poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 57.


                                                                 SOUNDTRACK!!!:)   


      Wsiadłam do pierwszej, lepszej taksówki i popędziłam za karetką do szpitala. Gdy dotarłam na miejsce, Zayn’a badali. Chodziłam wzdłuż korytarza, czekając na jakąkolwiek informację. Jednak przez bardzo długi czas nikt nie wychodził z Sali pierwszej pomocy medycznej. Z każdą przedłużającą się minutą, moje przerażenie rosło. Musiało być z nim naprawdę źle. Nagle drzwi się otworzyły. Pierwszy wyszedł lekarz, a za nim pielęgniarki, które pchały łóżko, na którym leżał Malik. Zerwałam się czym prędzej z krzesła i podbiegłam do nich.

- Panie doktorze, co z nim? – zapytałam z przejęciem, nie odrywając wzroku od nieprzytomnego Zayn’a.

- A Pani jest kimś z rodziny? – zapytał wrogo.

- Emmm.. Jestem jego dziewczyną… - odpowiedziałam. Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.

- Ahhh.. No niestety, pacjent ma bardzo rozległe zapalenie płuc. Podaliśmy mu antybiotyki i musimy czekać, aż zaczną działać.

- Czemu on się nie budzi?

- Ma ciągle bardzo wysoką gorączkę..40 stopni. To stan zagrażający życiu. Jednak to młody organizm. Poradzi sobie z chorobą. Przenieśliśmy go na oddział intensywnej opieki medycznej.

- Mogę do niego wejść?

- Obecnie to niemożliwe. Istnieje zbyt duże ryzyko. Pan Malik ma bardzo osłabiony organizm. Każda kolejna infekcja będzie dla jego życia bardzo groźna. Może Pani siedzieć pod salą na korytarzu. Na wizyty jest jeszcze za wcześnie. – odpowiedział i poszedł za pielęgniarkami. Opadłam bezsilnie na krzesło i schowałam twarz w dłoniach. Cholernie się o niego martwiłam. Czułam się winna całej tej sytuacji. Przypomniałam sobie, że przecież Paul nic jeszcze nie wie, a godzinę temu skończyli koncert. Wysłałam mu krótkiego sms’a, gdzie jesteśmy, schowałam telefon do kieszeni i poszłam na OIOM. Zayn leżał bez ruchu, podpięty pod tlen i kroplówkę. Wyglądał strasznie. Był blady, zlewał się prawie ze szpitalną pościelą. Podeszłam bliżej szyby i położyłam na niej swoją dłoń. Czułam się całkowicie bezsilna. Tak bardzo chciałam do niego wejść, być przy nim, trzymać go za rękę. Chciałam żeby wiedział, że nie jest sam. Czas mijał, a stan Zayn’a nie ulegał nawet minimalnej poprawie.

- Eva! – usłyszałam za sobą głos Harrego. Odwróciłam się w jego stroną i rzuciłam mu się na szyję. Po chwili dołączyli do nas Paul, Lou, Liam i Niall.

- Co z nim? – zapytał z przejęciem Paynoo.

- Ma bardzo rozległe zapalenie płuc, wysoką gorączkę.. Lekarze karzą czekać.. – mówiłam nieskładnie. Wszyscy utkwili wzrok w Zayn’ie. Nikt nic nie mówił.

- Jak koncert? – zapytałam po chwili.

- Jakoś… Chłopaki bardzo dobrze sobie poradzili z tym wszystkim. – powiedział z duma Paul, wysyłając całej 4 lekki uśmiech. Znów wszyscy zamilkliśmy. Po 2 godzinach zasnęłam na krześle, tak jak reszta. Nie wiem ile spałam. Obudziło mnie czyjeś szturchanie. Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się na krześle.

- Eva, obudź się. Lekarze i pielęgniarki wpadli nagle do Zayn’a. – rzucił z przerażeniem Harry. Czym prędzej pozbyłam się resztek snu i utkwiłam wzrok w szybie. Lekarze rozmawiali ze sobą, a pielęgniarki krzątały się przy łóżku Malika, cały czas robiąc coś przy aparaturze. Gdy wyszli z Sali, wszyscy otoczyliśmy lekarza nie dając mu możliwości ucieczki.

- Co z nim? – rzucił Niall.

- Gorzej? – wtrącił się Lou.

- Żyje?! – dodał Paynoo.

- Spokojnie, nie wszyscy na raz. Pacjent zaczął reagować na leczenie, gorączka mu znacznie spadła i właśnie się wybudził. – zakomunikował z uśmiechem lekarz. Poczułam jak kamień ważący co najmniej tonę, spadł mi z serca.

- Możemy do niego wejść? – zapytał Harry.

- Tak, ale nie wszyscy na raz. Maksymalnie 2 osoby i tylko na chwilę. Pacjent musi odpoczywać. – odpowiedział i odszedł.

Staliśmy i patrzyliśmy na siebie nawzajem. Nie mogliśmy zdecydować kto pójdzie pierwszy.

- Eva, Harry.. Idźcie najpierw. – powiedział spokojnie Paul. Moje serce zaczęło walić jak szalone i sparaliżował mnie trudny do określenia strach. Nie mogłam zrobić kroku.

- Okej, chodź Ev. – rzucił Harry i wyciągnął do mnie rękę. Patrzyłam na niego, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Moje serce mówiło idź, a rozum kazał stać w miejscu. Toczyłam wewnętrzną walkę ze sobą. Jednak mój rozum wygrał.

- Yyymm.. Harry idź sam, wiesz.. Tak.. Ja poczekam.. – powiedziałam zachrypniętym głosem i utkwiłam wzrok w podłodze. Harry tylko ciężko westchnął i wszedł do Sali.

                                                                   
                                                                       ***

     Czułem się jakby przejechał po mnie czołg. Głowa mi pękała, każdy, nawet najmniejszy mięsień mnie bolał, nie mogłem normalnie oddychać. Rozglądałem się dookoła. Byłem w  szpitalu. Zupełnie nie pamiętałem co się stało i czemu się tutaj znalazłem. Nagle zobaczyłem, że do Sali wszedł Harry. Zdjąłem maskę tlenową z ust i wysłałem mu delikatny uśmiech.

- Hej stary.. Co się stało? Co ja tutaj robię? – zapytałem. Ledwo mogłem też mówić.

- Zayn, nie ściągaj tego. Pochorowałeś się trochę. Nic nie pamiętasz? – odpowiedział.

- Nie za bardzo.. Pamiętam wywiad, to że wróciłem do pokoju.. A później czarna dziura..

- Nic dziwnego.. Miałeś mega gorączkę, masz zapalenie płuc. Niezłego strachu nam napuściłeś.

- Domyślam się.. Ale wiesz.. Ta gorączka miała swoje dobre strony.. Miałem halucyn, że Eva jest obok i powiedziałą, że mnie kocha.. Muszę częściej mieć gorączkę..

- Haluny mówisz.. – powiedział z uśmiechem i odwrócił się w stronę szyby. Jednak po sekundzie jego twarz spoważniała.

- Wiesz co.. Muszę coś sprawdzić.. Za raz wracam. – powiedział i wyszedł.

                                                                
                                                                    ***

Kręciłam się na parkingu przed szpitalem, paląc papierosa. Byłam roztrzęsiona.

- Eva! Co Ty odwalasz? – usłyszałąm głos Harrego.

- Nie umiem…

- Czego?

- Nie umiem do niego wejść.. To jest silniejsze ode mnie.. To za bardzo boli cały czas.

- Do cholery, zachowujecie się jak dzieci! Oboje! Kochacie się jak wariaci, ale robicie wszystko, żeby to 
spieprzyć.

- Wybacz, ale do mnie pretensji mieć nie możesz!

- Mogę! Eva, on wie że przy nim byłaś, że powiedziałaś, że go kochasz. Myśli, że to halucynacje. Jeśli tak nie jest i sama nie wiesz czego chcesz, to po prostu wracaj do hotelu. Nic tu po Tobie. Nie rób mu złudnej nadziei. – rzucił wrogo Harry i odszedł. Pierwszy raz go takiego widziałam. Tak wściekłego. Miał rację. Należało mi się. Stałam przez chwilę w miejscu bez ruchu, po czym odwróciłam się napięcie i wsiadłam do taksówki stojącej przy głównym wejściu do szpitala.

                                                                       ***

   Cała ekipa wróciła do hotelu, jutro czekał ich kolejny koncert. A mnie tydzień siedzenia samemu w szpitalu. Pielęgniarka przyszła niedługo po ich wyjściu, wcisnęła mi jakieś lekarstwa i zrobiła zastrzyk, po którym miałem usnąć. Jednak zastrzyk spowodował tylko, że czułem się całkowicie przymroczony i zmęczony. Leżałem z zamkniętymi oczami, z trudem łapiąc każdy kolejny łyk powietrza, dostarczany mi przez maskę i myślałem. Myślałem o Evie. Cały czas przed oczami miałem jej uśmiechniętą twarz. Miałem do niej trochę żalu, że nie mam jej tutaj teraz. Choć z drugiej strony.. Sam pewnie zachowałbym się podobnie. Gdy lek już trochę wywietrzał z mojego organizmu, otworzyłem oczy i rozejrzałem się po Sali. Wszędzie było cicho i pusto. W mojej Sali paliło się lekkie światło, małej lampki stojącej na szafce przy moim łóżku. Gdy odwróciłęm głowę w drugą stronę, moje serce zaczęło walić jak szalone. Moja gorączka chyba znowu podskoczyła.

- Eva.. – powiedziałem cicho i zdjąłem maskę z twarzy.

- Zayn.. Nie możesz tego ściągać.. – powiedziała spokojnie, podeszła do mnie i uklękła przy moim łóżku. Z trudem podniosłem dłoń i przejechałem opuszkami palców po jej policzku. Jej mięśnie gwałtownie się napięły, jednak po chwili na jej pięknej twarzy pojawił się uśmiech, za który tak bardzo ją kochałem.

- Jesteś prawdziwa? To nie halucynacje?

- Nie Zayn. To naprawdę ja… Cały czas tutaj byłam..

- A wtedy w hotelu?

- Też Ci się nie wydawało. Tak bardzo się o Ciebie bałam. – powiedziała i rozkleiła się. Podniosłem się z trudem na łóżku i objąłem ją na tyle na ile mogłem.

- Cicho Eva.. Proszę nie płacz. Nie mogę znieść kiedy płaczesz z mojego powodu.

- Bo to moja wina, że tutaj leżysz, że jesteś chory.

- Nie. To wina mojej głupoty. Nic więcej. Eva, wybaczysz mi?

- Oh Zayn.. Tak.. Kocham Cię tak bardzo.

- Ja Ciebie też…

   Przesunąłem się na łóżku, by zrobić Evie miejsce. Gdyby lekarze to zobaczyli, pewnie dostałbym niezły ochrzan, ale miałem to gdzieś. Eva położyłą głowę na poduszce i patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Poczułęm, że moje siły nagle wróciły.. Wreszcie mogłem złapać pełny oddech.

- Nic nie jest w stanie rozdzielić mnie i Ciebie.. – szepnąłem jej do ucha. 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 56.



- Widzieliście gdzieś Zayn’a? – zapytał zdenerwowanym głosem Paul wchodząc do naszej garderoby.

- Ostatni raz po wywiadzie. Powiedział, że jedzie do hotelu odpocząć. Wyglądał fatalnie. – odpowiedział Niall.

- Właśnie wiem, a od ponad godziny nie odbiera telefonu, cholera. – kontynuował Paul.

- Eva jest teraz w naszym hotelu. Mówiła, że czegoś zapomnieli zawieźć tutaj. Zadzwoń do niej. – wtrąciłem się. Przynajmniej będą mieli szansę przez chwilę porozmawiać.

- Dobra Harry. Już dzwonię.

                                                                       ***
    Wyszłam z pokoju, w którym trzymane były wszystkie ubrania chłopaków, trzaskając drzwiami.

- Co za kretyn odpowiadał za przesyłkę.. – rzuciłam sama do siebie. Po chwili poczułam wibrację swojego telefonu w kieszeni spodni. Odstawiłam pudło na ziemię i odebrałam.

- Hej Paul.. – powiedziałam zdyszanym głosem do słuchawki.

- Hej, słuchaj jesteś jeszcze w hotelu? – zapytał.





- Tak, ale już wychodzę, będę za 15 minut dosłownie. – odpowiedziałam.

- Tak, tak.. Ale nie po to dzwonię. Słuchaj Zayn nam zaginął. Było dzisiaj z nim bardzo źle, miał wrócić do hotelu odpocząć, ale od ponad godziny nie odbiera telefonu. Cholernie się martwię. Słuchaj, mogłabyś pójść sprawdzić, czy on tam wg jest, a jak tak to go tutaj przywieźć. Pewnie zaspał.

   Słuchając tego co Paul mówi, moje serce waliło jak szalone. Nie wiedziałam czy dlatego, że martwiłam się o Malika, czy dlatego, że mogłam i musiałam się z nim spotkać.

- Jasne.. Sprawdzę co z nim. – powiedziałam po chwili, ciężko wzdychając.

- Dzięki. Czekam na wiadomość. – odpowiedział i rozłączył się.


                                                                               ***

   
 Zjechałam do hall’u i poprosiłam, by szofer jak najszybciej zawiózł paczkę do hali, a później wsiadłam do windy i pojechałam na 10 piętro, gdzie chłopcy mieli pokoje. Z każdym krokiem, zwalniałam. Byłam na siebie wściekła, że bałam się być sam na sam z Malikiem. Przecież to on zawalił, a nie ja.

- Pewnie zabawia się z jakąś laską i zapomniał o Bożym świecie. – pomyślałam, gdy stanęłam przed jego drzwiami. Wzięła głęboki oddech i zapukałam mocno do drzwi. Bez żadnego odzewu. Powtórzyłam tą czynność jeszcze 3 razy, ale bez rezultatu, z pokoju nie dochodziły żadne dźwięki. Postanowiłam więc do niego zadzwonić. Po kilku sekundach usłyszałam dzwonek jego telefonu dobiegający z wewnątrz. Serce podskoczyło mi do gardła. Niepewnie nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Z trzęsącymi się nogami, weszłam do środka, a gdy przeszłam do części sypialnej, całkowicie mnie wmurowało i zaczęłam krzyczeć. Zayn leżał na podłodze bez ruchu, twarzą do podłogi. Szybko podbiegał do niego i przewróciłam go na plecy. Był nieprzytomny, piekielnie blady. Gdy dotknęłam jego ręki, była bardzo gorąca.

- Zayn, Zayn. Błagam, obudź się. – mówiłam, prawie przez łzy, lekko szturchając jego ramię. Malik bardzo ciężko oddychał. Bez zastanowienia zbiegałam czym prędzej do recepcji, oni zadzwonili do lekarza, a dwóch ochroniarzy wróciło ze mną do pokoju, by przenieść Zayn’a na łóżko. Lekarz przyjechał po 30 minutach i na czas badania, wyprosił mnie na korytarz. Przypomniałam sobie, że przecież muszę zadzwonić do Paul’a.

- Hej i co z Zayn’em? Znalazłaś go? – zapytał.

- Tak.. Ale znalazłam go nieprzytomnego w pokoju, jest u niego lekarz… Jeszcze nic nie wiem.. – odpowiedziałam drżącym głosem. Tak bardzo bałam się o Mulata.

- Boże.. I co z nim?

- Jeszcze nic nie wiem. Lekarz go właśnie bada.. Ale jest źle.

- Cholera.. Dobra, muszę tutaj wprowadzić tryb awaryjny, bo koncert zaczyna się za 40 minut. Informuj mnie na bieżąco, proszę.

- Jasne Paul. Na razie.

   Gdy schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni, z pokoju Malika wyszedł lekarz. Rzuciłam się na niego, nim zdążył przekroczyć próg.

- Panie doktorze i co z nim? – zapytałam.

- Pacjent ma prawdopodobnie zapalenie płuc. Podałem mu zastrzyk na zbicie gorączki, tutaj ma pani receptę na antybiotyk, który musi brać 2 tygodnie. Po zastrzyku będzie jeszcze trochę spał, ale z każdą godziną powinno być lepiej. – odpowiedział, podał mi receptę i wsiadł do windy. Poprosiłam osobę z obsługi hotelu, by wykupiła receptę. Ja nie mogłam zostawić Zayn’a samego. Przystawiłam krzesło najbliżej jak się dało do łóżka i zaczęłam głaskać Zayn’a po głowie. Jego czoło dalej było rozgrzane, pod opuszkami palców czułam jak jego ciało nieustannie dygocze od gorączki. Znów zebrało mi się na płacz. Był taki bezbronny, blady, a na jego twarzy cały czas widniał grymas bólu. Położyłam mu zimny okład na czoło i po chwili jego twarz złagodniała.

- Wszystko będzie dobrze kochanie.. Jesteś silny.. szybko z tego wyjdziesz.. Musisz z tego wyjść, słyszysz.. Wiem, że wszystko ostatnio się spieprzyło, ale to już nie ma znaczenia. Wróć do mnie zdrowy Zayn, słyszysz. Kocham Cię.. – mówiłam, trzymając go za rękę. Mijały godziny, a Zayn dalej się nie wybudzał. Cały czas walczyłam ze sobą by nie zasnąć, jednak zmęczenie po podróży, stres z kilku ostatnich dni i ta nagła choroba Zayn’a całkowicie mnie wykończyły, więc po paru godzinach przegrałam tę walkę i zasnęłam na fotelu. Nie wiem ile spałam. Obudził mnie cichy głos Zayn’a.

- Eva.. Eva.. Wybacz.. Proszę.. – mówił majacząc.

- Jestem przy Tobie Zayn, cicho.. – mówiłam głaszcząc go po głowie. Po kilku sekundach, Zayn zaczął się cały trząść, dostał jakiś dziwnych drgawek. Byłam przerażona. Szybko chwyciłam za hotelowy telefon.

- Błagam! Dzwońcie po pogotowie!!! Z nim jest coraz gorzej. – krzyczałam to słuchawki, zanosząc się płaczem. Po 5 minutach do pokoju wpadli ratownicy i recepcjonistka z hotelu. Odepchnęli mnie na bok i zajęli się Malikiem.

- Od kiedy pacjent jest chory? – rzucił urzędowym tonem jeden z medyków.

- To..ttto zaczęło się dzisiaj. Lekarz był u niego 3 godziny temu i powiedział, że to zapalenie płuc. Zapisał mu antybiotyk i powiedział, że będzie lepiej.. – mówiłam ledwo.

- Pacjent nie reaguje na leki. Zabieramy go do szpitala. – powiedział. Po chwili dwóch ratowników przeniosło Zayn’a na nosze i wynieśli go do windy, a później do karetki stojącej na tyłach hotelu.

- Panie doktorze, mogę jechać z Wami. Błagam! – powiedziałam, zatrzymując go.

- Niestety nie. Nie mamy w karetce już dla Pani miejsca. Musi pani dojechać do szpitala Queen Mary na własną rękę. – rzucił i zajął miejsce przy Zayn’ie.

Popatrzyłam na niego, a Malik na chwilę otworzył oczy i spojrzał na mnie lśniącymi od gorączki oczami.

- Jestem przy Tobie.. – powiedziałam bezgłośnie. Malik tylko przeniósł wzrok na sufit i znów stracił przytomność. Po sekundzie ratownik zamknął drzwi i karetka odjechała na sygnale z piskiem opon.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 55.


       Całą noc włóczyłem się po ulicach Nowego Jorku. Po tym jak się zachowałem na imprezie, nie potrafiłem spojrzeć chłopakom, a zwłaszcza Evie w oczy. Powinienem się inaczej zachować, ale zazdrość całkowicie odebrała mi rozum. Straciłem Evę na zawsze. Ona nigdy mi nie wybaczy i ma rację. Deszcz padał jak szalony, ale mnie to zupełnie nie przeszkadzało. Kręciłem się bez celu, po pustych ulicach. Niestety nadszedł ten moment, że musiałem wrócić do hotelu. Cały przemoczony, wszedłem do pokoju, zrzuciłem ubrania i na chwile wszedłem pod kołdrę. Nie mogłem przestać się trząść z zimna. Po 30 minutach zadzwonił hotelowy telefon, by mnie obudzić. Niechętnie wstałem z łóżka, ubrałem najcieplejsze rzeczy jakie tylko miałem, resztę wrzuciłem do walizki i zjechałem do hall’u. Przed hotelem stały już nasze tour busy. Postanowiłem nie czekać na innych i zająłem swoje ulubione łóżko. Po dłuższej chwili do busa wszedł Paul i reszta chłopaków.

- Gdzie jest Zayn? – rzucił ze złością nasz menager.

- Tu jestem. – rzuciłem, nie wystawiając głowy spod kołdry.

- Myślałem, że zaspałeś. Dobrze się czujesz? Kiepsko wyglądasz. – zapytał z troską. Pokiwałem tylko twierdząco głową i zamknąłem oczy. Ucasville i Nowy Jork, dzieliły 2 godziny drogi. Całą podróż spędziłem w łóżku, próbując odespać. Cały czas było mi albo piekielnie zimno, albo nagle gorąco. Od razu po przyjeździe, czekał nas wywiad. Z każdą godziną czułem się coraz gorzej. Głowa mi pękała, a gardło bolało mnie tak mocno, że wydawało mi się, że ktoś mi trze o nie tarką. Niestety, zaraz po przyjeździe czekał nas wywiad. Powoli wytoczyłem się z autobusu i z zamkniętymi oczami wszedłem do studia jako ostatni. W jednym z pokoi usłyszałem odgłosy rozmowy Evy i Harrego. Zatrzymałem się przy drzwiach i postanowiłem ich posłuchać.

- Harry, do cholery, przestań go tłumaczyć!!! – krzyczała oburzona Eva.

- Evuś uspokój się. Postaraj się go zrozumieć. Był pijany, kocha Cię. Zazdrość wzięła górę. – odpowiedział spokojnie Styles.

- Kocha. Nie bądź śmieszny, błagam Cię. Gdyby mnie kochał to by nigdy nie zdradził i tak perfidnie nie okłamał.

- Pogubił się. Każdy popełnia błędy.

- A co Ty go tak bronisz?

- Bo wiem, że on Cię kocha i Ty go kochasz i żyć bez siebie nie możecie.

- A może ja go wcale nie kocham?

- O czym Ty mówisz.

- Ja go nienawidzę! Da się kogoś kogo kocha, tak szybko znienawidzić? Wątpię.

- Jesteś po porostu na niego zła.

- Wiem co czuję Styles. Nienawidzę Zayn’a i nic tego nie zmieni!

   Gdy tego słuchałem moje serce rozpadało się na miliony drobnych kawałeczków, a kilka kropel łez spłynęło mi po policzku. Nie myślałem, że aż tak bardzo zraniłem Evę, że zaczęła mnie nienawidzić. Powolnym krokiem wszedłem do naszej garderoby, usiadłem na kanapie i zamknąłem oczy. Kręciło mi się głowie, jakbym był na kolejce górskiej. Czułem, że z każdą sekundą rośnie mi gorączka. Po 10 minutach zawołano nas do studia i wszyscy zasiedliśmy na długiej kanapie. Modliłem się, żeby nie zadawano mi pytań, bo byłem prawie pewien, że straciłem głos, a wieczorem przecież czekał nas koncert. Gdy poproszona nas o pozdrowienie fanów programu, ja tylko ruszałem ustami. Nawet dobrze nie widziałem redaktora, gdyż cały obraz przed oczami miałem rozmyty. Gdy wywiad się skończył, odetchnąłem z ulgą. Miałem trochę wolnego, by zebrać się w sobie i jakoś ogarnąć się przed koncertem.

- Ej, Zayn. Jedziemy na gokarty. Jedziesz z nami? – zapytał z uśmiechem Niall.

- Nie stary, dzięki. Pojadę do hotelu trochę odpocząć, Widzimy się później. – powiedziałem ledwo zachrypniętym głosem. Niall tylko wysłał mi badawcze spojrzenie, jakby chciał zapytać czy wszystko ok. Wysłałem mu tylko delikatny uśmiech i wsiadłem do samochodu. Całą drogę do hotelu trząsłem się i ledwo mogłem oddychać. Miałem wrażenie, że za chwilę umrę. Po omacku wysiadłem z auta i wszedłem do hall’u. Nie miałem siły zrobić kroku, więc musiałem na chwilę usiąść na sofie. Starałem się ze wszystkich sił złapać oddech, jednak moje płuca mi na to nie pozwalały. Po chwili moje baterie choć trochę się podładowały, wsiadłem do windy i podążyłem do swojego pokoju. Bite 5 minut zajęło mi trafienie kluczem do drzwi. Trzymając się ściany wszedłem do pokoju i zatrzymałem się na środku. Już wcale nie mogłem oddychać, zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłem na podłogę… 

_________________________________________________________________________________

WYBACZNIE MI, ŻE JEST TAKI KRÓTKI, ALE TO BYŁO ZAMIERZONE DZIAŁANIE, PRZED KOLEJNYMI ROZDZIAŁAMI.:) Love ya.xx

środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 54.



     Całą noc nie mogłam spać, gdyż biłam się z myślami czy powinnam i czy tak naprawdę chciałam wybaczyć Zayn’owi. Z jednej strony byłam w nim do szaleństwa zakochana i z każdym dniem kochałam go jeszcze mocniej, z drugiej jednak strony nie byłam na siłach brnąć w to wszystko od nowa. Brnąć w tą niewiadomą, jaką była moja dalsza przyszłość z Malikiem. Po bezproduktywnie spędzonej nocy na ciągłym rzucaniu się po łóżku z boku na bok, postanowiłam wyjść pobiegać w pobliskim Central Parku. Nowy Jork był jeszcze piękniejszy, gdy pierwsze, poranne promienie majowego słońca, rozświetliły ulice. Dzisiaj mieliśmy jeszcze jeden dzień aklimatyzacji w USA, chłopcy mieli umówionych kilka wywiadów i jeden występ na żywo w telewizji, a jutro ruszaliśmy w podróż na koncert do Uncasville. Po 2 godzinach porannego joggingu, całkowicie wykończona, wróciłam do hotelu, by wreszcie móc, choć na chwilę oddać się w ręce Morfeusza. Mój cudowny i błogi sen nie trwał niestety długo. Po 3 godzinach, ubrana, umalowana, siedziałam w samochodzie z chłopakami w drodze do telewizji.

- Evaaa… - zaczął Liam.

- Czego chcesz Payne? – odpowiedziałam z uśmiechem.

- Skąd wiesz, że czegoś chce?

- Ty zawsze jak coś chcesz, zaczynasz zdanie od „ Evaaa”. O co chodzi?

- Słuchaj, mamy do Ciebie z chłopaki prośbę.

- A mianowicie?

- Strasznie chcielibyśmy iść dzisiaj na imprezę, żeby zobaczyć jak to w Stanach wygląda.

- No to pytajcie Paul’a.

- No i tutaj pojawia się nasza prośba. Pogadasz z nim?

- Hahaha, co to to nie mój drogi.

- Evuś, no proszę.

- Nie.

- Evuuuuśśśśś….

- Ale czemu ja?

- Bo on Cię uwielbia.

- Ale..

- Evuuuśśśś!!!!

- Dobra! Przestań mi tu Evusiować.

   Wygrzebałam telefon ze swojej torebki i wybrałam numer do Paul’a, który czekał na nas już w studiu telewizyjnym.

- Hej Ev, co tam? – powiedział z uśmiechem.

- Słuchaj, mam tutaj do Ciebie petycję 4 tchórzy, którzy boją się Ciebie zapytać, czy mogą dzisiaj iść na imprezę.

- Tak, wiem. Niall próbował mnie o to wczoraj zamęczyć. Powiedz im, że jeśli jutro nie zaśpią na wyjazd, mogą iść.

- Dziękuję, przekażę. Widzimy się za chwilę.

Schowałam telefon i ze smutną miną zwróciłam się do chłopaków.

- No cóż ja mogłam… Macie tę imprezę!

- Juhu!!! – krzyknęli chórem.

- Ale oczywiście idziesz z nami. – wtrącił się Harry.

- No jasne. Nie odpuściła bym takiej sposobności.

   Po 10 minutach zaparkowaliśmy przed studiem telewizyjnym i ciągle się śmiejąc, weszliśmy do garderoby, gdzie czekali na nas już Paul, Mandie i Zayn.  Mulat nawet na mnie nie spojrzał. Gdy tylko byliśmy w bliskiej odległości, Zayn od razu starał się odejść jak najdalej ode mnie. Jego zachowanie bardzo mnie smuciło, bo wiedziałam, że nasza wczorajsza pseudo rozmowa skłoniła go do tego. Po wywiadzie, dużą grupą pojechaliśmy na otwarty występ chłopaków. Pod sceną zebrało się mnóstwo fanów. Cały czas nie mogliśmy wyjść z podziwu, jak wielu sympatyków udało im się zdobyć w takim krótkim czasie i na taką skalę. Bez wątpienia można było stwierdzić, że One Direction to fenomen na skalę światową. Patrząc na Liam’a, Harry’ego, Louisa, Niall’a i Zayn’a rozpierała mnie duma.

- Ahh moi mali chłopcy dorośli. – powiedziałam, ze łzą w oku do Mandie. Ona tylko wysłała mi szeroki uśmiech i objęła mnie ramieniem. Występ szybko się skończył i mieliśmy wolne.

- No to co, widzimy się o 20 w hall’u? – rzucił Liam, gdy wysiedliśmy pod hotelem.

- Jasne. Już nie mogę się doczekać. – powiedziałam z uśmiechem. Chłopcy zostali przed hotelem, by zrobić zdjęcia z fanami i rozdać autografy, a ja z Mandie zamknęłyśmy się w moim pokoju, by przygotować się do wieczornej imprezy. Od razu polubiłam tą dziewczynę i bez większego problemu znalazłyśmy wspólny język.

- Ej, Eva.. Co jest między Tobą, a Zayn’em? Wiem, że byliście razem, ale teraz panuje między wami dość dziwna atmosfera. – zapytała.

- Ehhh.. To dość specyficzna sytuacja.. Doszło między nami do pewnej niezgodności i niefajnej sytuacji i rozstaliśmy się. – odpowiedziałam ze smutkiem.

- Ale wrócicie do siebie? Przecież na kilometr widać, że on jest w Tobie zakochany do szaleństwa.

     Nic już nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Skupiłam się na makijażu i przygotowywaniu fryzury. Chciałam wyglądać jak najlepiej. Zdecydowałam się na obcisłą, czerwoną sukienkę z koronkowymi wstawkami, która idealnie komponowała się z moim nowym kolorem włosów. Po 3 godzinach przygotowań, razem z Mandie czekałyśmy już na chłopaków w hall’u hotelu. Gdy całą 5 wyszła z windy, zaparło mi dech w piersiach. Każdy z nich wyglądał genialnie, jednak Zayn bił ich na głowę. Wystarczyło, że ubrał białą koszulę, czarne rurki i skórzaną kurtkę, a ja już całkowicie się rozpływałam. Skarciłam swój organizm za tą reakcję.

- To co dziewczyny? Gotowe na gorączkę sobotniej nocy? – zapytał zawadiacko Lou.

- Oczywiście. Prowadź Travolta. – odpowiedziałam i wszyscy razem wyszliśmy z hotelu. Harry znalazł jakiś mega ekskluzywny klub w dzielnicy Soho. Trzeba przyznać, że chłopak ma świetny gust. Klub znajdował się w starej kamienicy. Miał ogromny parkiet, przy którym  znajdowała się nasza prywatna loża. Na suficie wisiały wielkie, stare kryształowe żyrandole, a okna osłonięte były ciężkimi, złotymi zasłonami.  Gdy tylko weszliśmy, od razu przywitała nas obsługa klubu, a nasz stół był wypełniony najróżniejszymi trunkami. Zaczęliśmy szaloną, nowojorską imprezę. Po paru drinkach wyszliśmy na parkiet. Zayn został przy stole. On nigdy nie lubił tańczyć. Louis porwał Mandie w objęcia. Od początku było widać, że kasztanowo włosa dziewczyna wpadła mu w oko. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Wszyscy razem tańczyliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Po krótkim odpoczynku usłyszałam pierwsze nuty jednej z moich ulubionych piosenek.


- Boże Mandie kocham to!!! Chodź, musimy do tego zatańczyć!! – mówiłam, ciągnąc dziewczynę za rękę w stronę parkietu.

- Nie mam siły!!! Idź sama!! – rzuciła z oporem i zajęła miejsce obok Paynoo. Prychęłam tylko, weszłam sama na parkiet i  zaczęłam tańczyć. Cały czas czułam palący wzrok Malika na swoim ciele. Ignorowałam to najsilniej jak tylko potrafiłam. Po chwili jakiś brunet porwał mnie ze sobą do tańca. Był tak łudząco podobny do Malika. Postanowiłam całkowicie oddać się muzyce i partnerowi. Z każdą sekundą piosenki, nasz taniec stawał się coraz bardziej nieprzyzwoity. Zupełnie nie przeszkadzało 
mi, kiedy ów nieznajomy zaczął delikatnie całować 
moją szyję. Wręcz przeciwnie. Sprawiało mi to dość dużą przyjemność. Gdy jego ręce zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do moich pośladków, zaczęłam robić się coraz bardziej spięta, jednak ilość alkoholu wlana w mój organizm nie pozwalała na jakąkolwiek reakcję. Po kilku sekundach usłyszałam odgłos tłuczonego szkła i krzyki. Szybko otworzyłam oczy. Na parkiecie zobaczyłam kotłującego się Zayn’a i mojego, jeszcze przed sekundą, partnera tanecznego.

***( KONIEC SOUNDTRACKU :) )***

- Zayn!!! Oszalałeś!!! Przestań!! – krzyknęłam, jednak Malik był jak w amoku. Okładał biednego chłopaka pięściami bez przerwy. Po chwili podbiegli do nas Lou i Liam, próbując odciągnąć mulata, jednak oni też nie byli w stanie nic zrobić. Dopiero ochrona rozdzieliła ich i ze skrzyżowanymi rękami wyprowadziła ich na zewnątrz. Wszyscy szybko pobiegliśmy za nimi. Niestety przed klubem walka dalej trwała, a ochroniarze starali się jakoś ich od siebie odseparować.

- Zayn do jasnej cholery zostaw go!!! – krzyknęłam. Cała się trzęsłam, a łzy ciekły mi po policzkach. Podbiegłam do niego i mocno szarpnęłam go za rękaw koszuli. Jego oczy stały się kruczoczarne od złości, a jego klata piersiowa unosiła się w nienormalnie szybkim tempie.

- Oszalałeś!!! Co Ci odbiło kretynie!!! – wrzeszczałam. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej wściekła.

- Nie mogłem patrzeć jak bezkarnie Cię obmacuje!! – rzucił wrogo i znów chciał się rzucić na bruneta, jednak Liam w ostatniej chwili mocno go chwycił i zatrzymał. Ochroniarze wsadzili chłopaka do taksówki, a my zostaliśmy sami. Moja wściekłość osiągnęła stopień maksymalny. Zaczęłam bić pięściami Malika po klatce piersiowej.

- Kurwa!! Nie jestem Twoją dziewczyną!!! Mogę robić co mi się żywnie podoba!! – krzyczałam.

- On Cię obłapiał, jakby miał zamiar zaraz Cię przelecieć! Nie mogłem na to spokojnie patrzeć!! – syknął z wściekłością Malik.

- Nic Ci do tego!!! Ty jakoś mogłeś robić sobie co chcesz kiedy byliśmy razem i zdradzać mnie z tą dziwką!! Więc do cholery nie masz prawa robić mi wyrzutów i wtrącać się w to co robię!! Nie jesteśmy razem!! – krzyknęłam i odepchnęłam go. Nie mogłam tam dłużej zostać. Wyrwałam moją torebkę z rąk Mandie i ruszyłam przed siebie. Odwróciłam się po kilku sekundach napięcie.

- Nie jestem Twoją dziewczyną i nigdy nią nie będę Malik!!! Nienawidzę Cię!!! – krzyczałam przez łzy i wsiadłam do najbliższej taksówki.

_________________________________________________________________________________

ROZDZIALIK ZARAZ PRZED WYJŚCIEM DO PRACY ZAWSZE DOBRY.:D MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM SPODOBA.:)

ALA... DZIĘKUJĘ.. DLA OSÓB TAKICH JAK TY, WARTO PISAĆ.:) KOCHAM WAS WSZYSTKICH I DZIĘKUJĘ, ŻE POŚWIĘCACIE SWÓJ CZAS NA CZYTANIE MOICH WYPOCIN.:) Love ya.xxx