Wsiadłam do pierwszej, lepszej taksówki i popędziłam
za karetką do szpitala. Gdy dotarłam na miejsce, Zayn’a badali. Chodziłam
wzdłuż korytarza, czekając na jakąkolwiek informację. Jednak przez bardzo długi
czas nikt nie wychodził z Sali pierwszej pomocy medycznej. Z każdą
przedłużającą się minutą, moje przerażenie rosło. Musiało być z nim naprawdę źle.
Nagle drzwi się otworzyły. Pierwszy wyszedł lekarz, a za nim pielęgniarki, które
pchały łóżko, na którym leżał Malik. Zerwałam się czym prędzej z krzesła i
podbiegłam do nich.
- Panie doktorze, co z nim? – zapytałam z
przejęciem, nie odrywając wzroku od nieprzytomnego Zayn’a.
- A Pani jest kimś z rodziny? – zapytał wrogo.
- Emmm.. Jestem jego dziewczyną… - odpowiedziałam.
Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
- Ahhh.. No niestety, pacjent ma bardzo rozległe
zapalenie płuc. Podaliśmy mu antybiotyki i musimy czekać, aż zaczną działać.
- Czemu on się nie budzi?
- Ma ciągle bardzo wysoką gorączkę..40 stopni. To stan
zagrażający życiu. Jednak to młody organizm. Poradzi sobie z chorobą.
Przenieśliśmy go na oddział intensywnej opieki medycznej.
- Mogę do niego wejść?
- Obecnie to niemożliwe. Istnieje zbyt duże ryzyko.
Pan Malik ma bardzo osłabiony organizm. Każda kolejna infekcja będzie dla jego
życia bardzo groźna. Może Pani siedzieć pod salą na korytarzu. Na wizyty jest
jeszcze za wcześnie. – odpowiedział i poszedł za pielęgniarkami. Opadłam
bezsilnie na krzesło i schowałam twarz w dłoniach. Cholernie się o niego
martwiłam. Czułam się winna całej tej sytuacji. Przypomniałam sobie, że
przecież Paul nic jeszcze nie wie, a godzinę temu skończyli koncert. Wysłałam
mu krótkiego sms’a, gdzie jesteśmy, schowałam telefon do kieszeni i poszłam na
OIOM. Zayn leżał bez ruchu, podpięty pod tlen i kroplówkę. Wyglądał strasznie.
Był blady, zlewał się prawie ze szpitalną pościelą. Podeszłam bliżej szyby i
położyłam na niej swoją dłoń. Czułam się całkowicie bezsilna. Tak bardzo
chciałam do niego wejść, być przy nim, trzymać go za rękę. Chciałam żeby
wiedział, że nie jest sam. Czas mijał, a stan Zayn’a nie ulegał nawet
minimalnej poprawie.
- Eva! – usłyszałam za sobą głos Harrego. Odwróciłam
się w jego stroną i rzuciłam mu się na szyję. Po chwili dołączyli do nas Paul,
Lou, Liam i Niall.
- Co z nim? – zapytał z przejęciem Paynoo.
- Ma bardzo rozległe zapalenie płuc, wysoką
gorączkę.. Lekarze karzą czekać.. – mówiłam nieskładnie. Wszyscy utkwili wzrok
w Zayn’ie. Nikt nic nie mówił.
- Jak koncert? – zapytałam po chwili.
- Jakoś… Chłopaki bardzo dobrze sobie poradzili z
tym wszystkim. – powiedział z duma Paul, wysyłając całej 4 lekki uśmiech. Znów
wszyscy zamilkliśmy. Po 2 godzinach zasnęłam na krześle, tak jak reszta. Nie
wiem ile spałam. Obudziło mnie czyjeś szturchanie. Leniwie otworzyłam oczy i
przeciągnęłam się na krześle.
- Eva, obudź się. Lekarze i pielęgniarki wpadli
nagle do Zayn’a. – rzucił z przerażeniem Harry. Czym prędzej pozbyłam się
resztek snu i utkwiłam wzrok w szybie. Lekarze rozmawiali ze sobą, a
pielęgniarki krzątały się przy łóżku Malika, cały czas robiąc coś przy
aparaturze. Gdy wyszli z Sali, wszyscy otoczyliśmy lekarza nie dając mu
możliwości ucieczki.
- Co z nim? – rzucił Niall.
- Gorzej? – wtrącił się Lou.
- Żyje?! – dodał Paynoo.
- Spokojnie, nie wszyscy na raz. Pacjent zaczął
reagować na leczenie, gorączka mu znacznie spadła i właśnie się wybudził. –
zakomunikował z uśmiechem lekarz. Poczułam jak kamień ważący co najmniej tonę,
spadł mi z serca.
- Możemy do niego wejść? – zapytał Harry.
- Tak, ale nie wszyscy na raz. Maksymalnie 2 osoby i
tylko na chwilę. Pacjent musi odpoczywać. – odpowiedział i odszedł.
Staliśmy i patrzyliśmy na siebie nawzajem. Nie
mogliśmy zdecydować kto pójdzie pierwszy.
- Eva, Harry.. Idźcie najpierw. – powiedział spokojnie
Paul. Moje serce zaczęło walić jak szalone i sparaliżował mnie trudny do
określenia strach. Nie mogłam zrobić kroku.
- Okej, chodź Ev. – rzucił Harry i wyciągnął do mnie
rękę. Patrzyłam na niego, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Moje serce mówiło
idź, a rozum kazał stać w miejscu. Toczyłam wewnętrzną walkę ze sobą. Jednak
mój rozum wygrał.
- Yyymm.. Harry idź sam, wiesz.. Tak.. Ja poczekam..
– powiedziałam zachrypniętym głosem i utkwiłam wzrok w podłodze. Harry tylko
ciężko westchnął i wszedł do Sali.
***
Czułem się jakby przejechał po mnie czołg. Głowa mi
pękała, każdy, nawet najmniejszy mięsień mnie bolał, nie mogłem normalnie
oddychać. Rozglądałem się dookoła. Byłem w szpitalu. Zupełnie nie pamiętałem co się stało
i czemu się tutaj znalazłem. Nagle zobaczyłem, że do Sali wszedł Harry. Zdjąłem
maskę tlenową z ust i wysłałem mu delikatny uśmiech.
- Hej stary.. Co się stało? Co ja tutaj robię? –
zapytałem. Ledwo mogłem też mówić.
- Zayn, nie ściągaj tego. Pochorowałeś się trochę.
Nic nie pamiętasz? – odpowiedział.
- Nie za bardzo.. Pamiętam wywiad, to że wróciłem do
pokoju.. A później czarna dziura..
- Nic dziwnego.. Miałeś mega gorączkę, masz
zapalenie płuc. Niezłego strachu nam napuściłeś.
- Domyślam się.. Ale wiesz.. Ta gorączka miała swoje
dobre strony.. Miałem halucyn, że Eva jest obok i powiedziałą, że mnie kocha..
Muszę częściej mieć gorączkę..
- Haluny mówisz.. – powiedział z uśmiechem i odwrócił się w stronę szyby. Jednak po sekundzie jego twarz spoważniała.
- Wiesz co.. Muszę coś sprawdzić.. Za raz wracam. –
powiedział i wyszedł.
***
Kręciłam się na parkingu przed szpitalem, paląc
papierosa. Byłam roztrzęsiona.
- Eva! Co Ty odwalasz? – usłyszałąm głos Harrego.
- Nie umiem…
- Czego?
- Nie umiem do niego wejść.. To jest silniejsze ode
mnie.. To za bardzo boli cały czas.
- Do cholery, zachowujecie się jak dzieci! Oboje!
Kochacie się jak wariaci, ale robicie wszystko, żeby to
spieprzyć.
- Wybacz, ale do mnie pretensji mieć nie możesz!
- Mogę! Eva, on wie że przy nim byłaś, że
powiedziałaś, że go kochasz. Myśli, że to halucynacje. Jeśli tak nie jest i
sama nie wiesz czego chcesz, to po prostu wracaj do hotelu. Nic tu po Tobie.
Nie rób mu złudnej nadziei. – rzucił wrogo Harry i odszedł. Pierwszy raz go
takiego widziałam. Tak wściekłego. Miał rację. Należało mi się. Stałam przez
chwilę w miejscu bez ruchu, po czym odwróciłam się napięcie i wsiadłam do
taksówki stojącej przy głównym wejściu do szpitala.
***
Cała ekipa wróciła do hotelu, jutro czekał ich
kolejny koncert. A mnie tydzień siedzenia samemu w szpitalu. Pielęgniarka
przyszła niedługo po ich wyjściu, wcisnęła mi jakieś lekarstwa i zrobiła
zastrzyk, po którym miałem usnąć. Jednak zastrzyk spowodował tylko, że czułem
się całkowicie przymroczony i zmęczony. Leżałem z zamkniętymi oczami, z trudem
łapiąc każdy kolejny łyk powietrza, dostarczany mi przez maskę i myślałem.
Myślałem o Evie. Cały czas przed oczami miałem jej uśmiechniętą twarz. Miałem
do niej trochę żalu, że nie mam jej tutaj teraz. Choć z drugiej strony.. Sam
pewnie zachowałbym się podobnie. Gdy lek już trochę wywietrzał z mojego organizmu,
otworzyłem oczy i rozejrzałem się po Sali. Wszędzie było cicho i pusto. W mojej
Sali paliło się lekkie światło, małej lampki stojącej na szafce przy moim
łóżku. Gdy odwróciłęm głowę w drugą stronę, moje serce zaczęło walić jak
szalone. Moja gorączka chyba znowu podskoczyła.
- Eva.. – powiedziałem cicho i zdjąłem maskę z
twarzy.
- Zayn.. Nie możesz tego ściągać.. – powiedziała spokojnie,
podeszła do mnie i uklękła przy moim łóżku. Z trudem podniosłem dłoń i
przejechałem opuszkami palców po jej policzku. Jej mięśnie gwałtownie się napięły,
jednak po chwili na jej pięknej twarzy pojawił się uśmiech, za który tak bardzo
ją kochałem.
- Jesteś prawdziwa? To nie halucynacje?
- Nie Zayn. To naprawdę ja… Cały czas tutaj byłam..
- A wtedy w hotelu?
- Też Ci się nie wydawało. Tak bardzo się o Ciebie
bałam. – powiedziała i rozkleiła się. Podniosłem się z trudem na łóżku i
objąłem ją na tyle na ile mogłem.
- Cicho Eva.. Proszę nie płacz. Nie mogę znieść
kiedy płaczesz z mojego powodu.
- Bo to moja wina, że tutaj leżysz, że jesteś chory.
- Nie. To wina mojej głupoty. Nic więcej. Eva,
wybaczysz mi?
- Oh Zayn.. Tak.. Kocham Cię tak bardzo.
- Ja Ciebie też…
Przesunąłem się na łóżku, by zrobić Evie miejsce.
Gdyby lekarze to zobaczyli, pewnie dostałbym niezły ochrzan, ale miałem to
gdzieś. Eva położyłą głowę na poduszce i patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi
oczami. Poczułęm, że moje siły nagle wróciły.. Wreszcie mogłem złapać pełny
oddech.
- Nic nie jest w stanie rozdzielić mnie i Ciebie.. –
szepnąłem jej do ucha.