciarki.
- Dziękuję. – szepnął.
- Nie ma za co. Wracajmy do ekipy. – odpowiedziałam.
Z Paul’em doszliśmy do wniosku, że Zayn odpocznie
jeszcze dwa dni, więc od razu pojechaliśmy do Los Angeles, gdzie za dwa dni ma
odbyć się kolejny koncert. W końcu mieliśmy czas tylko dla siebie. Gdy
obudziłam się rano w hotelu, Zayn’a nie było. Przeciągnęłam się leniwie na
łóżku i spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta rano.
- Przecież on tak wcześnie nie wstaje.. –
pomyślałam, wzięłam paczkę fajek, telefon i wyszłam na balkon. Telefon Malika
milczał. Zadzwoniłam jeszcze 5 razy, ale dalej odzywała się jego poczta
głosowa. Zaczęłam się lekko denerwować, ale postanowiłam dać mu czas. Wzięłam
szybki prysznic, ubrałam się w biała, koronką sukienkę do ziemi, zrobiłam lekki
makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone i zeszłam na dół na śniadanie. W
trakcie konsumowania posiłku, do hotelu dotarła cała ekipa 1D. Szybko
skończyłam jeść i popędziłam przywitać się ze wszystkimi.
- Eva!!! – krzyknęli chórem Niall, Liam, Lou i Harry
i rzucili się na mnie.
- Boże jak ja się za Wami stęskniłam. – powiedziałam
tonąc w ich ramionach.
- A gdzie Zayn? – zapytał z uśmiechem Lou.
- Wiecie co nie wiem.. Gdy się obudziłam już go nie
było, ale pewnie pojawi się niedługo. W końcu to Zayn. On chadza własnymi
ścieżkami. – odpowiedziałam. Po chwili do hotelu weszła Mandie. Czym prędzej
pobiegłam do niej i obie rzuciłyśmy się sobie w objęcia, prawie wywracając się
przy tym.
- Ścięłaś włosy!!! Wyglądasz ślicznie!! –
powiedziałam.
- Dziękuję! Jak dobrze Cię widzieć, muszę Ci coś
opowiedzieć. – mówiła podekscytowanym głosem. Cała promieniała. Wszyscy z ekipy
poszli rozpakować się w swoich pokojach i odpocząć, a ja czekałam u siebie na
Mandie i na jej ważną wiadomość. Po 30 minutach zapukała do moich drzwi.
- No dobra. Mów co się stało, bo świecisz jak
słońce. – powiedziałam. Dziewczyna usiadła na łóżku, nie mogąc przestać się
uśmiechać.
- Byłam na randce z Liam’em. – odpowiedziała i
schowała twarz w dłoniach. Ja tylko otworzyłam usta ze zdziwienia i usiadłam
obok niej.
- No coś Ty?! Opowiadaj wszystko.
- Po jednym z koncertów zaprosił mnie na kolację.
Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, później poszliśmy na długi spacer. Było tak romantycznie,
cudownie…
- Będzie coś z tego?
- Tak, nie.. Nie wiem.. Chciałabym, ale sama nie
wiem..
- Ojj ja coś czuję, że będzie.
Po chwili zadzwonił hotelowy telefon.
- Witam Pani Dawson. Na dole czeka samochód, który
ma panią zawieźć na spotkanie. – powiedział głos w słuchawce.
- Jakie spotkanie? Ja o niczym nie wiem. –
odpowiedziałam, ze zdziwieniem.
- Dostałem taką informację od osób z Państwa ekipy.
- No dobrze, już schodzę. – odpowiedziałam i
odłożyłam słuchawkę.
- Słuchaj muszę iść. Paul pewnie zapomniał mi
powiedzieć, że mam dzisiaj jakieś spotkanie. Pewnie w sprawie jakiejś sesji.
Pogadamy jak wrócę. – zwróciłam się do Mandie.
Faktycznie, przed hotelem czekała na mnie czarna
limuzyna. Jechaliśmy dobre 40 minut i zatrzymaliśmy się na jakimś odludnym
polu, na obrzeżasz Los Angeles. Serce waliło mi jak szalone.
- To tutaj. Już na Panią czekają. – powiedział z
uśmiechem kierowca. Wzięłam głęboki oddech i niepewnie wysiadłam z samochodu.
Moim oczom ukazał się wielki balon, a obok niego stał Zayn z jakimś mężczyzną.
- Zayn.. Co to ma znaczyć? – zapytałam zszokowanym
głosem.
- Pamiętasz, zawsze marzyłaś o locie balonem. Postanowiłem
spełnić Twoje marzenie. – odpowiedział z zawadiackim uśmiechem. Bez słowa
rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam go całować. Po chwili wsiedliśmy do kosza
i odbiliśmy się od ziemi. Widok był
nieziemski. Słońce oświetlało Los Angeles, które z lotu ptaka wyglądało jeszcze
piękniej. Cały czas rozglądałam się dookoła z otwartą buzią. Nie mogłam
uwierzyć w to, że lecę balonem.
- Eva.. Muszę Ci coś powiedzieć.. – rzucił po chwili
Zayn. Był mocno poddenerwowany.
- Tak? – odpowiedziałam.
- Ten czas w szpitalu i to co się ostatnio działo,
dało mi dużo do myślenia. Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie, nigdy nie
spotkam drugiej takiej i nikogo nie będę kochał tak mocno jak Ciebie. Nie
wyobrażam sobie życia bez ciebie.. Wiem, że między nami było dużo złego, ale…
Eva wyjdziesz za mnie?
w takim momencie? no w takim momencie?! kiedyś Cię zatłukę xD rozdział jest zajebisty, a Ty głupia ;* tak dobrze, że Zayn wyzdrowiał. No i te oświadczyny. Rzeczywiście pozytywnie i to bardzo się zrobiło :D super!
OdpowiedzUsuńa o Mandie i Liamie nic nie mowie xD haha.
kocham ;*
Zaskoczyłaś mnie! super rozdział
OdpowiedzUsuńnajlepszy! <3
OdpowiedzUsuńBoooombaaaa
OdpowiedzUsuńAaaaaa nienawidze cie jak moglas w takim momencie!!!!o moj boze!!oni sie pobiora musza!!wiesz kocham cie normalnie zeby jeszcze dziecko mieli i bedzie komplecik zayan odzyskal glos jupii!!to takie romantyczne leca balonem i malik sie oswadcza aww.. rozdzial wspanialy kocham cie czekam z niecierpliwoscia na nn kocham ala :-*
OdpowiedzUsuńOMG! No Way! Zaręczyny! *.* Zajeeeebiste! <3
OdpowiedzUsuńWow!!!! Cudo!!!! Piękne!!!! Wzruszyłam się!!!! To takie cudowne!!!! Będę ryczeć!!!!
OdpowiedzUsuńOMFG MOJE FEELS
OdpowiedzUsuńAWAWAWWW ZAYYYYN!
jezu,nie moge sie opanowac. kocham cie! xx
Wow:D
OdpowiedzUsuńWspaniały blog <3<3
OdpowiedzUsuńZnalazłam go dopiero wczoraj ale już stwierdzam że jest najwspanialszy jaki czytałam nie ma tutaj nudy cały czas coś się dzieje jakieś problemy i wg
Normalnie kocham cię <3<3<3
I już cały czas będę czytać tego boga bo wiem że nigdy nie będziesz nudzić
Ona musi się zgodzić. Kocham <3 Ja chcę następny !Naucz mnie tak pisać!
OdpowiedzUsuńO jezu, jezu jezu ! Niech sie zgodzi prosze prosze prosze ! To jeden z najlepszych rozdziałów ;))
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww Ale romantycznyyy <3 SZybko next, EVA ZGÓDŹ SIĘĘĘEEEE ;))))
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje blogi, jutro będą już prywatne ;( , więc jeśli chcesz je czytać/dalej czytać to napisz mi na fb swojego maila ;* Szczegóły tutaj :
http://lifeisbrutal-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://nig-d-y.blogspot.com/