poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 5.


         Zapadła między nami cisza. Próbowałam za wszelką cenę się uspokoić, by nie wybuchnąć płaczem po raz kolejny. Czułam się okrutnie zażenowana tą całą sytuacją. Płakałam do słuchawki, bądź co bądź, swojemu szefowi.

- Eva, jesteś tam? - rzucił zdenerwowanym głosem.

- Tak, tak Harry. Przepraszam. - mówiłam powoli.

- To dobrze. Zacząłem się martwić, że coś Ci się stało. Na pewno wszystko w porządku?
 - zapytał troskliwie. To spowodowało, że znowu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.

- Nie Harry, nic nie jest w porządku. - mówiłam zanosząc się płaczem.

- Gdzie jesteś? - zapytał poważnie.

- U siebie w Richmond, siedzę nad Tamizą. - odpowiedziałam.

- Nie ruszaj się stamtąd. Niedługo będę. - rzucił.

- Nie Harry!! Błagam Cię nie przesadzaj. Wszystko jest ok. Ja.. ja tylko dramatyzuję. Widzimy się jutro, wyślij mi wiadomość o której i gdzie. - mówiłam szybko próbując wybić mu z głowy ten durny pomysł z przyjazdem.

- Na pewno? No dobrze, jak chcesz. Trzymaj się. - rzucił i rozłączył się.

       Kamień spadł mi z serca. Nie chciałam, żeby zobaczył mnie w takim stanie, ale z drugiej też strony była to najmilsza rzecz, jaką ktoś chciał dla mnie zrobić od bardzo, bardzo długiego czasu. A wcale nie musiał. Niechętnie wróciłam do domu. Nie miałam sił na kolejną kłótnie i pretensje ze strony Ewan'a, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania. W domu było cicho i ciemno. Ewan siedział na kanapie, a wzrok miał wpatrzony w ledwie tlący się ogień w kominku.

- Eva, gdzieś Ty była. Tak strasznie się o Ciebie martwiłem. - rzucił, gdy tylko zobaczył, że weszłam do domu. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Ja jednak wyswobodziłam się z jego ramion i ruszyłam w stronę sypialni, ale Ewan był szybszy i zatarasował sobą wejście do niej.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Zachowałem się jak skończony kretyn, ale to wszystko przez to, że tak bardzo Cie kocham i za nic nie chcę Cie stracić. - mówił smutnym głosem i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Przez Ciebie kretynie wyłam do słuchawki swojemu szefowi!!! - krzyczał mój umysł.

- Przynajmniej tym razem potrafisz się przyznać do błędu. - rzuciłam od niechcenia.

- I żebyś miała mniej pracy przeniosłem swoją pościel na kanapę. - powiedział, czym całkowicie mnie rozłożył. Nie mogłam przestać się śmiać. Przeczesałam mu włosy palcami i pocałowałam w policzek. Niestety, nie potrafiłam się na niego długo gniewać, zawsze wiedział jak mnie udobruchać.

       Przed zaśnięciem postanowiłam jeszcze sprawdzić, czy Harry podesłał mi szczegóły co do jutrzejszego dnia. Czekały na mnie aż dwie wiadomości. Pierwsza była od Paul'a: " Jutro zebranie u mnie o 16 z chłopakami."

- Konfrontacja z Zayn'em część kolejna. - pomyślałam.

Druga wiadomość była od Harrego. Jednak nie był to zwykły sms. Styles dołączył do niego swoje zdjęcie z rozbrajająco szczerym uśmiechem i kciukiem uniesionym do góry: " Nie martw się, jutro będzie gorzej, bo spotykamy się o 12 w Harrodsie". To było urocze z jego strony. Dostanie ode mnie tytuł pracodawcy dekady, albo nawet stulecia. Skutecznie poprawił mi humor.

- No to zaczynamy zabawę. - powiedziałam gasząc światło. Moja przygoda z One Direction właśnie się rozpoczynała.

       Zima była cudowna tego roku w Londynie.. Lało, lało i jeszcze raz lało, a do tego było przeraźliwie zimno. Krople deszcze spływały po szybach autobusu, ludzie byli w wisielczych nastrojach, nikt się nie uśmiechał, włącznie ze mną. Gdy dotarłam do Harrodsa usłyszałam przeraźliwy pisk kilku dziewczyn. Czyli Harry już na mnie czekał. Stał w czarnym płaszczu, zawinięty wielkim, wełnianym szalikiem, wiatr całkowicie zniszczył jego skrzętnie ułożone loki, deszcze atakował go z każdej możliwej strony, ale cierpliwie pozował do zdjęć, do każdego fana się uśmiechał i starał się zamienić z każdym chociaż kilka zdań. Patrzyłam na ten obrazek z bananem na twarzy. To było cudowne, jak Harry uwielbiał fanów. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie, pomachał i przeprosił wszystkich, że musi już iść. Gdy do niego podeszłam, a on objął mnie ramieniem, poczułam palący i morderczy wzrok jego fanek, który przeszywał mnie na wylot.

- Chyba już mnie nie lubią. - powiedziałam cicho.

- Na bank myślą, że jesteś moją nową dziewczyną. - szepnął mi do ucha. Wybuchłam śmiechem. Taaa, gdzie mi do niego.

Powitało nas ciepło Harrodsa. Od razu podeszła do nas obsługa centrum, by zabrać nasze płaszcze. Oczywiście poinformowałam ich wczoraj o tym, że Harry będzie robił zakupy i by przygotowano dla niego parę ciekawych zestawów.

- Więc, czego szukamy? Mamy mało czasu do zebrania u Paul'a.- zapytałam rozglądając się wśród stert garniturów od rozmaitych projektantów i zacierając ręce.

- Chrzanić ciuchy. Mów mi lepiej co się wczoraj stało. - powiedział i rozsiadł się na wielkiej kanapie. Szykowała się sesja psychoterapii u doktora Styles'a.

- Nie ma o czym mówić. Trochę mnie wczoraj poniosło. Przepraszam, to było żenujące. - mówiłam.

- Eva, błagam Cie. To, że w jakimś stopniu pracujesz dla mnie i reszty chłopaków nie znaczy, że nie możemy się przyjaźnić. Mów co się stało. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się do mnie. To co powiedział ścisnęło mnie za serce i mało brakowało, a znowu zaczęłabym płakać.

- Okej, okej. Po prostu nie mogłam dogadać się z moim chłopakiem w paru kwestiach. On nie uznaje mojej pracy za coś poważnego, nie wspiera mnie, nie ma czasu dla mnie, a później ma pretensje, że nie konsultuje z nim swoich decyzji. - mówiłam. Harry zamilkł i utkwił wzrok w podłodze. Przez chwilę nie mówił nic.

- Słuchaj, nie będę truł, że związki są takie śmakie i owakie. Powiem Ci jedno: to jest Twoje życie, a nie jego. Nie pozwól na to, żeby on przeżył życie za Ciebie. - powiedział i mocno mnie przytulił. Miał rację w 100%.

- Dobra, wybierzmy jakiś garniak i spadajmy stąd. - dodał z uśmiechem.

                                                          * * *

- Zayn, czy do cholery możesz przestać łazić. Choroby lokomocyjnej przez Ciebie dostanę! - rzucił w moją stronę Liam. Rzuciłem się na niego z pięściami i założyłem mu nelsona.

- Chcesz coś dodać? - mówiłem śmiejąc się. Liam tylko potrząsnął przecząco głową. Po chwili do sali wszedł Louis i dostojnie zajął miejsce przy długim stole.

- Witajcie Panowie. - rzucił. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

- Gdzie jest Harry? - zapytał Niall.

- Harry będzie niedługo. Zachciało mu się kupować garnituru i ugrzązł w korku. - oznajmił Paul wchodząc do sali konferencyjnej.

- Ahh ta nasza ofiara mody. Te zakupy kiedyś go zabiją. - stwierdził Louis, dalej udając poważnego biznesman'a.

Po chwili do środka wparował zdyszany Harry, a za nim..

- To niemożliwe. - powiedziałem cicho.

                                                            * * *

- Podróż autobusem to był Twój najgłupszy pomysł. - rzuciłam za Harrym śmiejąc się.

- Wybaczcie spóźnienie, już jesteśmy i możemy zaczynać. - powiedział Harry i oboje
zajęliśmy miejsca przy stole. Paul patrzył na nas z politowaniem, Liam, Louis i Naill uśmiechali się do mnie, a Zayn.. Zayn patrzył na mnie w taki sposób, że jedyną rzeczą jaką chciałam wtedy zrobić było spakowanie swoich rzeczy, wyjazd na Madagaskar, zmiana nazwiska, a nawet zmiana twarzy. Był wściekły.

- Skoro już jesteście, zaczynamy. Jak wiecie za 2 tygodnie zaczynamy trasę po Wielkiej Brytanii. - zaczął.
- Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeehhhhhhhhhhhhhhhhhh!!!!!!! - krzyknęli chórem Louis i Niall.
- Tak, dziękuję Panowie za ten entuzjazm. Jutro zaczynacie próby z choreografem. Choć w waszym wypadku powinno się to nazywać swobodnym pląsaniem po sali gimnastycznej. - kontynuował.

- Poczułem się urażony i nie będę dalej uczestniczył w tej konwersacji. - stwierdził udając obrażonego Louis. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

- Wybacz mój drogi! Evo, kiedy mogę dostać wstępne propozycje zestawów na koncerty? - zwrócił się do mnie.

- Sądzę, że jutro do południa powinny być gotowe. A próbki powinny być w przeciągu dwóch dni. - wydukałam z siebie.

- Świetnie. Przyjdź jutro na ich próbę. Zobaczysz jak zachowują się na scenie, łatwiej będzie Ci coś znaleźć. Okej Panowie, to widzę Was jutro o 8... - dodał. Wszyscy zaczęli jęczeć.

- Wiedziałem, że ten pomysł przypadnie Wam do gustu. Do jutra. Buziaczki. - rzucił Paul ze śmiechem i wyszedł z sali, a za nimi reszta. Nagle poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę.

- Nie sądzisz, że warto porozmawiać. Teraz mamy idealne warunki. - mówił Zayn patrząc mi prosto w oczy.

- Nie mam Ci nic do powiedzenia. - powiedziałam, próbując wyswobodzić się z jego uścisku.

- Ja uważam co innego. Masz mi do opowiedzenia 8 lat Twojej nieobecności. - mówił drwiąco.

- To nie jest Twoja sprawa Zayn. Puść mnie. - mówiłam coraz bardziej wściekłym głosem.

- Nie słyszałeś, puść ją. - usłyszałam za sobą stanowczy głos Harrego. Zayn puścił moją rękę i ostentacyjnie wyszedł z sali uderzając Harrego barkiem.

- Jak to? To wy się znacie?! - zapytał.


1 komentarz:

  1. o.O Co tam się zaczęło dziać ? O.o
    Rewelacyjny rozdział. Jestem ciekawa co dalej ^^

    OdpowiedzUsuń