środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 71.


 Staliśmy dłuższą chwilę w milczeniu, a atmosfera między nami zmieniła się o 180 stopni w przeciągu sekundy. Harry stał bez ruchu, patrząc na mnie i gwałtownie łapiąc powietrze. Każde z nas chciało coś powiedzieć, ale chyba nie byliśmy wstanie znaleźć słów lub nie chcieliśmy ich znaleźć.

- Co Ty powiedziałaś? – wydusił wreszcie po chwili Harry.

- Muszę wyjechać..- odpowiedziałam prawie szeptem uciekając wzrokiem od jego przeszywającego spojrzenia.

- A to niby dlaczego?

- Tak będzie najlepiej.. Nie chce być dłużej z Zayn’em.. Nie potrafię z nim być…

- To zostaw go, ale nie wyjeżdżaj.

   Harry zbliżył się do mnie na kilka kroków. Jego klatka piersiowa unosiła się z nienaturalnie szybkim tempie, wszystkie mięśnie miał napięte, a pięści mocno zaciśnięte. Po chwili jego dłonie zaczęły sinieć. Podeszłam do niego niepewnie, chwyciłam jego dłonie i splotłam nasze palce.

- Wyobrażasz sobie jak to niby będzie wyglądać.. jaka będzie atmosfera.. Macie trasę przed sobą, nie może być żadnych spięć.  A nie chce sprawiać Zayn’owi większego bólu będąc obok.

- Ale..?

- Harry nie ma żadnego „ale”.. Muszę ratować siebie.. Ten związek mnie zniszczy. Muszę zacząć żyć od nowa.. Po raz kolejny.. – westchnęłam ciężko i odsunęłam się od Styles’a na bezpieczną odległość.

- Jest wyjście! Zostaw go i bądź ze mną.. Eva.. ja..

Nie dałam mu dokończyć. Położyłam tylko palec na jego ustach, kręcąc przecząco głową, by nie kończył tego zdania.

- Zayn mnie znienawidzi. Ale tylko mnie, rozumiesz. Jesteście przyjaciółmi. Zawsze nimi byliście, a moje pojawienie się, wszystko zepsuło. Tak będzie dla wszystkich najlepiej. Zobaczysz. Jeszcze dzisiaj się spakuję i polecę do Paryża pierwszym samolotem.

- Jesteś pewna?

- Jak niczego innego na świecie.

- Nie rozumiem tego i nie chce.. Ale widzę, że nie liczysz się z moim zdaniem i niczego nie wskóram.. Pozwól, że chociaż Cię odwiozę.

- Nie.. Pożegnajmy się teraz.. Nie wiem czy dam radę znieść pożegnanie na lotnisku.

  Harry tylko ciężko westchnął, potarł twarz dłonią, złapał mnie za rękę i zamknął w szczelnym, czułym uścisku. Naszym ostatnim. Staliśmy w ciszy. Ja wtulona w jego tors, wsłuchiwałam się w

miarowe bicie jego serca i zaciągałam idealnym zapachem jego ciała. Chciałam go zapamiętać do końca życia. Harry z każdą sekundą tulił mnie coraz mocniej. Jak swój największy skarb, który za chwile ma stracić. Błądził dłońmi po moich włosach, całując moje czoło, policzki, oczy.. Z każdą mijającą sekundą, moje serce pękało na miliony malutkich kawałeczków. Musiałam to przerwać.. Dla siebie i dla niego. Odepchnęłam go lekko, otarłam wierzchem dłoni oczy i wyciągnęłam do niego dłoń.

- Żegnaj Harry. Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się za to co dla mnie zrobiłeś..
Harry tylko pokręcił głową, minął mnie i odszedł bez słowa. Gdy drzwi się za nim zamknęły, całkowicie się rozsypałam. Osunęłam się po ścianie, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam zanosić się płaczem. Nienawidziłam siebie.. Tego co wszystkim zrobiłam.. Tego, że przeze mnie tyle złego się stało.. Byłam złym człowiekiem, który powinien zniknąć z życia tych cudownych ludzi, a zwłaszcza Zayn’a.

- Beze mnie wyjdzie na prostą..- powiedziałam szeptem, wstałam z podłogi i ociężale weszłam na górę, by spakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Przeszłość chciałam zostawić w tym domu i o niej zapomnieć. Gdy dwie, małe walizki były już zapełnione, postanowiłam najpierw pożegnać się z Mandie. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrałam jej numer.

- „Cześć, tu Mandie. Jestem teraz pewnie strasznie zajęta lub zgubiłam telefon.. Jeśli chcesz, zostaw wiadomość”.

- Hej Mandie.. Tu..tu Eva. Dzwonie tylko po to, żeby się pożegnać. Muszę wyjechać. Muszę wyjechać dzisiaj. Nie potrafię dalej tutaj żyć. Muszę zacząć od nowa.. Z dala od tego chorego świata. Z dala od Zayn’a. Od dzisiaj to Ty zajmujesz moje miejsce i jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz. I chciałam podziękować za to jak cudowną przyjaciółką byłaś.  Nigdy Ci się za to nie odwdzięczę. Gdy tylko będę w stanie, odezwę się. Kocham Cię.

Westchnęłam ciężko, przełknęłam ślinę i rozłączyłam się. Nie miałam czasu, by czekać na powrót Zayn’a. Nie chciałam na niego czekać. Bałam się tego co może zrobić, by była pewna, że wróci całkowicie pijany i naćpany. Poza tym, nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Postanowiłam więc napisać list. Usiadłam przy biurku wzięłam głęboki oddech, by pozbierać myśli.

    Najdroższy,

  "Wiem, że na pewno nie zrozumiesz mojej decyzji, ale nie wymagam tego od Ciebie. Muszę wyjechać. To wszystko co zaczęło się dziać między nami.. Ten nowy świat.. Całkowicie mnie przytłoczył.. To co zaczęło się dziać z Tobą to też w dużym stopniu moja wina. Jedyne co jestem teraz w stanie powiedzieć to PRZEPRASZAM. Nigdy nie chciałam Cię skrzywdzić, ale ja już nie potrafię tak dłużej żyć. Muszę wyjechać i uratować resztkę dawnej Evy, która jeszcze gdzieś głęboko we mnie jest. Doskonale wiem, że mnie znienawidzisz.. I nie będę mieć o to pretensji.. Życzę Ci jak najlepiej. Jestem pewna, że spotkasz kogoś idealnego i lepszego ode mnie. Kocham Cię i zawsze będę."
Na zawsze Twoja
Eva


Wsadziłam list do koperty, wrzuciłam też do niej pierścionek zaręczynowy i położyłam do na poduszce w sypialni. Rozejrzałam się jeszcze ostatni raz po domu, zamknęłam drzwi i szybkim krokiem podążyłam do taksówki czekającej na zewnątrz. Całą drogę na lotnisko miałam zamknięte oczy, ostatkami sił powstrzymując łzy. Zapłaciłam taksówkarzowi i szybki krokiem ruszyłam do hali odlotów.

- Eva!!! – usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się napięcie i stanęłam jak wryta.

- Harry.. co Ty tu…

- Nie mogłem odejść bez pożegnania. Teraz musisz wyjechać, okej, rozumiem. Ale wiedz, że ja nigdy o Tobie nie zapomnę.. I nie chce żebys Ty zapomniała o mnie.. Zawsze będzie mogła na mnie liczyć.


      Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Upuściłam torby na ziemię, szybkim krokiem podeszłam do niego i wpijam się zachłannie w jego usta. Harry wplótł palce w moje włosy, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Nasz pocałunek był zachłanny i cholernie namiętny. To miał być nasz ostatni pocałunek. Musiałam go jednak przerwać. Wyrwałam się z jego objęć, chwyciłam bagaże i nie odwracając się weszłam do hali odlotów. Nie byłam w stanie odwrócić się i znów spojrzeć w jego załamane oczy. Ten widok prześladował mnie jeszcze bardzo długo. Gdy samolot oderwał się od pasa, a Londyn zaczął znikać, poczułam ulgę.  Wiedziałam, że to co robię jest słuszne. Robiłam to z miłości. Życie daje nam klucze do różnych drzwi. I tylko od nas zależy, które z nich wybierzemy. Ja nigdy nie żałowałam tego co się wydarzyło. I nigdy nie będę.  Wiedziałam też, że to wszystko co się wydarzyła do mnie wróci i będę musiała jeszcze raz stawić czoła im wszystkim.. Choć może jednak czas faktycznie wyleczy rany?                                                                                              
________________________________________________________________________________

WIĘC JEST.... OSTATNI ROZDZIAŁ... EPILOG POJAWI SIĘ 1 LUB 2 STYCZNIA.. ŁEZKA W OKU MI SIĘ POJAWIŁA, GDY NAPISAŁAM OSTATNIE ZDANIE.. TO BYŁA GENIALNA PRZYGODA, KTÓRA TEŻ ZMIENIŁA MOJE ŻYCIE.. DZIĘKUJĘ WAM ZA TO, ŻE JESTEŚCIE. ALE NA TO JESZCZE PRZYJDZIE CZAS. Love ya.xoxo                                                                    

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 70.

     Gdy wróciłam do domu po tej cholernej przymiarce, ciągle miałam wyrzuty sumienia przez to jak potraktowałam Harrego. Wszyscy na pewno pomyśleli, że oszalałam i broniłam narzeczonego, który na moich oczach flirtował z jakąś laską.. Ale to nie była prawda. Nie chciałam by Harry mieszał się w tą chorą sytuację. Chciałam, żeby był jak najdalej od tego i ode mnie, gdyż za bardzo zaczynało mi na nim zależeć. I to nie jak na przyjacielu.. Mimo wszystko postanowiłam jednak zadzwonić do niego, porozmawiać i jakoś go za to wszystko przeprosić. Trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer. Odebrał po dwóch sygnałach.

- Cześć Harry.. – zaczęłam cichym i zdenerwowanym głosem.

- Hej Eva.. Po co dzwonisz? – zapytał oschle.

- Chciałam bardzo, ale bardzo przeprosić za moje zachowanie.. Chciałeś dobrze, a ja na Ciebie naskoczyłam bez sensu. Źle mi z tym..

- Okej, nic się nie stało.. Jakoś już przywykłem, że mimo iż chce komuś pomóc, od razu za to obrywam i nikt tego nie docenia...

- Harry to nie tak. Nie rozumiesz.

- Ja wszystko świetnie rozumiem.. Nie warto się przejmować innymi.

- Harry.. Ja po prostu nie chce, żebyś się w to mieszał, bo..

- Bo co Eva?

- Za dużo problemów już miałeś przeze mnie. A ostatnią rzecz jaką bym chciała to Twoja krzywda, bo cholernie mi na Tobie zależy..

Zapadła między nami cisza.

- Skoro tak jest.. Czemu powodujesz, że cierpię?

- Słucham?!

- Nie ważne.. *chrząknął* już zapomnijmy o tym.

- Harry, ale..

- Nie serio Eva.. Nie rozmawiajmy już więcej na ten temat. Masz jakieś plany na jutro?

- Tak.. i chciałam zapytać, czy nie mógłbyś w nich uczestniczyć.

- A dokładniej?

- Mam jutro kupować suknię ślubną.. Poszedłbyś ze mną?

   Znowu zapadłą między nami cisza, a ja miałam ochotę uderzyć głową o ścianę, za to o co go poprosiłam, jednak swoich słów nie mogłam już cofnąć.

- A Mandie nie idzie z Tobą?

- Tak, ale.. chciałabym, żebyś Ty też tam był…

- Eh zgoda.. Napisz mi o której i gdzie. Trzymaj się Mała.
Po tych słowach, rozłączył się, jednak ja przez długi czas nie mogłam dojść do siebie. Moje ciało ogarnęły dziwne drgawki, serce waliło mi jak szalone, nie mogłam zebrać myśli.. Z każdą sekundą moje reakcję na obecność i samą rozmowę z Harrym, przerażały mnie coraz bardziej, a w mojej głowie pojawiał się coraz większy mętlik..

- A jeśli.. – pomyślałam z przerażeniem.

                                                                       ***

       Stałam na podwyższeniu i patrzyłam w lustro. Nie poznawałam samej siebie. Z moich oczu zniknął blask, a na twarzy nie widniał już dawny, szczery uśmiech. Zmieniłam się. Nie byłam już tą
samą Evą, która rok temu chciała podbić świat. Ta Eva umarła już dawno. Podniosłam materiał długiej, białej sukni, zeszłam z podwyższenia i wyszłam z przebieralni.

- Eva.. Wyglądasz.. Przepięknie.. – rzuciła Mandie i zawiesiła mi się na szyi. Ja tylko delikatnie objęłam ją dłońmi i posłałam jej lekki uśmiech.

- Mandie ma racje.. Zayn padnie jak zobaczy Cię przed ołtarzem. – zawtórował jej Liam i pocałował Mandie w policzek. Nie za bardzo rozumiałam, czemu Payne chciał z nami jechać na ślubne zakupy. Choć w sumie.. bardzo rzadko rozumiałam jego zachowanie. Ja tylko stałam bez słowa i patrzyłam w lustro. Kiedyś, gdy byłam małą dziewczynką, marzyłam o tym, że pewnego dnia wyjdę za Zayn’a, będę mieć sukienkę jak księżniczka, ślub jak z bajki i to, że będę wtedy najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. Z tego dziecięcego planu zgadzał się tylko punkt 1. Faktycznie, w tej sukni wyglądałam pięknie. W lustrze zobaczyłam twarz Harrego. Był poważny, a w jego oczach bez trudu można było dostrzec złość.

- Myślicie, że jest idealna? – powiedziałam po chwili.

- Tak! – krzyknęli chórem Mandie i Liam.

- Okej.. Wy idźcie, zajmijcie stolik w jakiejś knajpie niedaleko, ja się postaram z tej sukienki wydostać i za niedługo do Was dołączę. – powiedziałam pseudo-normalnym głosem i weszłam z powrotem do przebieralni. Stałam przez dłuższą chwilę, wodząc palcami po koronkowych wstawkach sukni. Poczułam wzrastający w sobie gniew i panikę. Zaczęłam zanosić się płaczem i usiadłam na ziemi, tonąc w materiałach sukienki.

- Eva.. Wszystko ok? – usłyszałam głos Harrego, który stał obok przebieralni. Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam na to sił lub nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po kilku sekundach Harry siedział naprzeciwko mnie.

- Eva… Co się dzieje? – zapytał z przejęciem i ujął delikatnie moje dłonie.

- Nie chce tego Harry… Nie chce tego całego ślubu…

- Ale przecież kochasz Zayn’a..

- Sama już nie wiem.. Zayn strasznie się zmienił.. Sława zrobiła z niego człowieka, jakim nigdy nie chciał być i jakim był w moich najgorszych koszmarach..

- Wiem, że się zmienił.. Każdy z nas próbował rozmawiać z nim miliony razy, jednak nic do niego nie dociera..

- Sam widzisz!! Ja nie chcę dla siebie takiego życia… Nie chce być ładnym dodatkiem do jego życia…

   Harry nic nie odpowiedział. Przysunął się bliżej  i mocno mnie przytulił. Moje ciało przeszył dreszcz, a serce znów zaczęło nić jak szalone. Znowu w mojej głowie pojawiła się ta myśl, że tylko on ostatnio potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy i dać mi chociaż minimalne poczucie szczęścia. Wtuliłam twarz jeszcze bardziej w jego klatkę piersiową i zaciągałam się idealnym zapachem jego ciała.

- Porozmawiaj z nim.. Jesteście przecież jeszcze tacy młodzi.. Wytłumacz mu, że nie jesteś gotowa na ślub. Zrozumie…

- Naprawdę w to wierzysz? – rzuciłam ironicznie. Harry tylko uśmiechnął się w dziwny do określenia sposób i wstał.

- Choć.. Musimy się stąd wynosić. Mandie i Liam zaczną się martwić. – powiedział spokojnie i pomógł mi wstać. Po dłuższej chwili udało mi się jakoś wydostać z tej cholernej sukni i wbić się z powrotem w moje ubrania.

- Zdecydowała się Pani na tą suknię? – zapytała sprzedawczyni.

- Ummm… Chyba tak… Tak. - powiedziałam niepewnie i wyjęłam z torebki złotą kartę kredytową Zayn’a. Gdy z Harrym wyszliśmy z salonu sukien ślubnych, obskoczył nas tłum papparazzi, którzy nie pozwalali nam zrobić kroku. Chwile później pojawili się obok nas ochroniarze i odeskortowali nas do samochodu. Gdy drzwi się za nami zamknęły, poczułam ulgę. Wyjęłam z torebki kartę kredytową Zayn’a, przez chwilę przekładałam ją między palcami, po czym ze złością cisnęłam ją w głąb torebki.

- Oddałabym wszystko, żeby mieć znowu swoje spokojne życie.. – powiedziałam do siebie, jednak Harry to usłyszał i przysunął się bliżej, obejmując mnie ramieniem.

- Ale wtedy nigdy nie miałbym szansy Cię poznać.. – szepnął mi na ucho, a ja utkwiłam wzrok w jego tęczówkach. Był taki poważny. To już nie był mój dawny, beztroski Hazza. Odkąd zaręczyliśmy się z Zayn’em, Harry bardzo dojrzał, spoważniał. Stał się dla mnie nagle.. Bardzo pociągający. Skarciłam swój umysł za te nieodpowiednie myśli i utkwiłam wzrok za oknem samochodu. Obiad z Mandie i Liam;em zleciał mi bardzo szybko. Na chwilę zapomniałam o swoich problemach. Uwielbiałam patrzeć na tą dwójkę.. Byli tak w sobie zakochani.. Jak ja i Zayn wcale nie tak dawno temu.

- Mam nadzieję, że oni tak samo nie skończą.. Niech chociaż oni będą szczęśliwi… – pomyślałam i wysłałam im promienny uśmiech. Gdy wracałam taksówką do domu, mój nastrój diametralnie się zmienił. Nie wiem skąd pojawił się u mnie zastrzyk pozytywnej energii.. Jakbym nagle, nie wiedząc czemu, zaczęła wierzyć, że jednak może ten ślub ma sens, że te nasze problemy sa tylko chwilowe i Zayn, którego kocham wreszcie do mnie wróci. Gdy przekroczyłam próg ogromnego domu Malika, wszędzie było cicho i ciemno. Ciężko westchnęłam, zdjęłam buty i rzuciłam je razem z torebką w kąt.

- Znowu to samo.. Znowu sama.. – powiedziałam cicho. Po kilku sekundach usłyszałam kroki na schodach, a serce podskoczyło mi do gardła.

- Hej kochanie.. – usłyszałam słodki głos Malika.

- Boże Zayn.. Nie strasz mnie. Myślałam, że nikogo nie ma w domu. – odpowiedziałam.
- Siedziałem w sypialni i grałem na konsoli. Jak się udały zakupy? – rzucił i objął mnie w tali. Spojrzałam mu w oczy.. Znowu miał rozszerzone źrenice.. Znowu ćpał. Czym prędzej wyswobodziłam się z jego objęć i weszłam do kuchni. Byłam wściekła.

- Dobrze.

- Znalazłaś jakąś ładną sukienkę? 

- Znalazłam.. Czy ładna.. Okaże się.

- W dniu naszego ślubu.. – szepnął mi do ucha i objął mnie od tyłu. Poczułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Mój entuzjazm zniknął tak szybko jak się pojawił.

- Widziałem też, że Harry z Wami był. – dodał zupełnie innym już tonem. Patrzył na mnie ze złością w oczach, a wszystkie jego mięśnie napięły się.

- Emm.. no tak.. jest Twoim świadkiem.. musiałam mu znaleźć garnitur. – dukałam, starając się jakoś uspokoić Zayn’a.

- Już dłużej nim nie jest. I masz więcej się z nim nie widywać za moimi plecami, rozumiesz?!

- Słucham?! Zayn, co w Ciebie wstąpiło?!

- Nie udawaj głupiej! Doskonale wiem, że ten lokowaty kretyn leci na Ciebie i zrobi wszystko, żeby mi Ciebie odebrać, a na to nie pozwolę, rozumiesz?! – syknął i zacisnął z dużą siłą dłoń na moim nadgarstku, przyciągając mnie gwałtownie do siebie. Poczułam jak serce podskakuje mi do gardła i powoli tracę tlen.

- Zayn o co Ci chodzi?! Opanuj się. Przecież Harry to Twój przyjaciel. A poza tym nie masz prawa mówić mi z kim mogę się spotykać, a z kim nie.

- Owszem mogę! Jesteś moją narzeczoną. I ten frajer musi to wreszcie zrozumieć.. A może.. Przyznaj się! – wrzasnął tak, że aż podskoczyłam. Jego oczy stały się całkowicie czarne, a jego dłoń jeszcze mocniej zacisnęła się na moim nadgarstku.

- Do czego?!

- Puszczasz się z nim!

- Oszalałeś kretynie?!

- Nie kłam, Ty dziwko!

- Wal się Zayn!!



     Bardzo szybko pożałowałam swoich ostatnich słów. Zayn popchnął mnie na ścianę i z całej siły uderzył w twarz. Poczułam przeszywający ból, osunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłoniach. Po raz kolejny ośmielił się to zrobić. Po raz kolejny był wstanie podnieść na mnie rękę. Ból fizyczny, był niczym, w porównaniu z bólem serca, który wtedy czułam. Serca, które Malik tak perfidnie i dotkliwie roztrzaskał na miliony drobnych kawałeczków. A tak usilnie przekonywał mnie, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Pieprzony kłamca. Przerażało mnie to z jaką łatwością był w stanie mnie uderzyć i to w jakiego człowieka się zmieniał. Człowieka z moich najgorszych koszmarów. Widziałam w jego twarzy osobę, której panicznie się bałam przez dużą część swojego życia. Swojego ojca. Zayn stał chwilę w bezruchu patrząc na mnie, po czym odwrócił się napięcie i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. 

    Znów zostałam sama.Przez dłuższy czas siedziałam na podłodze nie mogąc się ruszyć i złapać oddechu. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Znów poczułam jak moje serce staje. Otarłam twarz rękawem bluzki, powoli wstałam z podłogi i podeszłam do drzwi. Kilka dłuższych sekund stałam przy nich trzymając za klamkę, nie będąc w stanie otworzyć. Bałam się. Bałam się, że to Zayn. Dzwonek znów zadzwonił i to bardziej  natarczywie. Wzięłam głęboki oddech i ostrożnie drzwi. Za nimi stał Harry. Jedną ręką opierał się o framugę. Był poważny. Cholernie poważny. Spojrzał na mnie tym swoim przeszywającym spojrzeniem. Nie musiałam nic mówić. On wiedział. Wystarczyło, że spojrzał w moje oczy i od razu wiedział o czym myślę i co czuję. Poza nim tylko jedna osoba znała mnie tak dobrze. Znała dopóki, jego umysłem nie zawładnęły narkotyki.

-Mogę wejść? – zapytał kurtuazyjnie. Nic nie odpowiedziałam. Odsunęłam się tylko od drzwi, umożliwiając mu przejście. Weszłam za nim do salonu, starając się przysłonić jakoś twarz włosami.

- Jesteś sama? – zapytał po chwili, rozglądając się po salonie. Ja znowu nic nie odpowiedziałam. Podeszłam do kominka, na którym stało mnóstwo naszych zdjęć. Wyjęłam jedno z ramki, utkwiłam na chwilę w nim wzrok, pocierając palcem twarz Malika uwiecznioną na zdjęciu, po czym wrzuciłam je do ognia.

- Zawsze jestem sama Harry.. Zawsze byłam i będę. Do końca swojego życia.. – powiedziałam po chwili, stojąc ciągle do niego plecami. Nie potrafiłam spojrzeć mu w twarz. Bałam się tego co będę w stanie zrobić.

- Mylisz się Eva. Może kiedyś, gdy mieszkałaś w Paryżu.. Ale na pewno nie teraz. Nie jesteś sama. I nigdy więcej już nie będziesz. Bo ja jestem przy Tobie i to nigdy się nie zmieni.
Poczułam jak moje serce się kurczy. Powoli odwróciłam się do niego i spojrzałam w jego błyszczące oczy.

- Chcesz wiedzieć czemu cierpię?! Bo Ty z własnej woli skazujesz się na cierpienie. Mnie też na Tobie zależy. I to cholernie. To się nigdy nie zmieni. Czy będziesz żoną Zayn'a czy nie. 

    Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Ruszałam tylko bezgłośnie ustami, próbując wydobyc z siebie jakiś dźwięk. Harry chwile stał w miejscu, szybko oddychając, po czym podszedł do mnie, przyparł mnie do ściany i zachłannie wpij się w moje usta, wplatując palce w moje włosy. Poczułam jak uginają się pode mną kolana, a świat dookoła wiruje. Oplotłam jego szyję dłońmi wczuwając się w pocałunki, które z każdą sekundą stawały się coraz bardziej zachłanne, wytęsknione, pełne uczucia, którego chyba żadne z nas nie rozumiało i chyba nie chciało zrozumieć. Po chwili ogarnął mnie jakiś niewytłumaczalny strach. Odepchnęłam Harrego od siebie, starając się jakoś uspokoić. On tylko patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i nic nie mówiąc, a  jego klatka piersiowa poruszała się z nienaturalnie szybkim tempie.

- Muszę wyjechać Harry.. – rzuciłam cicho patrząc w ziemię.   

_________________________________________________________________________________

MOI KOCHANI, CUDOWNI, WSPANIALI. OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE DO KOŃCA OPOWIADANIA ZOSTAŁ TYLKO JEDEN ROZDZIAŁ I EPILOG. WIĘC JUŻ TERAZ DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ I KAŻDĄ MINUTĘ POŚWIĘCONĄ NA CZYTANIE MOICH WYPOCIN.:) DLA WAS WARTO PISAĆ. LOVE YA,xoxo

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 69



     Mijały dni,  tygodnie i miesiące, a moje życie z każdym dniem stawało się jednym, wielkim koszmarem. Zmieniałam się powoli w kogoś, kim nigdy nie chciałam zostać. Ślicznym dodatkiem do swojego ukochanego.  Ciągle musiałam jeździć z Zayn’em na jakieś bezsensowne bankiety, gale czy premiery. Jemu na tym zależało, a ja nie potrafiłam mu odmówić. Nie potrafiłam się sprzeciwić. Sama zdecydowałam się na takie życie, więc nie mogłam mieć do nikogo pretensji. Musiałam przyjąć to co los mi przygotował do końca mojego życia. Z każdym kolejnym dniem uśmiech tylko sporadycznie pojawiał się na mojej twarzy i to tylko wtedy, gdy Zayn’a nie było obok. Gdy nie graliśmy publicznie zakochanej i najszczęśliwszej pary na świecie, każdy wieczór spędzałam sama planując ślub, którego tak naprawdę nie chciałam. Zayn ciągle wychodził na imprezy u coraz to nowszych znajomych i zawsze wracał z nich dokładnie w takim samym stanie: pijany i naćpany. Nigdy nie miałam odwagi się sprzeciwić, powiedzieć na głos, że jest mi źle. Wręcz przeciwnie.. Gdy wracał, słaniając się na nogach, ja zamiast zwyzywać go i odejść, pomagałam mu wstać i prowadziłam do sypialni, by mógł odpocząć.  Później tylko czuwałam przy jego łóżku, patrząc na jego idealną twarz. Twarz , która tylko podczas snu pokazywała swoje prawdziwe oblicze: niewinnego i uroczego chłopaka. Jednak to była tylko iluzja.. Zayn, którego kochałam już dawno umarł.. Utonął w hektolitrach alkoholu i trudnej do określenia liczby narkotyków, które błądziły w jego umyśle. A ja biernie zatracałam się w tym wszystkim razem z nim.. Przestałam być sobą.. Dziewczyna, która marzyła by zawojować świat, umarła razem z pierwszą działką wciągniętą przez Malika..

    Tamtej noc był jednak inny.. Zayn wrócił z prób przed rozpoczynającą się za tydzień wielką trasą wcześnie.. Całkowicie trzeźwy i czysty. Siedziałam z salonie czytając książkę.

- Hej kochanie.. – powiedział cicho, składając delikatny pocałunek na moim policzku.

- Hej.. wcześnie dzisiaj wróciłeś i w normalnym stanie.. – rzuciłam ironicznie odsuwając się i rzucając książkę na stolik.

- Nie cieszysz się? Chciałem ten wieczór spędzić ze swoją ukochaną..

- Cieszę się, ale nie musisz się tak poświęcać. Wyjdź, baw się.. Mam to gdzieś..

- Eva kochanie.. – szepnął cicho, kucnął przede mną i chwycił moje dłonie i zaczął całować opuszki palców. Poczułam jak moje ciało przeszywa dreszcz. Spojrzałam w jego błyszczące oczy, a ich widok zaparł mi dech w piersiach. Widziałam w nich ból, smutek, żal.. W jego oczach dopiero zobaczyłam co tak naprawdę czuje i że żałuje tego co robi..

- Tak bardzo Cię przeprasza za wszystko.. Totalnie się pogubiłem.. To nowe życie całkowicie mnie przygniotło.. Broniłem się z całych sił, żeby nie wpaść w to gówno, ale to było silniejsze ode mnie.. później już nie byłem w stanie tego powstrzymać.. A wiem, że swoim zachowaniem Cię tracę.. A to ostatnia rzecz jaką chce.. – kontynuował. Nie byłam w stanie zebrać myśli i mu odpowiedzieć.. Patrzyłam na niego z otwartymi ustami nie wydając z siebie żadnych dźwięków czy słów.

- Jeśli chcesz odejść.. rozumiem i nie będę mieć żadnych pretensji. Nie zasłużyłem na Ciebie.. Powinnaś mieć to co najlepsze, a ja nie potrafię Ci tego dać..

- Zayn.. – wydusiłam z siebie w końcu. On tylko spojrzał mi w oczy tym załamanym wzrokiem.

- Już powiedziałam coś ostatnio.. Nie zostawię Cię, bo nie chce być z nikim innym. I już nie myśl o tym i nie rozmawiajmy o tym więcej..

   Przegrałam.. znowu przegrałam sama ze sobą.. Chciałam powiedzieć mu wszystko. To, że dłużej nie potrafię tak żyć, że ciągle myślę o tym, żeby uciec jak najdalej, że mam dość tkwienia w tym chorym związku, w którym główną rolę odgrywając imprezy, alkohol i narkotyki, a nie ja. Miałam jednak jakąś iluzoryczną nadzieję, że po tym co przed chwilą powiedział, jednak coś się zmieni. Zayn zerwał się gwałtownie z podłogi, przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Uścisku, którego dawno nie czułam. Uścisku pełnego czułości i miłości. Głaskał moje włosy i całował policzki. Wreszcie poczułam chwilowy, wewnętrzny spokój. Cała noc spędziliśmy na wygłupach, rozmowach, oglądaniu filmów, walce na jedzenie i poduszki. Dokładnie tak jak za naszych najlepszych czasów. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Zayn spał na podłodze zawinięty w koc, a wszędzie panował niewyobrażalny bałagan. Uśmiechnęłam się do siebie, chwyciłam telefon i weszłam do kuchni, by nie obudzić Malika. Dzwonił Paul.

- Hej szefie, co tam? – odpowiedziałam radosnym głosem.

- Hej Eva, nie obudziłem Cię? – odpowiedział równie radosnym tonem.

- Nie jasne, że nie. Co mogę zrobić dla najlepszego szefa na świecie?

- No no.. Masz świetny humor. Pamiętasz, że dzisiaj jest przymiarka przed trasą i sobotnim koncertem?

- Jasne, właśnie się szykuję do wyjścia.

- Świetnie, bo potrzebuję Ciebie i całej Twojej ekipy wcześniej.

- Nie ma sprawy. Widzimy się niedługo.

    Rozłączyłam się i zaczęłam gorączkowo biegać po domu. Całkowicie zapomniałam o dzisiejszej przymiarce. Z prędkością światła wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam makijaż. Postanowiłam nie budzić Zayn’a. Zadzwonię do niego później. Szybko wybiegłam z domu. Matt już na mnie czekał. Szaleństwo miało się znów rozpocząć. Wielka trasa promująca drugi album chłopaków Take Me Home. W sobotę czekał nas wielki koncert otwierający to wydarzenie w O2 Arenie. Po 40 minutach dotarliśmy do biura i każdy zajął się swoimi obowiązkami. Gdy wypełniałam dokumenty do przedłużenia wizy do Stanów, do pokoju weszła Mandie i położyła na stolę kartkę papieru.

- Co to jest? – rzuciłam oschłym tonem nie odrywając wzroku od dokumentów.

- Moje wypowiedzenie. – odpowiedziała cicho brązowowłosa. Poczułam jak moje serce się skurczyło.

- Słucham?

- Wiem, że mnie nienawidzisz za to co zrobiłam, więc nie chce Ci zejść z oczu. Sama też nie mogę patrzeć jak mnie nienawidzisz.

   Po krótkiej chwili odważyłam się wreszcie spojrzeć jej w oczy. Wzięłam do ręki kartkę, którą położyła i podarłam ją. Bez słowa wyjaśnienia, wstałam i przytuliłam Mandie.

- Co, ale jak to? – zapytała zdziwionym głosem.

- Już dawno Ci wybaczyłam. Wiem, że chciałaś dobrze i dziękuję. Zapomnijmy o tym. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie wyobrażam sobie, żeby nie było Cię tutaj ze mną. – odpowiedziałam drżącym głosem. Obie już nic nie mówiłyśmy, tylko zaczęłyśmy płakać.

- Chodź, czas wracać do pracy.. – odpowiedziałam ocierając twarz z łez. Chłopcy byli już w biurze od dobrych 40 minut. W drodze do wielkiej Sali konferencyjnej spotkałyśmy Harrego. Moje serce od razu zaczęło bić szybciej.

- Hej Hazza.. – rzuciłam cicho i pocałowałam go w policzek.

- Hej, dobrze Cię widzieć. Wszystko okej? – zapytał z troską.

- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku.

   We trójkę rozmawiając i śmiejąc się przemierzaliśmy korytarz w drodze do miejsca spotkania ze wszystkimi. W jednym z mniejszych pokoi zobaczyłam Zayn’a, który obejmuje jedną z makijażystek i flirtuje z nią.

- Oj no wiesz.. to, że mam narzeczoną w niczym nie przeszkadza.. Musisz iść dzisiaj ze mną na imprezę, możemy się nieźle zabawić. Ja zawsze z resztą.. – rzucił rozbawionym głosem Malik. Miałam wrażenie, że ziemia się pode mną zapadła. Później wszystko działo się w ułamkach sekund. Harry wpadł do pokoju, popchnął Malika na ścianę i uderzył go z całej siły w brzuch.

- Ty skurwysynie! – syknął Harry chcąc znowu uderzyć Zayn’a, jednak złapałam go za rękę w ostatniej chwili. Spojrzałam Mulatowi w oczy. Znowu ćpał. Westchnęłam tylko cicho i zacisnęłam powieki.

- Harry zostaw go! – powiedziałam cicho przez zaciśnięte zęby.

- Słucham?!

- Powiedziałam odwal się od niego!!! – krzyknęłam i spojrzałam w oczy Styles’a.

- Ty widziałaś co on robił? Czy tylko ja tutaj myślę rozsądnie?!


- Powiem to raz i więcej nie powtórzę! Nie wpieprzaj się moje życie Styles! – syknęłam i szybko ruszyłam do Sali. W tym momencie powoli zaczęłam rozumieć co muszę zrobić… Muszę ratować siebie..