niedziela, 8 września 2013

PROLOG

                                                      

"Idę ciemnym korytarzem, nogi mam jak z waty, mam wrażenie jakby ktoś położył mi na piersi kamień ważący tonę. Nagle czuję ból. Ból, który biegnie przez cały kręgosłup, aż do głowy. Upadam, słyszę czyjś krzyk. Znam ten głos. Jestem jak spraliżowana, nic nie mogę zrobić..." Zerwałam się gwałtownie z łóżka cała zlana potem.
- Znowu ten cholerny koszmar.. - pomyślałam.

Starałam wyrównać swój oddech i uspokoić bicie serca. Przeczesałam włosy palcami, powoli wstałam z łóżka i po omacku znalazłam drogę do kuchni, zapaliłam małą lampkę i nalałam sobię szklankę wody. Dalej byłam wewnętrznie roztrzęśniona, ale już przyzwyczaiłam się  do tych koszmarów. W końcu były ze mną tak długo.. Czasami miałam wrażenie, że całe moje życie. Niechętnie wróciłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i spojrzałam w lustro wiszące na przeciwko mnie.

- Rozczochrane włosy, podkrążone i zmęczone oczy, blada i ziemista cera... Będę się musiała rano bardzo mocno postarać, żeby nie straszyć swoim wyglądem innych. - powiedziałam głośno sama do siebie. W mojej pracy musiałam zawsze wyglądać świetnie, a jutro jest ten szczególny dzień.

Ale od początku....

Mam na imię Eva, mam 18 lat. Urodziłam się w West Lane Baildon w Yorshire w Wielkiej Brytanii, ale wyjechałam stamtąd dość nagle, gdy miałam 10 lat i ostatnie 7 i pół roku spędziłam z mamą i bratem w Paryżu. Ale ostatnio postanowiłam wrócić do Wielkiej Brytanii i zamieszkałam w Londynie. Udało mi się dostać na staż u jednej z lepszej stylisty w całej Anglii. A jutro był dzień sądu, jak to moja szefowa określiła jutrzejsze wydarzenie. Mieliśmy zająć się stylizacją, przy dużym teledysku. Roboty mnóstwo, ale bardzo się z tego cieszyłam. To zawsze było moje marzenie. Przynajmniej przez chwilę mogłam poczuć, że je spełniam w jakimś stopniu.

Postanowiłam za wszelką cenę zmusić się do snu, by jutro nie pokładać się w każdym kącie. Czułam wewnętrznie, że jutrzejszy dzień może dużo zmienić w moim życiu.. Tylko co...



2 komentarze: