Patrzyłam na niego, nie mogąc wydusić z
siebie słowa. Zayn wpatrywał się we mnie tymi swoimi wielkimi, brązowymi
oczami, które lśniły jak gwiazdy. Wyglądał jak małe dziecko.
- Dobra, może mi
wreszcie powiecie o co chodzi. Zachowujecie
się, jakbym zaraz miał umrzeć. - rzucił ze zdenerwowaniem Zayn.
Popatrzyłam na wszystkich w karcący sposób,
dając im do zrozumienia, że wcale mi tego nie ułatwiają. Nie mogłam dłużej tego
odwlekać. Wzięłam głeboki oddech i chwyciłam dłoń Mulata.
- Zayn.. Bo
chodzi o to, że...
- No o co?
- Nie pomagasz.
Chodzi o to, że lekarze muszą poddać Cię eksperymentalnemu leczeniu...
- To oni już
nawet nie potrafią durnego zapelnia płuc wyleczyć?
- Nie chodzi o
to..
- A co?
- O Twoje struny
głosowe... Jeśli lekarze nie zaczną działać już... Nigdy nie będziesz mógł już
śpiewać.
Widziałam jak z każdym wypowiadanym przeze
mnie słowem, twarz Malika blednie i poważnieje. Był wściekły i załamany, choć
starał się to ukryć i udawał macho.
- Eva, jeśli to
jest żart, to bardzo kiepski i wcale mnie nie bawi.
- To nie jest
żart Zayn. Musisz zacząć leczyć się od razu.
- Coś mi się nie
chce wierzyć.. Ile to ma trwać?
- 2 tygodnie.
- I już? To
przejdzie?
Zamilkłam.
- Aha,
świetnie.. Mam się leczyć, ale nikt mi nie daje gwarancji, że to minie.
- Zayn, choć raz
posłuchaj innych. Musisz się całkowicie podporządkować lekarzom. Nie ma
kozaczenia i innych durnych wygłupów. Sytuacja jest na prawdę poważna.
- Eva ma rację.
Będzie ciężko, ale damy radę ze wszystkim. - wtrącił się Liam.
- Nie dam się
faszerować jakimiś lekami jak królik doświadczalny, skoro nikt mi nie daje
pewności, że wyzdrowieję.
- Zayn! –
krzyknęliśmy chórem.
- No co?
- To już nie są
przelewki stary. Albo słuchasz lekarzy, albo już nigdy nie zaśpiewasz dla
naszych fanów.. Dla nikogo.. Wybór należy do Ciebie. – rzucił wrogo Harry.
Zapadła cisza. Zayn mierzył nas wszystkich wzrokiem.
- No dobra..
Może masz rację Harry. Niech robią co muszą.. – burknął Zayn. Wszyscy głośno
odetchnęliśmy z ulgą, co Malik skomentował delikatnym uśmiechem.
- Okej chłopaki.
Musimy isć.. Trzeba jechać na kolejny koncert. – powiedział po chwili Paul.
Widziałam jak w
oczach Malika zbierają się łzy, gdy cała 4 się z nim żegnała.
- Paul, mam
jechać z Wami, czy poradzicie sobie beze mnie przez te kilka dni? – zapytałam.
- Zostań, jasne.
Ktoś musi być przy Zayn'ie. Trzymaj się mały i widzimy się niedługo. - opowiedziałam
Paul..
-Nie! Jedź z nimi. – rzucił wrogo Malik.
Popatrzyłam na niego zszokowana.
- Słuchał? – powiedziałam po chwili.
- To co słyszałaś.. Nie chce Cię tutaj. Jedź z nimi.
- Zayn, gorączka Ci skoczyła znowu? Co ty gadasz.. –
wtrącił się Lou.
- Nie. Nie chce jej tutaj. Koniec tematu. Idźcie
już. – rzucił Zayn i utkwił wzrok w podłodze. Patrząc na niego zbierało mi się
na płacz. Słowa Zayn’a bardzo mnie bolały. Byliśmy parą, więc powinniśmy być
razem w tych ciężkich chwilach. Nic mu nie odpowiedziałam. Harry objął mnie
ramieniem i wszyscy wyszliśmy z jego Sali. Byłam na niego wściekła.
- Jedziesz z nami na koncerty? – zapytał Niall, gdy
siedzieliśmy w samochodzie w drodze do hotelu.
- Oczywiście, że nie. Ktoś musi go pilnować. Niech
sobie gada co chce, ochrona może mnie nawet wyrzucić ze szpitala. Nie zostawię
go. – odpowiedziałam poważnie, a kilka kropel łez spłynęło mi po policzku.
Chłopcy i całą ekipa spakowała się, a ja załatwiłam wszystkie formalności, żeby
przedłużyć swój pobyt o tydzień w hotelu.
- Weź rachunek gdy wyjedziesz. My za wszystko
zapłacimy. – powiedział Paul, gdy żegnaliśmy się przed hotelem.
- Paul, dziękuję, ale naprawdę nie trzeba. Zostaję
tu z własnej woli. Dam radę. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zayn jest dla mnie jak syn. Koniec tematu. –
odpowiedział. Mocno go przytuliłam i pożegnałam się z chłopakami. Gdy wszystkie
busy odjechały, wróciłam do swojego pokoju, by trochę się odświeżyć i zmienić
ubrania. Nie spałam od dwóch dni, ale zupełnie nie czułam zmęczenia. Po dwóch
godzinach byłam w drodze do szpitala. Wstąpiłam jeszcze do księgarni by kupić
Zayn’owi komiksy Marvela i do sklepu po mnóstwo słodyczy, żeby trochę umilić mu
pobyt w szpitalu. Gdy wysiadłam na parkingu przed szpitalem, było już późno i
dość ciemno. Idąc korytarzem w stronę Sali Malika, z każdym krokiem czułam się
coraz bardziej niepewnie. Wiedziałam, że będzie wściekły, że nie pojechałam z
chłopakami, ale przecież nie mogłam go zostawić samego. Miałam nadzieję, że to
zrozumie wreszcie. W jego Sali paliło się tylko delikatne światło małej lampki,
która stała na szafce obok łóżka. Zayn siedział na łóżku ze skrzyżowanymi
nogami, a wzrok miał utkwiony z bliżej nieokreśloną przestrzeń. Płakał.
- Zayn.. – powiedziałam cicho, upuściłam torby na
podłogę i szybko usiadłam obok niego na łóżku. Malik podniósł głowę i utkwił
swój wzrok w mojej twarzy.
- Co Ty tutaj robisz? Miałaś jechać z nimi. –
odpowiedział załamanym głosem.
- Na serio myślałeś, że Cię tutaj zostawię samego?
- Tak.
- Zayn do cholery, jesteśmy parą. Bycie w związku to
nie tylko cieszenie się z radosnych chwil, ale przede wszystkim to wspieranie
się w ciężkich chwilach. Jeśli Ty myślisz inaczej to jesteś w dużym błędzie mój
drogi.
Z każdą sekundą byłam coraz bardziej wściekła i mało
mi brakowało do płaczu. Zayn to od razu zauważył i mocno mnie objął.
- Czemu chciałeś żebym pojechała z nimi? – szepnęłam
mu do ucha.
- Bo się panicznie boję. Nie chciałem żebyś na to
patrzyła. Za dużo już wycierpiałaś przeze mnie… - odpowiedział poważnie. Bez
zastanowienia, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go. Tak bardzo
brakowało mi dotyku je dłoni na mojej skórze i smaku jego idealnych ust.
- Masz szczęście, że Cię kocham głuptasie. –
powiedziałam, gdy udało mi się na chwilę od niego oderwać.
Następne półtora tygodnia było straszne. Nieustannie
kłóciliśmy się z Zayn’em, a ja większość czasu poświęciłam na szukaniu
kryjówek, w których chował papierosy. Muszę przyznać, że jego wyobraźnia w tej
kwestii całkowicie przerosła moje wyobrażenia. Po tym okresie czasu, lekarze
pozwolili Zayn’woi opuścić szpital i wrócić do ekipy. Musiał tylko brać leki i
bardzo oszczędzać swój głos. Każdego wieczora Zayn wychodził z chłopakami na
scenę, ale nie śpiewał. Widziałam jak bardzo dobijała go ta sytuacja, ale byłam
z niego piekielnie dumna, że tak podporządkował się leczeniu. Nawet nie
zauważyłam kiedy minęły dwa tygodnie odkąd Zayn zachorował. Codzienne zmiany
miast, koncerty.. Tak dużo się działo. Dzisiaj miał odbyć się koncert w
Meksyku. Razem z Mandie spędziłyśmy pół dnia na zwiedzaniu i bezsensownym
kręceniu się po ulicach Mexico City. Byłam całkowicie oczarowana tym krajem i
ludźmi. Niestety musiałyśmy wracać i szykować chłopaków do koncertu. 5 minut
przez rozpoczęciem, do moich uszu dotarły odgłosy dość mocnej kłótni.
- Daj mi mikrofon! – syknął Zayn ze złością.
- Ale Zayn, musisz się jeszcze oszczędzać. –
odpowiedział techniczny.
- Co się dzieje? – powiedziałam.
- Zayn chce dzisiaj śpiewać.
- Oszalałeś?!
- Mieli mnie leczyć 2 tygodnie. 2 tygodnie minęły?
Minęły. Daj mi ten cholerny mikrofon!!! – krzyknął Malik, po czym wyrwał
Frankowi z rąk mikrofon i dołączył do chłopaków przy wejściu na scenę. Po 3
minutach całą piątka wpadła na scenę i zaczął się koncert. Ja stałam przerażona
obok Franka. Gdy nadszedł moment solówki Zayn’a w Gotta by you, zamknęłam oczy
i przykucnęłam na ziemi. Bałam się najgorszego.. I nie myliłam się.. W połowie
solówki Zayn zamilkł.. Stracił głos.
- O nie.. – szepnęłam..
ej o mało co się nie popłakałam
OdpowiedzUsuńrozdział świetny i wg życzę weny i czekam na kolejny :D
Jezu ! Co dalej ?! Mam nadzieje, że będzie dobrze.Świetny rozdział tylko strasznie mi szkoda Zayn'a ;c
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
ej nie! nie ma, że Malik nie śpiewa! wiedziałam, ze cos bedzie nie tak! kocham te komplikacje tak btw ;p ;* mam nadzieje, ze nie stracil glosu na zawsze. nie moge sie doczekac kolejnego! ;*
OdpowiedzUsuńkocham <3.
Wow:)
OdpowiedzUsuńWOW :C Cudowny ale i dołujący :'( Nie mogę się doczekać następnego xxxx
OdpowiedzUsuńO moj boze szybko dodaj kolejny prosze nie wytrzymie!!malik nie moze starcic glosu!! Prosze szybko kolejny :-*ala
OdpowiedzUsuńO BOŻE ! *.* Cudowny, ale smutaśny ! Kocham tego bloga. Szybko next. Biedactwo z tego Zayna <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://lifeisbrutal-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://nig-d-y.blogspot.com/
;'(- tylko tyle mogę teraz powiedzieć!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam: www.destiny-harrystylesff.blogspot.com
:'( *,*
OdpowiedzUsuńWOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW WOW ZAJEBISTE
OdpowiedzUsuńO nie... Na pewno nie stracił głosu, on po prostu nie mógł go stracić. Nie doleczył się i to tylko takie chwilowe albo po prostu poczuł się niepewnie i przerwał piosenkę? Błagam, on nie może stracić głosu. Dlaczego on musi być taki uparty? Rozumiem, że kocha śpiewać ale zdrowie jest ważniejsze. Ugh... dodaj szybko nowy bo ja mam już w głowie milion różnych scenariuszy tego jak to się może dalej potoczyć. :D
OdpowiedzUsuńNowy: http://all-our-life.blogspot.com/
Szybko next, bo nie mogę się doczekac już co będzie dalej:)))
OdpowiedzUsuńBoski :3
OdpowiedzUsuń~A.