niedziela, 20 lipca 2014

ROZDZIAŁ 64.

      Stałam wpatrzona w drzwi autobusu nie mogąc ruszyć się na krok. Miałam wrażenie, że ktoś odebrał mi tlen z płuc i słuch. Całkowicie nie wiedziałam co się ze mną dzieje i co się przed chwilą wydarzyło. Po kilku sekundach stania w bezruchu, postanowiłam wrócić do środka. Szłam podpierając się ścian, obraz przed oczami miałam rozmyty i czułam wzrastający wewnątrz mnie gniew. Prawie biegnąc weszłam do drugiej garderoby i z całej sił zatrzasnęłam drzwi. Stałam przed chwilę w miejscu próbując złapać oddech, jednak moje płuca ciągle odmawiały mi posłuszeństwa. Z każdą sekundą poziom gniewu we mnie wzrastał. Po chwili zaczęłam rzucać wszystkim co znajdowało się w zasięgu moich rąk, zrzucałam ubrania z wieszaków, ciskając je przed siebie, przewracałam wieszaki, głośno przy tym krzycząc. Po kilku chwilach całkowicie opadłam z sił, położyłam się na podłodze, schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać, tarzając się po podłodze.

- Eva! Boże, co tu się dzieje?! – rzuciła Mandie z przerażeniem, wparowując do środka.

- Czemu wszystko musi się tak pieprzyć?! – mówiłam, ledwo łapiąc powietrze. Mandie szybko podbiegła do mnie, uklękła, chwyciła mnie za ramiona i posadziła.

- Eva, co się do cholery dzieje?

- Hhhhaa..Hhhharrry..

- Co Harry?

- Harry.. Się we mnie zakochał.. Przed chwilą mnie pocałował.

   Mandie zamilkła i patrzyła na mnie wielkimi oczami. Po chwili ciszy, przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.

- I co teraz? – szepnęła mi na ucho.

- Nie chce tracić mojego najlepszego przyjaciela. – odpowiedziałam, zanosząc się płaczem.

- Ev, nie jesteś w stanie zadowolić wszystkich. Najwyraźniej tak musi być.

- Gówno prawda! – syknęłam, wyrwałam się z jej objęć i wyszłam trzaskając drzwiami. Kręciłam się dłuższą chwilę po hali, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nie byłam w stanie wrócić do garderoby chłopaków, spojrzeć w oczy Zayn’owi, a co najważniejsze przebywać blisko Harrego. Wiedziałam, że moja obecność bardzo go raniła, a zaręczyny całkowicie złamały mu serce. Nigdy nie chciałam go zranić. Był moim najlepszym przyjacielem, moim bratem. Czułam, że nie mogę tam dłużej zostać. Nie miałam serca dalej ranić Styles’a swoją obecnością. Szybkim krokiem wyszłam przed halę i poprosiłam kierowcę, by zawiózł mnie do hotelu. Całą drogę nerwowo bawiłam się telefonem, zastanawiając się co mam zrobić. Gdy dotarliśmy na miejsce, wybiegłam z samochodu jak oparzona i czym prędzej zamknęłam się w swoim pokoju. Długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca, kręciłam się od ściany do ściany, wypowiadając nieskładne słowa. Nagle poczułam impuls. Chwyciłam swoje walizki i zaczęłam je szybko pakować. Po kilku minutach siedziałam już w taksówce, jadąc na lotnisko. Wyjęłam telefon, by napisać tylko krótką wiadomość do Mandie: „ WYJEŻDŻAM, WRACAM DO LONDYNU… NIE MOGĘ TU DŁUŻEJ ZOSTAĆ… ODEZWĘ SIĘ.” W tamtej chwili wg nie myślałam o Zaynie i o tym jak mu to wszystko wytłumaczę. Chciałam być jak najdalej od zespołu, Harrego i tego wszystkiego co działo się wokół mnie od dłuższego czasu.



                                                                    ***


        Biegałem od garderoby do garderoby, próbując znaleźć Evę. Nie wiedziałem co mnie napadło z tym wyznaniem i pocałunkiem. Chciałem to jak najszybciej odkręcić, by nie stracić mojej najcudowniejszej przyjaciółki. Przynajmniej w ten sposób choć mogłem mieć ją przy sobie.

- Mandie, widziałaś gdzieś Ev? – zapytałem. Spojrzała na mnie wściekłym i smutnym wzrokiem.

- Eva wraca do Londynu. Zadowolony?! – rzuciła i ruszyła w stronę naszej garderoby. Podbiegłem do niej szybko, chwyciłem za rękę i zatrzymałem.

- Co Ty mówisz?! Jak to wyjechała?

- Wysłała mi przed chwilą wiadomość. Jest w drodze na lotnisko. Nie była w stanie dłużej tutaj zostać. – rzuciła i odeszła.

    Poczułem się, jakby uderzył we mnie piorun. Nie mogłem pozbierać myśli, rozglądałem się dookoła bez większego powodu. Nie wiedziałem zupełnie co mam robić. Spojrzałem na zegarek. Do koncertu została godzina..

- Może zdążę.. – powiedziałem do siebie i czym prędzej wybiegłem z hali.

- Na lotnisko, szybko! – rzuciłem do naszego kierowcy.

- Harry, ale przecież za godzinę jest koncert. Po chcesz tam jechać? – zapytał zdziwiony.

- Nie dopytuj się bez sensu, tylko jedź! – rzuciłem wrogo

- Ale Harry?

- Jedziesz, albo zabiorę Ci te cholerne kluczyki i pojadę tam sam!

  Patrzył na mnie jeszcze przed krótką chwilę z ogromnym zdziwieniem, głośno westchnął i dopalił silnik.

- Dziękuję! – rzuciłem wrogo.

   Czas w samochodzie dłużył mi się niemiłosiernie. Co chwilę nerwowo zerkałem na zegarek, zastanawiając się ile czasu mi jeszcze zostało i czy na pewno zdążę to wszystko odkręcić. Nie mogłem pozwolić jej wyjechać. Wolałem nie zastanawiać się nad tym, jak wytłumaczyłaby Malikowi, że tak nagle musi wyjechać, nie mówiąc tak naprawdę słowa.

- Jedź szybciej! – krzyknąłem wrogo do kierowcy.

- Chciałbym, ale jest korek Harry. Sory, to nie helikopter.- rzucił ironicznie. Uderzyłem z całej siły pięścią w siedzenie naprzeciwko mnie. Miałem jak najgorsze przeczucia. Próbowałem dodzwonić się na lotnisko, by sprawdzić, kiedy najbliższy lot do Londynu wylatuje, jednak nikt nie odbierał. Po 20 minutach wreszcie zaparkowaliśmy przed halą odlotów. Czym prędzej wysiadłem z samochodu i popędziłem do środka, co chwilę potykając się o własne nogi. Wbiegłem do środka i stanąłem jak wryty. Otaczały mnie tysiące osób, wszyscy patrzyli na mnie, zerkali, co chwilę ktoś mnie popychał, a ja zupełnie nie wiedziałem gdzie mam się ruszyć. Chciałem nawet pytać ludzi, czy ktoś z nich nie widział Evy. Po krótkiej chwili dostrzegłem gigantyczną tablicę z odlotami samolotów. Czym prędzej podbiegłem do niej i zacząłem wertować kierunki. 
Po chwili poczułem jak krew odpływa mi z mózgu.


- Londyn Heathrow – odleciał. – powiedziałem cicho do siebie i zakryłem twarz dłonią.


_________________________________________________________________________________

STRASZNIE, ALE TO STRASZNIE CHCIAŁAM WAS PRZEPROSIĆ ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ, ALE NIE MIAŁAM INNEGO WYJŚCIA. ZUPEŁNIE NIE MIAŁAM CZASU. ALE TERAZ OBIECUJĘ, ŻE ROZDZIAŁ BĘDZIE POJAWIAŁ SIĘ RAZ W TYGODNIU. CO PRAWDA NIE ZOSTAŁO ICH DO KOŃCA JUŻ Z BYT DUŻO, ALE NA 100% BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ REGULARNIE.  JESZCZE RAZ BARDZO, ALE TO BARDZO PRZEPRASZAM. Love ya.xx