Weszliśmy do środka trzymając się za ręce. Cały czas
nie mogłam się przestać uśmiechać i patrzeć na pierścionek na moim palcu. To
wszystko co się działo, było dla mnie jak sen. Gdy stanęliśmy przed drzwiami
garderoby ogarnął mnie dziwny strach i zatrzymałam się gwałtownie.
- Zayn… Może zachowajmy to na razie dla siebie.. –
powiedziałam szeptem.
- Czemu? - zapytał poważnie.
- Nie wiem..
Boje się ich reakcji.. Boje się, że wcale nie będą się cieszyć..
- Kochanie, to nasi przyjaciele… Powiemy im w trochę
spokojniejszych warunkach.
Zayn objął mnie ramieniem i razem weszliśmy do
garderoby. Gdy tylko przekroczyliśmy jej próg, wszyscy utkwili w nas swoje
badawcze spojrzenia. Czułam się jak pod ostrzałem. Szybko schowałam ręce do
kieszeni bluzy, by nikt nie zauważył pierścionka na moim placu. Przez krótką
chwilę wszyscy trwaliśmy w ciszy, obserwując się wzajemnie.
- Dobra chłopaki. Czas się szykować. Koncert za
niedługo się zaczyna. – powiedziałam po chwili nieskładnie, próbując przerwać
ten niezręczny moment. Chłopcy wstali z kanap i podeszli do wieszaków, by
wybrać swoje stylówki na dzisiejszy wieczór.
- Mandie.. Musimy pogadać… - szepnęłam przyjaciółce
na ucho i razem wyszłyśmy na parking, by zapalić.
- Eva co jest… Strasznie dziwnie się zachowujesz.. –
zapytała ze zdenerwowaniem. Rozejrzałam się dookoła i wyjęłam dłoń z kieszenie
i pokazałam jej pierścionek. Mandie aż otworzyła buzie ze zdziwienia, z potem
zaczęła piszczeć.
- Zamknij się głupia!- syknęłam ze złością.
- Zaręczyliście się!! Boże Eva, tak bardzo się
cieszę. – powiedziała ze łzami w oczach i rzuciła mi się na szyję. Objęłam ją
mocno i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- To najpiękniejsza rzecz jaką widziałam w życiu. –
powiedziała po chwili, patrząc na pierścionek zaręczynowy.
- Wiem.. Jest przepiękny.
- To kiedy powiecie reszcie?
W ciągu sekundy posmutniałam i stanęłam plecami do
Mandie, ta podeszła do mnie po chwili i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Ev… co jest?
- Boje się strasznie ich reakcji.. że się nie
ucieszą.. Boje się reakcji fanów.. znienawidzą mnie..
- Ev, to normalne, że się boisz, ale to normalna
kolej rzeczy. Kochacie się z Malikiem na zabój, chcecie być razem do końca
życia. Jestem pewna, że wszyscy to zaakceptują i będą się cieszyć razem z Wami.
- Eva, Mandie, chodźcie.. Mamy tam małe szaleństwo..
– rzucił Matt, który pojawił się znikąd. Zgasiłam papierosa i wróciłam do
garderoby chłopaków. Niall gonił Harrego, trzymając w ręku bliżej nieokreślony
przedmiot, Liam i Lou tańczyli do jednej z piosenek lecących w radiu, a Zayn
spał.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają.. – powiedziałam
do siebie.
- Dobra Panowie, za 15 minut zaczynamy koncert,
piękne fanki już czekają pod sceną, a wy wyglądacie jak bezdomni. Ubierać się.
– rzuciłam wojskowym tonem. Lou, Niall, Harry i Liam ustawili się w rzędzie, a
po paru minutach dołączył do nich Zayn, który stwierdził, że chyba powinien już
się obudzić. Ubrałyśmy chłopaków najszybciej jak to przy nich było możliwe i
pozwoliłyśmy iść im na scenę.
- Do zobaczenia później Pani Malik.. – szepnął mi na
ucho Zayn wychodząc i dołączył do reszty. Ja tylko lekko się uśmiechnęłam i
znowu spojrzałam na pierścionek na moim palcu. Naprawdę wolałabym, żeby to
wszystko zostało między nami. Przed oczami widziałam te wszystkie okładki
gazet, reakcje fanek Zayn’a. Na myśl o tym, przeszedł mnie dreszcz.
- Chodź, koncert się zaczyna. – rzuciła Mandie,
wtykając głowę przez uchylone drzwi. Wzięłam głęboki oddech, schowałam ręce do
kieszeni i podążyłam za przyjaciółką. Usiadłyśmy na ziemi, obok stanowiska
technicznych, skąd był idealny widok, ale nikt nie mógł nas zobaczyć. Kiedy
patrzyłam na Mandie, mało brakowało, a umarłabym ze śmiechu. Kiedy patrzyła na
Liam’a, jej oczy świeciły się jak gwiazdy, a gdy tylko Payne śpiewał solówki,
piszczała jak nastolatka.
- Czemu się nie umówicie znowu? Widać, że was do
siebie ciągnie i to bardzo. – powiedziałam z uśmiechem.
- Nie chce mu się narzucać. Pewnie jedna randka mu
wystarczyła.. – rzuciła smutnym głosem Mandie.
- O szaleję z Wami.. – rzuciłam i schowałam twarz w
dłoniach. Postanowiłam, że za wszelką cenę tą dwójkę wyswatam, bo pasowali do
siebie idealnie. Z każdą upływającą piosenką, byłam coraz bardziej przerażona i
roztrzęsiona.
- Eva, co się dzieje? – zapytała Mandie, gdy chłopcy
zeszli ze sceny.
- Zayn chce teraz wszystkim ogłosić, że się
zaręczyliśmy… - odpowiedziałam. Ona tylko mocno mnie przytuliła, próbując dodać
mi otuchy. Wróciłyśmy do garderoby i zajęłyśmy miejsce na kanapie obok Paul’a.
Po kilku minutach dołączyli do nas Liam, Harry, Lou, Niall i Zayn. Mulat skinął
na mnie, dając znak żebym do niego podeszła.
- Jesteś gotowa? – szepnął mi na ucho.
- Nie, ale skoro nie mamy innego wyjścia… -
odpowiedziałam i chwyciłam mocno dłoń Malika.
- Słuchajcie, mogę Was wszystkich prosić o uwagę? –
zaczął. Cała ekipa zebrana w garderobie zamilkła i
skupiła na nas swoją uwagę.
- Dzięki.. Słuchajcie.. Muszę.. Musimy w Evą
powiedzieć Wam coś bardzo ważnego.. Zaręczyliśmy się. – ogłosił Zayn. Wszyscy
dalej milczeli. Byli w ogromnym szoku. Ja miałam wrażenie, że nie oddycham i że
za chwilę się przewrócę. Wydawało mi się, że ta cisza trwa w nieskończoność.
- Wy sobie żartujecie, no nie? – powiedział po
chwili Lou.
- Ymm no nie.. – wydukałam ledwo.
- A ja wiedziałem, że tak będzie. Oni pasują do
siebie idealnie i bardzo się cieszę! – powiedział Paul, podszedł do nas i mocno
uściskał. Kamień spadł mi z serca. Potem reszta rzuciła się na nas.
- No to się chyba nam mały Malik szykuje. –
powiedział z uśmiechem Niall i nachylił się do mojego brzucha. Ja tylko z całej
siły go odepchnęłam i pogroziłam mu palcem.
- To będzie największe wesele w historii. Bardzo się
cieszę. – dodał Liam i mocno mnie przytulił.
- Oj Zayn, rozkochałeś w sobie Anioła. – stwierdził Lou
i założył Malikowi nelsona. Po chwili do garderoby wpadł Paul z butelką
szampana i zaczęliśmy małe święto. Nie mogliśmy jeszcze opuścić terenu
koncertu, bo sytuacja na zewnątrz była dość niebezpieczna. Fanki stratowały
ogrodzenie i musieliśmy czekać na wsparcie policji. Czekając na ochronę, ekipa
zdążyła już wybrać imiona dla naszych dzieci, zaplanować nam podróż poślubną i
naszą wspólną starość. Bardzo cieszyłam się, że tak zareagowali na tę wiadomość.
Brakowało wśród nich jednak jednej osoby.
- Za 15 minut wyjeżdżamy. Gdzie jest Harry? – rzucił
Paul rozglądając się po garderobie. Nikt jednak się nie odezwał. Postanowiłam
po niego pójść, gdyż domyślałam się gdzie mógł się schować. Na tyłach hali znajdował się wielki taras,
który służył jako droga ewakuacyjna. Harry stał oparty o ścianę, wzrok miał
utkwiony w ziemi, a w dłoni trzymał papierosa.
- Od kiedy Ty palisz? – rzuciłam w jego stronę.
- Nie palę.. Myślałem, że mi to pomoże, jednak się
myliłem. – stwierdził poważnie i rzucił niedopałek przed siebie.
- Harry.. Co się stało? – zapytałam, gdy stanęłam naprzeciwko
niego.
- Nic.. – burknął i odwrócił twarz w drugą stronę.
Chwyciłam jego podbródek i spojrzałam w jego oczy. Był bardzo poważny i
podłamany. Milczeliśmy przed dłuższą chwilę.
- Jesteś tego pewna?
- Czego?
- Tego.. – powiedział poważnie, chwycił moją dłoń i
skupił swój wzrok na pierścionku zaręczynowym.
- Tak.. Chyba tak.. Tak. Kocham Zayn’a, chce z nim
być… To chyba dobre rozwiązanie?
- Ja tam nie wiem.. Chcę tylko żebyś była
szczęśliwa.. To jest dla mnie najważniejsze. – rzucił, położył dłoń na moim
policzku i przybliżył swoją twarz do mojej. Serce waliło mi jak szalone, w gardle
mi zaschło, a nogi miałam jak z waty. Staliśmy tak kilka chwil, jednak
postanowiłam to przerwać i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Jestem szczęśliwa Harry. I jestem pewna tego co robię. – rzuciłam poważnie i ruszyłam w stronę drzwi.
- Mam nadzieję.. – powiedział szeptem. Myślał, że
tego nie słyszałam.
- Nie musisz się o nic martwić. Obstawa już czeka.
Wracamy do hotelu. – syknęłam z wściekłością i
weszłam do środka.